poniedziałek, 27 lutego 2012

Zbliżenie VI


"Mena odezwała się:
- Księżyc był czerwony, kiedy tamci ludzie szli spać... Teraz jest biały. Zupełnie inny. Czy też tamci wiedzą, jak wygląda biały księżyc?
Jeremi odpowiedział:
- Może w ogóle są dwa księżyce... Jeden dla tamtych, drugi - tylko dla nas."

/fr. "Dwa księżyce", M.Kuncewiczowa/

Kazimierz Dolny. Dzień targowy.

niedziela, 26 lutego 2012

Lepiej trafiać prosto w serce


Najpiękniejsza jest determinacja w upamiętnianiu rzeczy nieistniejących. Czysta, absolutna i tak bardzo, bardzo potrzebna. Nie mam tu na myśli wmurowywania tablic pamiątkowych, którym oczywiście chwała, ale... Po pierwsze o istnieniu takiej tablicy trzeba wiedzieć, po drugie trzeba umieć ją odszukać, po trzecie zaś przeczytać. Żmudny to bywa proces, zwłaszcza gdy tablica wisi wysoko i jest imitującym płaskorzeźbę odlewem.

No dobrze, to może zamiast tablicy pomnik? Czemu nie, może być i pomnik. Trudniej go przeoczyć i łatwiej odczytać, co na nim napisano, ale... Nie wiem, jak Wam, mnie pomniki kojarzą się niedobrze, komunistycznie. Poza tym zazwyczaj są pompatyczne i kiczowate.

Można apelować do rozumu (tablica, pomnik), ale lepiej trafiać prosto w serce, jak Jacek Proszyk z Bielska-Białej. To z inicjatywy tego zakochanego w judaikach historyka na współczesnym budynku BWA kilka lat temu zawisły wielkoformatowe zdjęcia nieistniejącej już synagogi. Jak łatwo się domyślić, stała dokładnie w tym miejscu, a zniszczona została przez Niemców, we wrześniu trzydziestego dziewiątego.

Zwracające uwagę, intrygujące i poruszające - upamiętnienie idealne.

W przedwojennej krasie, zniszczona przez Niemców, nieistniejąca - trzy odsłony (w tym dwa zdjęcia) bielskiej synagogi postępowej.

Wybudowana w latach 1879-1881, w stylu mauretańskim, według projektu Ludwika Schöne i Karola Korna. Wzorowana na synagodze w Szombathely (Węgry). Źródło.

poniedziałek, 20 lutego 2012

Moja


Do Izraela wybrałam się m.in. na nietypowe zakupy ;)

Kolorowy zawrót głowy... W końcu to kraj Gwiazdy Dawida!

Moja i tylko moja :)

środa, 15 lutego 2012

Najpiękniejsza


Już kiedyś wspominałam, że cierpliwie zdobywam Koronę Synagog Polskich:);) Za najpiękniejszą uważam synagogę łańcucką, która ma w dodatku niezwykłego opiekuna, o którym kiedyś na pewno napiszę.

Z okazji Walentynek (które były wczoraj, ja o nich wspominam dzisiaj, a świętować zamierzam dopiero w sobotę:):):) mam dla Was prezent. Kolejną blogową nowość, tym razem panoramę sferyczną. W roli debiutantki wystąpi wspomniana wyżej synagoga, którą możecie dokładnie i powoli obejrzeć od środka, tu i ówdzie nawet się przemieszczając (np. na bimę, lub do tzw. Sali Lubelskiej). Zdjęcia wykonał, a potem w całość skleił Piotr. Już kilka ładnych lat temu sam zaprojektował pewne takie, jak ja to nazywam - "ustrojstwo", które umieszczone na statywie pozwala wykonać serię zdjęć w regularnych odstępach, co bardzo ułatwia późniejszy "montaż" panoramy. Zmyślny "aparacik" eliminuje drżenia ręki i nakładanie się obrazów.

