piątek, 24 kwietnia 2020

Lekarz w czasach zarazy


Po obejrzeniu kolejnych Wiadomości wracam do lektury “Bibliotekarki z Auschwitz” i natrafiam na taki oto fragment:
 
“Mówi się, że jednym z dokonań doktora najwyżej cenionych przez komendanta Auschwitz Rudolfa Hössa było zlikwidowanie, pod koniec roku 1943, w Birkenau groźnego ogniska tyfusu, na który zdążyło już zapaść siedem tysięcy kobiet. Rozmnożenie się w barakach wszy groziło wybuchem niekontrolowanej epidemii. Mengele znalazł jednak rozwiązanie. Polecił wysłać do komory gazowej cały sześćsetosobowy barak żeński, a potem dokładnie pomieszczenie odkazić. Przed barakiem ustawiono balie i zestaw do dezynfekcji i kazano wszystkim kobietom z sąsiedniego baraku, nim zajmą czysty, poddać się najpierw odpowiedniemu zabiegowi. Później dezynfekcja została przeprowadzona w ich dawnym baraku i tak po kolei. W ten sposób udało się Mengelemu zapobiec rozszerzeniu epidemii. Władze gratulowały doktorowi, powstał nawet projekt odznaczenia go medalem…”

/”Bibliotekarka z Auschwitz”, Antonio G. Iturbe/

środa, 15 kwietnia 2020

Pamięć 2020


Nie było Marszu, jest Pamięć, którą można kultywować w domowym zaciszu.


Marsz Pamięci 2019, pracownicy naukowi Instytutu Judaistyki UJ przed pomnikiem żydowskich ofiar obozu “Płaszów”.

poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Singer w Bronowicach


DOMUS CORNUS AUREI - Dom “Pod Złotym Rogiem” zwraca moją uwagę podczas spaceru w Bronowicach. Internet podsuwa lakoniczną informację, że powstał na fundamentach chaty Jadwigi Mikołajczykówny (Panna Młoda z “Wesela” Wyspiańskiego). 
 
Bryła domu, róg na frontonie, fresk autorstwa Zbigniewa Rabsztyna i… ogrodzenie z maszyn do szycia Singer. 

Odczuwam informacyjny niedosyt...




sobota, 11 kwietnia 2020

Wielkanoc


Powinnam pisać o Pesach, ale… w najbliższym Lidlu, w którym robię kompleksowe zakupy nie było nawet macy. 
 
Będzie zatem Wielkanoc, a o Pesach możecie przeczytać tutaj i tutaj.

Świat stanął na głowie, Bobe Majse także ma prawo ;) Zacisznego świętowania świąt wszelakich.




Miechunka zwana także "żydowską wiśnią".

czwartek, 9 kwietnia 2020

Zbliżenie XVI


“Przyniósł mi daktyle. W dawnym życiu lubiliśmy ich dziwną słodycz, prawdziwą obietnicę orientalnego słońca. Teraz ledwie spróbowałam, a on jadł je powoli, jakby nigdy nic. Podłużne pestki delikatnie sadowił na serwetce. Był nie z tego świata. Siedział przy mnie, czasem dotykał ręki, ale nie czułam jego bliskości. Był osobny, nieobecny duchem. Czyżby nie wiedział, nie chciał wiedzieć, co się stało i dlaczego. Dlaczego ja targnęłam się na życie, jaka w tym jego rola i co to znaczy na przyszłość. Pierwszy raz tak dotkliwie poczułam, że mnie nie kocha. Że słowa, których używa w swoich barokowych wyznaniach, do prawdziwych uczuć mają się nijak, są co najwyżej ich groteskowymi cieniami. I że on tego wcale nie zauważa. Że niczego nie rozumie…”

/fr. książki “Narzeczona Schulza”, Agata Tuszyńska/

“Gdy wyzdrowiałam, natychmiast rzuciłam pracę w Warszawie i wróciłam do rodziców. Tam odwiedził mię Bruno. Okazał mi wiele troski, oddania, nawiózł fig i daktyli, które sam tak lubił, czuł się winny, zupełnie bezpodstawnie, bo był samą tylko dobrocią, a motywy, które kierowały jego wyborem, były “nie z tego świata”. Z choroby, z tej drugiej strony, wróciłam do życia zupełnie odmieniona. Oddaliłam się od Bruna o całe wieki. Nie czułam już nic, znikło całe uniesienie, w którym trwałam prawie cztery lata”.

