sobota, 31 grudnia 2011

Pierwsza rzecz


Pierwszą mądrą rzecz, jaką możemy zrobić w 2012 roku, to nie używać petard.

A potem... dzień po dniu, minuta po minucie... róbmy inne, mądre rzeczy.
Drobne, codzienne. Żadnych Wielkich-Frustrujących-Noworocznych-Postanowień, z których nic nie wynika.
To jedno sobie obiecajcie. To jedno sobie obiecajmy.

Moje ulubione zdjęcie Marka Lasyka :) Źródło.

niedziela, 25 grudnia 2011

Kołysanka


"Lulu, aj lulaj li,
Śpij sobie, synku mój, śpij.

Niech cię, perełko, sen oplata,
Niech cię kołysze moja nuta;
Po co ci spieszyć się do świata,
Po co masz pchać się w gorzkie tutaj.

(...)

Bo życie, mój mały, nie takie jest wcale,
Jak zdaje się w matki ramionach.
I poznasz ciemniejszy człowieka kawałek,
Z podłością ty jeszcze się spotkasz.

I przytrafią się tacy, co w twarz rzucą ci,
Żeś odmieniec, żeś wróg, żeś przeklęty jest... Żyd!


Niech cię, aniołku, sen oplata,
Niech cię z marzenia nic nie budzi;
Po co ci spieszyć się do świata,
Po co masz spieszyć się do... ludzi.

Lulu, aj lulaj lu,
Lepiej tam w snach niźli tu.
Lulu, aj lulaj la,
Lepiej jest tam - w twoich snach."

/fr. "Kołysanki" ze spektaklu "Aj waj! czyli historie z cynamonem", sł. Rafał Kmita/

sobota, 24 grudnia 2011

Po prostu życzenia


Banalne życzenia na niebanalne życie... Miłości, zdrowia i pieniędzy! :) W kolejności (i ilości) malejącej. Miłość jest najważniejsza, w dodatku wynagradza ewentualne braki zdrowotne i materialne. Pieniędzy zaś życzę Wam tak w sam raz, żeby w ich nadmiarze, lub niedostatku nie zatraciły się sprawy pierwszoplanowe.

Wszystko jak wyżej gwarantuje błogi spokój. Niech zagości w Waszych świątecznych domach!


wtorek, 20 grudnia 2011

Chanuka po polsku


"Widzisz, dawniej dziad mój, krawiec z Toporowa,
Wiódł w ten wieczór mnie do okna i całował -
I zapalał żółtą ręką po kolei
Osiem świateł smutku i nadziei..."

/Maurycy Szymel, fr. wiersza "Zapal świeczkę chanukową"/

rys. Toby Knobel Fluek, źródło

sobota, 17 grudnia 2011

Koszerny contra trefny


O tak! Wchodzimy na rozległy i grząski teren jednego z najważniejszych aspektów judaizmu, czyli zasad kaszrutu. Gdy ktoś prosi mnie o wyjaśnienie, czym jest koszerność, zawsze pytam, ile ma czasu? :) Koszerny - odpowiedni. Trefny - nieczysty rytualnie. Te pojęcia odnoszą się do każdego aspektu życia religijnego Żyda, ale dzisiaj zawęzimy je do żydowskiej kuchni. Na czym polega jej prowadzenie?

(1) Istnieją koszerne i trefne gatunki zwierząt. Oczywiście spożywanie tych drugich jest zabronione.
(2) Zwierzę koszerne gatunkowo musi zostać poddane ubojowi rytualnemu.
(3) W judaizmie istnieje całkowity zakaz spożywania krwi.
(4) Nie można łączyć potraw mięsnych z mlecznymi.

Każdy z punktów j.w. to temat na oddzielnego posta i takie już dziś Wam obiecuję.

