niedziela, 18 lutego 2018

Kuzyn


Leżąc w łóżku i oglądając Igrzyska Olimpijskie można zacięcie walczyć o to, co najważniejsze.

Walczy mój kuzyn. Od wielu miesięcy. Najpierw w rzeszowskim, teraz krakowskim szpitalu. Na Oddziale Hematologii.

Już nie ma własnego szpiku, a nowy jeszcze nie wie, czy lubi tego obcego faceta. Wszyscy czekamy, wstrzymując oddech. Za maseczką, lub drzwiami oddziału. We własnych łóżkach i przed własnymi telewizorami. Żona kuzyna w pobliskiej kaplicy ss. Felicjanek.

Liczba leukocytów - 0. Liczba erytrocytów - 80.

Oboje są bardzo wierzący, oboje wypatrują “znaków”. Ja jestem ateistką. Rzec można do - nomen omen - szpiku kości. Jednak i ja dostrzegłam znak. Opuszczając oddział po pierwszej wizycie, próbując wyswobodzić się z jednorazowego szpitalnego fartucha mój wzrok padł na sąsiednie drzwi i wiszącą na nich tabliczkę.

Jak mogłam zapomnieć?! Ordynatorem Kliniki Hematologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie jest prof. Aleksander Skotnicki. Teraz rozumiem, skąd opinia “najlepszego tego typu oddziału w Polsce”.

Z Panem Profesorem znamy się z… synagogi. “Znamy się” - to nadużycie, ale… na pewno wzajemnie życzliwie kojarzymy.

Babcia prof. Skotnickiego - Anna Sokołowska w czasie wojny ratowała Żydów. Na skutek donosu trafiła do Ravensbrück, gdzie zginęła.

Twórcą i pierwszym dyrektorem Kliniki Hematologii był prof. Julian Aleksandrowicz. W czasie pacyfikacji krakowskiego getta wraz z żoną i synkiem Jerzym (dziś znany psychiatra i psychoterapeuta) uciekł kanałami na tzw. stronę aryjską. Gdy do mieszkania, w którym się ukrywali, przyszli szmalcownicy, połknął cyjanek. Padł na podłogę, by... po dłuższej chwili powstać z martwych. Cyjanek był zwietrzały.

Kontynuatorem dzieła Juliana Aleksandrowicza, nie tylko w wymiarze naukowym, ale także humanistycznym, jest prof. Aleksander Skotnicki. Założyciel “Stradomskiego Centrum Dialogu” i Strażnik Pamięci ocalonych z Zagłady.

W 1975 roku wyszła książka prof. Aleksandrowicza - “Wiedza stwarza nadzieję”.




piątek, 9 lutego 2018

Piekarnia


Było ciemno i mroźno. Po intensywnym dniu wracaliśmy z okolic Lanckorony, głośno się zastanawiając, w którym fast foodzie upolujemy coś na kolację.

I nagle - Eureka! W Lanckoronie jest przecież piekarnia. Piekarnia fenomen, rzec muszę.

Gdy już zamkną muzeum, sklepiki, a nawet wszystkie kawiarnie; gdy turyści znikną z Rynku, a miejscowi w domach - jest ona - ostoja światła, ciepła i niebiańskiego wprost zapachu.

Chrupiące bochenki w kilku rodzajach? Gorące bułki prosto z pieca? Drożdżówki z serem, lub kakao? Proszę bardzo! Od rana do późnego, późnego wieczora.

To rodzinny interes. Z niebagatelną, liczoną od 1925 roku tradycją.

Wyszliśmy objuczeni pieczywem. W cieple ceramicznego pieca i ponad 90-letniej historii słowa takie, jak węglowodany… gluten… nikną w mącznej mgle, topią w maśle i płynnym kakao, tracą na swojej XXI-wiecznej demoniczności.

W korytarzu piekarni dodatkowo odkryłam Gwiazdy...



czwartek, 8 lutego 2018

Witraż



Kto się przyjrzał zdjęciu - już wie. Tak, to kolejny post z cyklu “Wszędzie widzę Gwiazdy Dawida” :)

Tu na witrażu w sławnej krakowskiej Pracowni i Muzeum Witrażu, kontynuatorce tradycji Krakowskiego Zakładu Witrażów S.G. Żeleński. Działa nieprzerwanie od 1902 roku, w dodatku wciąż w tej samej kamienicy.

Mistrzowie pracują przy tych samych stołach i biegają po tych samych kręconych, wewnętrznych schodach. Tylko widok z okna znacząco się zmienił.


środa, 7 lutego 2018

Willa Róż


Była sobie “Willa Róż”… W Lanckoronie. Wsi położonej 30 km od Krakowa. Urokliwej niczym Kazimierz Dolny.

“Willa Róż” - przedwojenny pensjonat i Haus Krakau-Land. Owiana niesławną legendą luksusowego miejsca narad i wypoczynku nazistów. Ponoć bywał tu sam Hans Frank…

Co możemy zobaczyć dzisiaj? Filary flankujące wjazd na posesję i cudowną aleję donikąd.