Dzisiaj nie będzie żadnej dawki wiedzy, tylko obraz i - takie odnoszę wrażenie - całkiem spora dawka miłości:) Do kogo, lub czego? Z tym pytaniem zostawiam Was w towarzystwie Najpiękniejszej, po której kiedyś oprowadzę. Obiecuję także, obiecujemy:) cały cykl panoram judaistycznych.


sobota, 11 lutego 2012

Piękny lewita


Jednym z dwóch symboli nieomylnie wskazujących, kto jest pochowany w danym grobie jest dzban lewitów - potomków Lewiego, posługaczy w Świątyni Jerozolimskiej, przedstawicieli średniej warstwy społeczności żydowskiej.

Symbol j.w. występuje w wielu odmianach. Najczęściej spotykane to:
- sam dzban
- dzban i misa
- dzban przechylony nad misą
- dzban przechylony nad misą, z dzbana leje się woda
- dłoń trzymająca dzban przechylony nad misą
- dłoń trzymająca dzban przechylony nad misą, z dzbana leje się woda

Do rzadszych i ciekawszych wersji należą niewątpliwie:
- dwie dłonie trzymające dwa dzbany
- dłoń lewity z dzbanem przechylonym nad misą, nad nią dłonie kohena oczekujące na obmycie
- dłoń lewity z dzbanem przechylonym nad misą, z dzbana leje się woda, obmywając dłonie kohena

Zdjęcia j.w. pokazywałam w poście "Niech dusza jego..."
Dzisiaj kolej na niezwykłe uzupełnienie... nagrobki lewitów, na których przedstawiono dzbany malowniczo zwisające z gałęzi dębu. Obie macewy znajdują się na urokliwym kirkucie w Sławkowie.

Tu pochowany.

Żal wielki jak morze czujemy
przez śmierć uczonego chłopca
mającego 22 lata przy swojej śmierci
Cwi Hirsz
syn Aharona Mordechaja Halevi
Warszawski
zmarł w dniu szóstym* w miesiącu Ijar**
roku 1914
Niech jego dusza będzie związana w węzeł życia

*piątek
**kwiecień / maj


Mosze poszedł do nieba
zmarł swoim synom
Zbierzcie się i chwalcie go
jego sprawiedliwość, uczciwość i chwałę
W wierze pracował całe swoje życie
Będzie dobrym adwokatem dla swoich synów
Mosze Cwi
(syn?) Barucha Bendita Halevi
Fiszel
zmarł w ostatni dzień Purim*** roku 1911

***święto wypadające 14-15 Adar (luty / marzec)

Młodość, mądrość, pracowitość... Choć o zmarłych nie mówi się źle, czymś z pewnością zasłużyli sobie na tak piękne nagrobki.

Oba epitafia przetłumaczył z języka hebrajskiego mój znajomy z Izraela. W mailu napisał: "Przyznaję, że to jest taki specjalny język liturgiczny, "pogrzebowy", nie używany w codziennym hebrajskim. Religijni znają go wyśmienicie, ale ja w tych sprawach jestem zupełny goj." :) A jednak... udało się wybornie! Zahar-Dani, raz jeszcze serdecznie Ci dziękuję.

wtorek, 7 lutego 2012

Pudrowy róż


Młode, kobiece twarze,
Na ścianach pudrowy róż.
Szminka, medal Yad Vashem...

i już.

I już?

To z powodu pudrowego różu ten post. Na taki kolor kazała pomalować ściany kuratorka wystawy "Wojna to męska rzecz?". W jej tytule najważniejszy jest ów znak zapytania. Przekorny, jak sama wystawa. Szminka obok medalu Yad Vashem, obozowy pierścionek obok odznaczeń wojskowych. Kobiety bohaterki: walczące na froncie, współpracujące z podziemiem, ukrywające Żydów, a czasami po prostu zmagające się z trudną wojenną codziennością. Robotnice, przedstawicielki tzw. klasy średniej i arystokratki. Dwanaście biogramów, garść przedmiotów-pamiątek. Z muzealnej salki "Fabryki Schindlera" "zabieram" sześć portretów.

Miriam Akavia (Matylda Weinfeld) urodziła się trzykrotnie: w Krakowie, gdy przyszła na świat, w Bergen-Belsen, gdy oswobodziły ją wojska alianckie i w Izraelu, gdy zaczęła pisać. Kilkunastoletnia dziewczynka przeszła niewyobrażalną drogę: krakowskie getto, obóz "Płaszów", Auschwitz i marsz śmierci do Bergen-Belsen. Pierwsze wojenne opowiadanie Miriam jej córki powitały płaczem, a Yad Vashem nazwało literaturą.