Ubój rytualny - szechita:

- dokonuje go wykwalifikowany rzezak - szojchet
- kandydat na szojcheta (oczywiście mężczyzna) powinien być bogobojny, zrównoważony emocjonalnie, nie mieć żadnych ułomności (nie może np. kuleć)
- uboju dokonuje się przy pomocy specjalnego, odpowiednio długiego noża, o ostrzu ostrym, gładkim i bez jednej skazy
- śmierć zwierzęcia powinna być natychmiastowa, jak najmniej bolesna, od jednego pociągnięcia nożem
- szojchet wycina nerw kulszowy (niekoszerna część koszernego zwierzęcia) i sprawdza stan organów wewnętrznych (chore, lub anormalne (np. przerośnięte, niewykształcone) powodują, że mięso jest trefne)
- mięso pozbawiane jest całej krwi (odkrwawianie tuszy, moczenie płatów mięsa w słonej wodzie, opiekanie)
- wszelkie drastyczne formy zabijania zwierząt są zakazane (a więc np. polowanie (tu wątpliwy jest także aspekt zadawania śmierci dla zabawy, czy przyjemności, niekoniecznie w celu pozyskania pokarmu), nabijanie ryb na ostrze)

Na koniec ciekawostka. Bóg pozwolił Żydom jeść mięso dopiero po Potopie. Tak więc ideałem Tory jest wegetarianizm.

Pieczęć do oznaczania koszernego mięsa, początek XX wieku. Wystawa judaików w Muzeum w Wieliczce.

niedziela, 11 grudnia 2011

Krem, który ma sto lat!


Pewnie nie jestem kobietą luksusową, skoro na pytanie o najbardziej znany krem, na końcu języka mam jedną tylko markę - NIVEA. A przecież mogłaby to być np. Helena Rubinstein - chociażby ze względu na zainteresowania piszącej i pochodzenie opisywanej :), ale nie - NIVEA i już! I tu prawdopodobnie zadziwię niektórych Szanownych Czytelników stwierdzeniem, że NIVEA ma także żydowskie korzenie :)

Nad recepturą kremu pracował m.in. chemik
Izaak Lifschutz, a właścicielem produkującej go firmy Beiersdorf był pochodzący z Gliwic aptekarz Oskar Troplowitz. Pierwszy i najsłynniejszy po dziś dzień produkt firma wypuściła na rynek w 1911 roku. Oprócz kremu furorę zrobiły: pasta do zębów, szminki w sztyfcie, a także plastry opatrunkowe. O tym wszystkim ja sama dowiedziałam się niedawno, podczas zwiedzania gliwickiego starego cmentarza żydowskiego, na którym znajdują się nagrobki rodziny założyciela koncernu (Oskar spoczywa w Hamburgu).

Co do samych kosmetyków... Lubię (teraz jeszcze bardziej:), używam, a dzisiaj także o nich piszę. Śnieżnej bieli na kolejne 100 lat!


Gliwice, cmentarz Na Piasku. Nagrobki rodziny Troplowitz.

wtorek, 6 grudnia 2011

Wyrób tałesów


Lata 90-te to czas, kiedy jeszcze nie przemierzałam krakowskiego Kazimierza wzdłuż i wszerz. Lata 90-te to czas, kiedy jeszcze nie interesował mnie żydowski świat. Wiele jego atrybutów zniknęło bezpowrotnie. Marna pociecha, że nie tylko dla mnie. Marna pociecha, że jeszcze bardziej mogłam się spóźnić.

Kraków, ul. Paulińska. Napis "Wyrób tałesów" przed i po (skuciu tynku). W tym miejscu stoi teraz jakaś "plomba" (bodajże hotel).
Fot. Wojciech Wilczyk. Publikacja za zgodą autora, który był tak miły i podesłał mi oba zdjęcia. Przy okazji polecam album Pana Wojciecha "Niewinne oko nie istnieje".

sobota, 3 grudnia 2011

Róża


"Wczoraj, kiedy twoje imię
Ktoś wymówił przy mnie głośno,
Tak mi było, jakby róża
Przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
Odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?"

/fr. "Nic dwa razy" Wisława Szymborska/

Kraków, ul. Miodowa

Kraków, ul. Miodowa

Pszczyna

Andrychów

Wrocław, ul. Ślężna

Wrocław, ul. Ślężna

Wrocław, ul. Ślężna

Gliwice, stary cmentarz żydowski

poniedziałek, 28 listopada 2011

Mezuza


Co to takiego mezuza?