/fr. listu Józefiny Szelińskiej do Jerzego Ficowskiego; “Księga listów”, Bruno Schulz/


Kraj pochodzenia - Izrael.

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Korona


Korona, którą noszę nie ma nic wspólnego z koronawirusem. Jestem królową dobrego życia!
 
W dobie pandemii funkcjonuję nieomal tak samo, jak przed nią. Oczywiście stosuję się do narzuconych restrykcji, ale z umiarem i rozsądkiem. W hipermarkecie nie mam nic do gadania: muszę zdezynfekować dłonie, a podczas zakupów nosić foliowe rękawiczki. W zamian zachwyca mnie komfort zakupów! Po godzinnym oczekiwaniu na słońcu i pogaduszek z Piotrem wchodzę do pustego nieomal sklepu i mogę wybierać, przebierać do woli. Nikt mi nie przeszkadza, nikt się nie pcha, nie wyrywa marchewki, ani najładniejszego bukietu tulipanów. Zakupy stały się moją rozrywką i przyjemnością.

Siłą obostrzeń życie koncentruje się w domu. Nie mam z tym żadnych problemów, choć trochę brakuje teatrów, zróżnicowanych spacerów, wycieczek. Jednak dom lubię najbardziej. Siebie i dom - oto właściwa hierarchia.

W dobie pandemii nie muszę wynajdywać ekstra zajęć. Generalne porządki robimy na jesieni, teraz możemy co najwyżej umyć okna. Czytam, piszę (stali czytelnicy z pewnością zauważyli wzrost liczby postów), oglądam filmy, słucham ciekawych ludzi online, układam puzzle. Gotujemy pyszne obiadki z tego, co z taką radością przynoszę ze sklepu. Żyjemy… po prostu normalnie.

Wiedziałam to zawsze, a teraz dodatkowo testuję: nie potrzebuję wielkich wydarzeń, by czuć radość i zadowolenie, potrafię się cieszyć drobiazgami, świetnie odnajduję się w swoim towarzystwie, potrafię zająć sobie czas na 150%, nie nudzę się i nie marudzę, mam dystans do dóbr materialnych, dostrzegam wiele plusów (ogólnych i osobistych) zaistniałej sytuacji.

Wirusa się nie boję. Zostanie z nami - to pewne. Obchodzi mnie dramat porzucanych zwierząt i ludzi, którzy tracą pracę. 


To bodaj jedyne (poza kulinariami) świeżo zrobione zdjęcie. Ze sklepu wracam z naręczem kwiatów. Niech żyje wiosna! Może ta fotka osłodzi życie tym, którzy są w trudnej sytuacji. Nie wiem, czy będzie dobrze, ale… zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie. Sytuacje graniczne inicjują duże zmiany, a te bywają zbawienne. I to akurat mogę Wam potwierdzić osobiście. Wierzcie w siebie! - tylko to się liczy.
 
Żeby nie zabrzmiało jak wyświechtany frazes, dodam - wierzcie bazując na wcześniejszych doświadczeniach. Na pewno nie raz przeżyliście już coś trudnego, a mimo to jesteście, gdzie jesteście. Udało się, poradziliście sobie. Wiele razy udowodniliście, że potraficie zadbać o siebie, dać sobie w życiu radę, przezwyciężyć trudności, rozwiązać problemy. Czerpcie siłę z przeszłych trudnych zdarzeń, które już dawno za Wami.

niedziela, 5 kwietnia 2020

Ostatnie nabożeństwo


Gdy w mieście powstaje druga synagoga, zwykle zyskuje miano “nowej”, zaś jej poprzedniczkę zaczynają zwać “starą”. Nie inaczej było w Opolu.
 
Rzadko natomiast zdarza się, że któraś z nich traci swą liturgiczną funkcję; zwykle obie działają równolegle. Opolska gmina żydowska sprzedała starą synagogę, by dokończyć budowę nowej.

Pożegnalne nabożeństwo odprawiono 21 czerwca 1897 roku. 