Eugenia Manor (z domu Wohlfeiler) miała więcej szczęścia niż Miriam. Uratował ją Oskar Schindler. W "Emalii" poznała swojego przyszłego męża - Nahuma, który podarował ukochanej wojenny pierścionek z wygrawerowanymi inicjałami GW. Wciąż zdobi jej palec. Robotnicy Schindlera pracowali ciężko, ale nie byli bici, ani głodzeni. Skoszarowani w przyfabrycznym obozie czuli się względnie bezpieczni. Spacerując po szarym i smutnym obozowym placu Nahum opowiadał Gieni o niebie nad "Emalią". W tym tzw. raju rozkwitła miłość, która trwa do dziś.

Gusta Draenger zmarła w wieku 27 lat. Młoda, harda, do końca wierna swoim ideałom. Bojowniczka krakowskiego ŻOB-u, którego najsłynniejszą antyniemiecką akcją był atak na kawiarnię "Cyganeria" w grudniu 1942 roku. Wrzucone do lokalu granaty zabiły kilkunastu Niemców. W więzieniu pisała (pod pseudonimem Justyna) pamiętnik na skrawkach papieru toaletowego. Ocalał i został wydany po wojnie.

Maria Hochberg Mariańska ukrywała się na tzw. aryjskich papierach. Nie tylko, by przeżyć, ale i pomagać innym, jako współpracowniczka "Żegoty".

Zofia Tomaszewska wynajmowała pokój podającej się za Turków rodzinie żydowskiej. Gdy w wyniku donosu w domu pojawiło się gestapo, przez kuchenne okno dała znak bawiącemu się na podwórku Leonowi. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności tylko on był wtedy w domu. Chłopczyk właściwie odczytał sygnał, wymknął się niepostrzeżenie i odnalazł swoich bliskich w mieście, w porę ostrzegając przed grożącym im niebezpieczeństwem.

Aleksandra Mianowska współpracowała m.in. z Radą Pomocy Żydom "Żegota". Opiekowała się chorą Felicją Seifert. Sprawiedliwa wśród Narodów Świata.

Młode, kobiece twarze,
Na ścianach pudrowy róż.
Szminka, medal Yad Vashem...

i już.

Fot. Anna Kaczmarz. Źródło.

czwartek, 2 lutego 2012

Lornetka


Zwiedzam świat z teatralną (bo niewielka) lornetką:) Nie ma w tym żadnego drugiego dna, po prostu lubię przyglądać się detalom. Piotrek śmieje się, że w moim przypadku lornetka niczego nie przybliża, a jedynie wyrównuje wadę wzroku;) Nieoceniona okazuje się na zachwaszczonych kirkutach, gdy trudno podejść do każdej macewy, by obejrzeć i sfotografować jej symbolikę. Wówczas staję w jakimś strategicznym miejscu, lustruję teren i wybieram tylko te nagrobki, które warto uwiecznić.

Na zakończenie cytat. Może nie całkiem w temacie, ale ładny i mądry, więc zamieszczę:)

"(...) przypomina mi się odpowiedź matki, dana mi we wczesnym dzieciństwie, na zapytanie moje, dlaczego patrząc przez lornetkę, widzi się z jednej strony wszystko bliższe, a z drugiej dalsze i mniejsze, matka odpowiedziała żartobliwie: "Dlatego, żebyśmy przez szkła przybliżające i powiększające patrzyli na ludzkie zalety, a przez oddalające i pomniejszające na ludzkie wady..."" (fr. "Wspomnień" Marii Kietlińskiej)

Gdyby pokusić się o parafrazę, w dodatku w temacie tego posta, wyszłoby mniej więcej coś takiego: Obyśmy przez szkła przybliżające i powiększające patrzyli na piękno tego świata, a przez oddalające i pomniejszające na jego brzydotę;)

Wielu pięknych wrażeń i wzruszeń Wam życzę!

Izrael. Nazaret. Bazylika Zwiastowania.

Izrael. Panorama Jerozolimy z Góry Oliwnej.