- jeden ze świętych tekstów żydowskich, na który składają się dwa fragmenty Tory, w tym modlitwa "Szma Israel, Adonaj Elohejnu, Adonaj echad..." ("Słuchaj Izraelu, Pan jest Bogiem naszym, Pan jest jeden...")
- zapisywana ręką sofera (pisarz gminy żydowskiej) na koszernym kawałku pergaminu, zgodnie z wymogami halachy
- umieszczana w specjalnym podłużnym pojemniku (stąd przyjęło się nazywać mezuzą całość: pojemnik wraz z pergaminem), przymocowywanym do prawej futryny drzwi wejściowych żydowskiego domu, w wydrążonym pod kształt pojemnika otworze
- mocowana ukośnie (kompromis pomiędzy rabinami - zwolennikami wieszania pionowego, a zwolennikami wieszania poziomego), na 2/3 wysokości framugi
- pojemnik może być wykonany z drewna, plastiku, metalu, w tym także szlachetnego
- "ortodoksyjny" pojemnik powinien mieć otwór (osłonięty np. szybką, lub metalową plecionką), przez który widać literę "szin", wypisaną ręką sofera na odwrocie zwiniętego pergaminu
- jeśli pojemnik nie posiada otworu, literę "szin" w formie zdobienia umieszcza się na zewnętrznej części pojemnika
- mezuzą można oznaczyć także żydowskie biuro, przedsiębiorstwo, restaurację
- mezuzy można umieszczać także na futrynie każdych (z wyjątkiem toalety) drzwi wewnętrznych domu, czy mieszkania
- pobożny Żyd przy wejściu i wyjściu dotyka mezuzę dwoma palcami (wskazującym i środkowym), następnie palce przykłada do ust - na znak szacunku i pamięci o wypełnianiu przykazań
- umieszczanie mezuzy "(...) na bramach i na odrzwiach domu twego" to nakaz Tory

Temat z pewnością nie został wyczerpany :)

Oświęcim. Synagoga Chewra Lomdei Misznajot.

Lublin. Uczelnia Mędrców Lublina.

Łańcut. Ekspozycja w synagodze.

Kraków. Galicia Jewish Museum.

Kraków. "Dawno temu na Kazimierzu".

Kraków. "Dawno temu na Kazimierzu".

Kraków. Galeria "Szalom".

Z kolekcji bg.

Z kolekcji bg.

Z kolekcji bg.

wtorek, 22 listopada 2011

Candy


W zorganizowanym przez "Pełnię lata w domu Tymianka" candy można wygrać foremki do ciastek. Zależy mi na jednej - w kształcie korony. Od dawna bowiem marzę o upieczeniu ciasteczek w - nazwijmy to żydowskim kształcie. Korona Ori (autorka tymiankowego bloga) bardzo przypomina judaistyczną.

„Są trzy korony: korona Tory, korona kapłaństwa i korona królestwa, ale korona dobrego imienia jest ponad nimi” (Pirke Awot). To symbol bardzo często spotykany na macewach, synagogalnych parochetach, ozdobach Tory, lampkach chanukowych itd. itp.

Nie wiem, czy po zjedzeniu ciasteczek w kształcie korony będę mądrzejsza, na pewno grubsza ;):) Nieważne, i tak ustawiam się w kolejce do tymiankowego candy, licząc na łut szczęścia.

Źródło

środa, 16 listopada 2011

Moje, twoje, nasze życie


Wybitny autor, dobry tekst, dynamiczna gra aktorska, oszczędna scenografia... Wystarczy, by z teatru wyjść zadowolonym, ba! - poruszonym.

Hanoch Levin i jego dramaty. Tu śmiech miesza się z płaczem, ironia ze wzruszeniem, głębsza refleksja z grubym dowcipem. Nie inaczej jest w "Udręce życia", zaliczanej do nurtu komedii rodzinnych. Nooo, nie-taka-to-znowu komedia, to pewne.

Lewiwa i Jona - małżeństwo z wieloletnim stażem. Kochają się i nienawidzą, chcą się rozstać i żyć bez siebie nie mogą. On na niby się wyprowadza, ona na serio go zatrzymuje. Wspomnienia, wyrzuty, niezrealizowane marzenia, zaprzepaszczone szanse... Kłótnie i pojednania - a wszystko to w jedną długą noc, podczas której małżonków nieoczekiwanie odwiedza znajomy - Gunkel. Przechodził ulicą i zobaczył światło w oknie mieszkania Popochów.