Trudno powiedzieć, czy to świecki charakter budynku zapewnił mu ocalenie czterdzieści jeden lat później - podczas pogromu zwanego Nocą Kryształową, a także w czasie II wojny światowej.

Nową Synagogę dziś upamiętnia już tylko monument...


sobota, 4 kwietnia 2020

Na szlaku


Taką oto zoczyłam tabliczkę…


Wspaniały projekt i inicjatywa! Do tej pory są ponoć 4 takie oznaczenia śladów po mezuzach w Krakowie: na Wawrzyńca 16, Orzeszkowej 9, Sebastiana 34 i Limanowskiego 47. Znam o wiele więcej zachowanych śladów; anonimowy pomysłodawca projektu pewnie też. Liczymy zatem na kontynuację.

Tabliczka nie tylko wskazuje żydowski niegdyś dom, informuje o jego właścicielach, mieszkańcach, ale przede wszystkim ratuje sam ślad! Tak szybko znikają, bo… remont, wandalizm, bezmyślność, niewiedza...

piątek, 3 kwietnia 2020

Pod Irysami


Ta pretensjonalnie nazwana restauracja mieści się w budynku dawnej synagogi w Skawinie pod Krakowem. Architektury nie sposób pomylić z czymkolwiek innym. Przetrwał... to jedyna jego zaleta.

Strawa materialna zastąpiła duchową, ot - jeszcze jedna sala bankietowa na komunie, stypy i prowincjonalne bankiety. Jej wystrój rani co wrażliwsze oko.

Nie miałabym nic przeciwko klimatycznej, żydowskiej knajpce, a najlepiej… żydowskiemu szynkowi! Miejscu, które zarabia, ale równocześnie ma świadomość swojej historii, funkcji; edukuje, szanuje, przybliża.


Gdy synagoga była jeszcze synagogą, nazywała się Chewra Tehilim - Bractwa Psalmowego.

“(...) W moim utrapieniu wzywam Pana
i wołam do mojego Boga;
usłyszał On mój głos ze swojej świątyni,
a krzyk mój dotarł do Jego uszu.
Zatrzęsła się i zadrżała ziemia,
posady gór się poruszyły,
zatrzęsły się, bo On zapłonął gniewem.
Uniósł się dym z Jego nozdrzy,
a z Jego ust - pochłaniający ogień:
od niego zapaliły się węgle.
Nagiął On niebiosa i zstąpił,
a czarna chmura była pod Jego stopami.
Lecąc cwałował na cherubie,
a skrzydła wiatru Go niosły.
Przywdział mrok niby zasłonę wokół siebie,
jako okrycie ciemną wodę, gęste chmury.
Od blasku Jego obecności
rozżarzyły się węgle ogniste.
Pan odezwał się z nieba grzmotem,
to głos swój dał słyszeć Najwyższy,
wypuścił swe strzały i rozproszył wrogów…”

/fr. Psalmu 18/ 

czwartek, 2 kwietnia 2020

Dachy


Dachy, dachy Kazimierza! A konkretnie najstarszej części dawnego żydowskiego miasta. Ulica Szeroka - tak, to ona!
Nieco w głębi, dotykający zieleni cmentarza biały budynek Synagogi Remu (z półokrągłym oknem), pomiędzy ulicą Szeroką a Wawelem.
Widok na zachodnią (głównie) pierzeję ulicy Szerokiej. Zza dużego drzewa wyziera fragment ceglanej Synagogi Starej (trzy półokrągło zwieńczone okna nad wejściem) - część z przedsionkiem, klatką schodową, pomieszczeniami biurowymi / szkoleniowymi (obecnie).
Synagoga Wolfa Poppera, przypory ściany zachodniej, fragment małego dziedzińca od ulicy Szerokiej.
Te fakty są często mylone, dlatego wyjaśniam: w 1335 roku król Kazimierz Wielki lokował odrębne od Krakowa miasto, które nazwał - od swego imienia - Kazimierzem. Oczywiście było to miasto chrześcijańskie, w którym pozwolił osiedlić się Żydom. Centrum dzielnicy żydowskiej stanowiła ulica Szeroka. 
Powrót do źródeł… z tarasu Hotelu Rubinstein w maju 2019 roku.