niedziela, 31 maja 2015

Mak


Główki maku to uniwersalny symbol śmierci, snu, zapomnienia. Rzadko pojawia się na nagrobkach żydowskich. Piękny przykład znalazłam w Pszczynie.

Z mleczka makowego, produkowanego przez niedojrzałe makówki powstaje opium.

Papaver somniferum (łac. nazwa maku lekarskiego) - “papka dziecięca sprowadzająca sen”.

Lajla tow!

 


środa, 27 maja 2015

Bluszcz


Zasłania, wypełnia, zawłaszcza.
Zdobi, otula, chroni.


Cmentarz żydowski w Gliwicach.

wtorek, 26 maja 2015

Happy again!


Uwielbiam niespodzianki w przestrzeni miejskiej! A ten roześmiany bohater “Deszczowej piosenki” nie tylko trzyma się rynny, a nie latarni, co zdecydowanie lepiej koresponduje z powyższym tytułem, to jeszcze zdobi jedno z moich ulubionych skrzyżowań: ulicy Rabina Meiselsa z ulicą Bożego Ciała.

Przygotowujący się do zrobienia zdjęcia Piotrek mruknął: “Przydałby się jeszcze facet z parasolem.”


Mówisz i masz!


sobota, 23 maja 2015

Tora


Dziś o zachodzie słońca rozpoczęło się święto Szawuot, upamiętniające nadanie Żydom Tory na Górze Synaj.





środa, 20 maja 2015

MDDK


Wspaniałą niespodzianką tegorocznych Małopolskich Dni Dziedzictwa Kulturowego była książka-program, w ciekawy i niebanalny sposób przybliżająca wszystkie wydarzenia.

"Składa się na nią dziesięć opowieści rozgrywających się w Krakowie oraz w większych i mniejszych miejscowościach historycznej Małopolski (Książ Wielki, Jędrzejów, Dalewice, Chełmek, Bobrek, Oświęcim). Historie łączy postać narratora – wędrowca i zegarmistrza, który pragnie zgłębić istotę czasu."

Jakież było moje zaskoczenie (a później radość), gdy w Bibliografii natrafiłam na Bobe Majse i post "Ostatni" - inspirację do opowieści o Szymonie Klugerze.



wtorek, 12 maja 2015

Skwer


Już tylko spalona bima, skwer i... Pamięć.


Skwer Starej Synagogi. Tarnów.

sobota, 9 maja 2015

Nazwisko


Zamazuję, oczywiście zamazuję. Nazwisko na zdjęciu j.n. Nie tylko dlatego, że obowiązuje ochrona danych osobowych i niepotrzebne mi ewentualne kłopoty. Trzeba atakować problem, nie ludzi.

Zamazuję, oczywiście zamazuję. Z jeszcze jednego powodu. Na końcu języka (i pióra) mam wymowne nazwiska zastępcze: Ignoranci, Głupcy, Barbarzyńcy.



 “Gdzieś” w Polsce. 

niedziela, 3 maja 2015

Lecha dodi


Tak się składa, że ostatnio sporo podróżuję komunikacją miejską. Gdy Piotr jest w domu, nie ma telekonferencji, nie biegnie na hiszpański, lub siłownię - wychodzi po mnie na przystanek tramwajowy. Czeka po drugiej stronie ruchliwej ulicy. Ja wypatruję Jego, a on mnie, dlatego zawsze wsiadam do ostatniego wagonu i stoję jak najbliżej okna. Machamy do siebie, a potem spacerkiem wracamy do domu, po drodze często kupując coś słodkiego na deser. 

Ale wcześniej wysyłam Mu z umówionego miejsca wiadomość: “Lecha dodi likrat kala” - hebr. “Wyjdź mój ukochany naprzeciw swojej ukochanej.” Wszystko jest tak obliczone, że dociera równo z tramwajem. 

 

“Lecha dodi likrat kala...” to początek szabatowej pieśni, ale świeckie zastosowanie słów konsultowałam z izraelskim znajomym. Oto, co napisał: “To są rzeczywiście fragmenty modlitw i cytaty ze świętych pism, ale używanie ich w nowohebrajskim jest przyjęte (często właśnie żartobliwie) i nie jest żadną profanacją - chyba że w oczach ultraortodoksów.”