Oddajmy głos bohaterom Levina. Garść cytatów j.n. to kwintesencja sztuki.

- "Udało mi się bardzo źle w życiu." (Jona)
- "Wiem, jak wam źle, ale macie przynajmniej jedno drugiego, żeby na siebie szczekać. Ja nie mam na kogo szczekać." (Gunkel)
- "Wstań dokończyć ze mną udrękę życia!" (Lewiwa do zmarłego Jony)
- "Nasze życie musi ich interesować. Będzie to kiedyś także ich życie." (Lewiwa w stronę publiczności)

"Udręka życia" na deskach Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

Źródło

sobota, 12 listopada 2011

Żydowski Sosnowiec


"Tu każda sień, piwnica sekrety odsłania,
Godne homeryckiego patosu i mocy."
/Leopold Lewin/

Dzwonek do dozorcy w kamienicy, która była niegdyś siedzibą wielu organizacji syjonistycznych, ul. Małachowskiego.

Brama w kamienicy j.w. Pierwsza część daty: tysiąc dziewięćset...

Brama j.w. Tysiąc dziewięćset... dziesięć.

Podwórko kamienicy, w której urodził się i mieszkał wraz z rodziną do momentu wyjazdu do Warszawy Władysław Szpilman, ul. Targowa, tylna oficyna, II piętro. W kamienicy tej przed wojną mieszkał również malarz Jakub Zim i to on podobno ostatecznie wskazał, które mieszkanie należało do Szpilmanów.

Kamienica z kuczką na dachu, ul. Modrzejowska.

Zbliżenie na kuczkę.

Kafle w sieni jednej z kamienic, ul. Wyszyńskiego.

Symboliczne menory wkomponowane w balkonowe balustrady. W samym Sosnowcu jest ich podobno kilkanaście.

Swego czasu... "Śladami 23000 sosnowieckich Żydów" oprowadzał Grzegorz Onyszko z Fundacji "Brama Cukermana".

wtorek, 8 listopada 2011

W myślach czytanie...


Z maila od przyjaciółki:

"...powiem tak... to był znak, impuls, nie-przypadek...
szłam wzdłuż ulicy Głogowskiej*, średnio zainteresowana otoczeniem, zamyślona... ciągnąc za sobą walizeczkę na kółkach, na której postawioną miałam torbę z kotami...** całość może niezbyt ciężka (no i te kółeczka), ale terkocząca po chodniku i niekoniecznie łatwa w manewrowaniu.... zatrzymałam się, żeby zmienić rękę, bo pobolewała już... i pomyślałam - puszczę Oli wiadomość przy owej okazji - że dotarłam... i w tej chwili ją zobaczyłam!!! - Gwiazdę tuż obok mnie :)
musiałam wzbudzić zainteresowanie stojących w korku "obok" kierowców, gdyż dość gwałtownie zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu aparatu i telefonu jednocześnie... przytrzymując przy tym piramidkę walizkową :))) co najmniej jakby Gwiazda miała zaraz zniknąć :)
wciąż nie mogę uwierzyć, że moje spojrzenie padło na tę bramę dokładnie w chwili myśli o Tobie....
a teraz czytam, że w tej samej chwili Ty pisałaś o Gwieździe*** :)
czyż to nie wspaniałe?!
Oto Gwiazda dla Ciebie.... oto Gwiazda dla Bobe Majse...
aaa... dorzucam jeszcze zdjęcie dokumentujące udział Izraela w wystawie kociej****... niestety nie zdążyłam pstryknąć fotki, gdy Izrael był prezentowany i pani paradowała po wybiegu łopocząc flagą....
ale jak Ci powiem, że poszłam zobaczyć na chwilkę prezentację państw na otwarcie (zostawiając dziewczyny na stoisku*****) i trafiłam tam idealnie w momencie, gdy po wybiegu "szła" Gwiazda - to mi uwierzysz?..... z wrażenia nie umiałam włączyć aparatu i dlatego nie uwieczniłam tej chwili... tylko sam jej koniec :):)"

* ul. Głogowska w Poznaniu
** tzw. koty klamkowe, które m.in. szyje (a szyje przepięknie) Kasia
*** w momencie, gdy przyszedł SMS od Kasi, zwierzałam się "na brudno": Bobe Majse ma dwie słabości: wszelkie Gwiazdy Dawida, oraz ślady po mezuzach
**** program wystawy
***** stoisko z pracami na "kocie" tematy

Pozwolicie, że z wrażenia nie napiszę nic więcej?

