sobota, 16 czerwca 2012

Juta, Bronia i Marla


Historia sióstr Juty i Broni Horn jest niezwykła, nie mniej niż Marla Raucher Osborn. Co łączy te trzy panie? Żydowskie korzenie i dość zawiłe pokrewieństwo, którego bezpośrednio z Marlą powiązać nie sposób. Juta i Bronia były bowiem ciotkami babki Marli, lub - mówiąc inaczej - siostrami jej pradziadka ze strony ojca.

Szczupła, drobna Marla serdecznie wita w progach JCC każdego przybyłego na spotkanie. Dopytuje, czy wykład może odbyć się w języku angielskim, czy też konieczny będzie tłumacz. Nie był, dlatego opowieść płynęła nieprzerwanie, a że była fascynująca, to postanowiłam i Was w nią wciągnąć.

Dalekie koligacje, a jaka siła uczuć! To coś więcej niż tylko rodzinna genealogia; to ciekawość, wręcz głód każdego skrawka informacji, które Marla pieczołowicie skleja, rekonstruując życiorysy obu kobiet. Bliższa jej sercu jest Bronia, o której ciepło wypowiadała się babcia Marli.

Juta i Bronia urodziły się w Rohatyniu (obecnie Ukraina), a koleje losu rzuciły je do Wiednia, Lwowa, Krakowa, Buska-Zdroju, Palestyny, Stanów Zjednoczonych i Izraela. Miała dokąd jeździć kilkadziesiąt lat później Marla i do jakich drzwi pukać.

Dentystka i nauczycielka - wykształcone, obyte. Emigracji do Palestyny zawdzięczały ocalenie. Bronia po skończeniu filologii niemieckiej na Uniwersytecie Jagiellońskim odbyła praktykę nauczycielską w krakowskim Gimnazjum Witkowskiego. Następnie przyjęła płatną posadę germanistki w Busku-Zdroju.

To właśnie wciąż istniejąca w Busku szkoła zrobiła Marli największą niespodziankę. Kilka miesięcy milczenia i nagle posypały się jak z rękawa (czyt. szkolnego archiwum) skarby: nazwisko Broni na liście nauczycieli, wpisy i podpisy w dzienniku lekcyjnym, odręczna rozpiska zajęć. Do tego zdjęcia, przede wszystkim zdjęcia... a wszystko to w 20-tą rocznicę śmierci Broni.

Marla pojechała do Buska, spotkała się z zainteresowanymi historią Broni uczniami obecnego Liceum im. T.Kościuszki, obejrzała ocalałe dokumenty.

Obie siostry były bezdzietne. To Marla podtrzymuje pamięć o nich: jak córka, wnuczka, lub prawnuczka, których nigdy nie miały. Czuję się obdarowana jej opowieścią, a prezent to niezwykły. Wydreptany, wyproszony, wyśledzony, wyszukany... po ludziach, archiwach, uniwersytetach... Dla niej samej, rodziny, dla nas wszystkich.

Marla opowiada o Broni i Jucie, ja opowiadam o Marli.


Marla Raucher Osborn na spotkaniu w JCC, maj 2012. Źródło.
 

3 komentarze:

  1. Dziękuję za tę historię.
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę! Bobe jak mało co potrafi mnie zaskoczyć... przecież ja mieszkam pół godziny drogi od Buska, co jakiś czas jeżdżę do tam sanatorium, a z Kościuszki (najlepszego liceum w okręgu) mam sporo znajomych :D Tak blisko mnie! :)
    Pozdrawiam i dziękuję za kolejną perełkę z mojego bliskiego regionu :)

    OdpowiedzUsuń