Poznań, ul. Głogowska. Brama prowadząca na podwórko, które jest ostatnim skrawkiem dawnego kirkutu, założonego ponad dwieście lat temu. Na zniszczonym przez nazistów cmentarzu, po wojnie wybudowano pawilony Międzynarodowych Targów Poznańskich.

Druga od lewej...

czwartek, 3 listopada 2011

Pierwsze skrzypce wśród musicali


Wyreżyserowany przez Normana Jewisona.
Zainspirowany powieścią klasyka literatury jidysz o pseudonimie Szolem Alejchem.
Z genialnym Chaimem Topolem w roli głównej.

Dość zagadek! Chodzi oczywiście o "Skrzypka na dachu". Dla mnie to archetyp żydowskości. Sukces filmu polega na tym, że równie dobrze ogląda się go ze znajomością tematu, jak i bez. Nie musi, choć może stanowić wspaniałą lekcję żydowskiej kultury i tradycji. Na taką lekcję - pierwszą z wielu - chcę Was dzisiaj zaprosić.

Scena, w której Tewje objaśnia, czym jest Tradycja.

Tora nie nakazuje pobożnym Żydom noszenia nakrycia głowy. Zwyczaj ten upamiętnia czasy Świątyni Jerozolimskiej i rytualny strój arcykapłana, którego część stanowiła tiara. Inne wytłumaczenie niosą Diaspora i mroczne czasy Średniowiecza. W 1215 roku niechętny Żydom kościół katolicki wprowadza tzw. znaki hańby - m.in. charakterystyczne szpiczaste czapki, które Żydzi muszą nosić, by odróżniać się od chrześcijan.

Talit katan (mały tałes) to rodzaj zakładanej pod ubranie kamizelki z białego płótna, nie zszytej po bokach, z przodu zdobionej tak jak tałes - granatowymi lub czarnymi pasami, z przymocowanymi na rogach cicit – frędzlami, które należy wypuścić na wierzch spodni. Cicit przypominają Żydom o 613 nakazach i zakazach, których powinien przestrzegać każdy wyznawca judaizmu.

Halacha (żydowskie prawo) reguluje każdy aspekt życia pobożnego Żyda. Dlatego w judaizmie ortodoksyjnym nie możemy rozdzielić tego, co świeckie od tego, co religijne. Obie te płaszczyzny przenikają się wzajemnie i uzupełniają. Poza tym każda z płci ma przypisane określone role: kobiety zajmują się domem i wychowują dzieci, a mężczyźni utrzymują rodzinę i studiują święte księgi. Odwieczny porządek rzeczy pozwala Żydom zachować równowagę. Jak mówi Tewje: "Każdy wie, kim jest i czego od niego oczekuje Bóg."



Źródło

środa, 2 listopada 2011

Listopadowo


Zwiedzając liczne kirkuty zauważam czasami znicze z krzyżem. Nie śmieszą mnie, nie oburzają. To mimo wszystko miły, wzruszający dowód pamięci.

Kirkut w Dukli.

wtorek, 1 listopada 2011

"I nikogo nie braknie..."


"(...) Matka, siostra wita
Synów, braci, przyjaciół - są wszyscy! są wszyscy!
Przy jednym siedzą stole, przy czarach nalanych;
A wczoraj tak dalecy - a dzisiaj tak bliscy.
I nikogo nie braknie oprócz zapomnianych."

/"W sztambuchu Marii Wodzińskiej" Juliusz Słowacki/


poniedziałek, 31 października 2011

Konkret


Wiele ci cymesów w kuchni żydowskiej... Na słodko i na poważnie... Tylko kolor zawsze jeden - marchewkowy. Bo w cymesie marchewka być musi. I cynamon. Amen.

Dzisiaj wersja obiadowa, mięsna, konkretna - cymes z wołowiną.

Składniki:
- 1/2 kg wołowiny
- kilka marchewek
- kilka ziemniaków
- oliwa z oliwek
- cynamon
- sól
- pieprz

Przepis:
Mięso i ziemniaki pokroić w kostkę, marchew w talarki. Na oliwie z oliwek podsmażyć wołowinę. Dodać ziemniaki, marchew, sól, pieprz, oraz cynamon do smaku. Dusić pod przykryciem do miękkości, podlewając od czasu do czasu niewielką ilością wody.

A gdyby tak do mięsa dodać jeszcze miód i starty korzeń imbiru? Albo sok ze świeżej pomarańczy? A nie mówiłam?! Wiele ci cymesów w kuchni żydowskiej...


sobota, 29 października 2011

Inny Leżajsk


Leżajsk to oczywiście słynny kirkut z ohelem cadyka Elimelecha. Oczywiście. A ja dzisiaj przekornie pokażę coś innego :) Pewną starą pożydowską chatkę, przycupniętą na przeciwległym do cmentarza wzgórzu, w której odrzwiach zachował się cudnej urody ślad po mezuzie. Bobe Majse ma dwie słabości: wszelkie Gwiazdy Dawida, oraz... ślady po mezuzach właśnie.

Do wnętrza zamkniętego domku udało się zajrzeć przez niskie okna. Podłoga z desek, piec... Te drobiazgi wystarczyły, by pobudzić wyobraźnię, podsunąć jej wizję miejsca na nowo tętniącego życiem. Domek można przecież wyremontować, oczywiście z maksymalnym poszanowaniem pierwotnej tkanki i stworzyć w nim klimatyczny lokal: kawiarnię, małą restaurację, a może i jedno, i drugie? Okno na pięterku - obietnica dodatkowego metrażu, metrażu z widokiem.

To mogłoby się udać... Skrzypiące schody, koronkowe serwetki, świece... Rosół z kulkami macowymi i cynamonowa herbatka. Cymes! Takiego miejsca w Leżajsku jeszcze nie ma.




środa, 26 października 2011

Tajemnice ulicy Szerokiej


Właśnie sobie uświadomiłam, że tytułowych tajemnic jest co najmniej kilka. O dwóch już pisałam w postach "Megale Amukot" i "Lampka". Czas na kolejną - co ważniejsze - nie ostatnią.

W północnej części ulicy Szerokiej znajduje się niewielki zielony skwerek, otoczony ogrodzeniem w kształcie menor. Stojący tuż przy nim pomnik, poświęcony krakowskim ofiarom Holokaustu, nie nawiązuje do żadnych tragicznych wydarzeń z tego konkretnego miejsca, choć tak może się wydawać przypadkowym przechodniom. Przed wiekami mieścił się tu... kirkut. Trzeci w dziejach Krakowa (w rozumieniu dzisiejszych granic administracyjnych), a drugi w Kazimierzu. Trzeba bowiem pamiętać, że obecna dzielnica była niegdyś (1335 - 1800) odrębnym miastem.

Z cmentarzem wiąże się jedna z bardziej znanych kazimierskich legend. Pewnego razu wydawano za mąż ubogą żydowską sierotę. Gmina długo nie mogła zebrać wystarczającej kwoty na wiano dla panny młodej, dlatego ślub i wesele wypadły w Szabat. Rozgniewany złamaniem przepisów Szabatu Bóg srodze ukarał nowożeńców (druga wersja legendy powiada, że także wszystkich weselnych gości). Rozstąpiła się pod nimi ziemia i pochłonęła ich na zawsze. Działo się to przed synagogą Remu, w miejscu dzisiejszego skwerku z pomnikiem.

Biorąc pod uwagę niewielkie gabaryty cmentarza, a także przyjmując, iż w każdej legendzie tkwi ziarno prawdy, historyk sztuki - prof. Bogusław Krasnowolski postawił hipotezę, iż ów kirkut mógł służyć społeczności żydowskiej jako miejsce pochówku osób wyklętych, np. przestępców. Choć nienaukowa, teoria ta wydaje się być bardzo prawdopodobna.


Przed wojną kirkut bez macew otoczony był murem. Źródło

poniedziałek, 24 października 2011

Urodziny


Mała rocznica, małe świętowanie... Kto zgadnie? Tak, to już dwa lata istnienia Bobe Majse, dwa lata mojego blogowania i Waszego wspaniałego dopingu!

Wznosząc toast za Wasze zdrowie, gorąco dziękuję i... zapraszam, zapraszam, zapraszam.