sobota, 24 marca 2012

Ulica aryjska - odsłona druga


"W latach trzydziestych, kiedy w Warszawie pojawiły się sklepy aryjskie, moja babcia, która charakterek miała trudny, potrafiła wejść do takiego sklepu i zapytać: Przepraszam, czy to jest sklep aryjski? Odpowiadano: Tak. - W takim razie dziękuję, ponieważ ja kupuję wyłącznie u Żydów. I wychodziła."

O swojej babci opowiedziała mi jedna z czytelniczek Bobe Majse, a ja TAKĄ babcię od razu polubiłam i zapragnęłam przedstawić na blogu. Mądra i odważna kobieta.

Ta optymistyczna historia świadczy dobitnie o nieoptymistycznej sytuacji w przedwojennej Polsce. Antysemityzm na uczelniach, w kościołach, prasie i na ulicy. Ulicy aryjskiej.


niedziela, 18 marca 2012

Idziemy


"Idziemy (...) Koło nas normalne życie, domy mieszkalne, w oknach firanki, czasem odgłos radia, muzyka patefonu, z karczmy wychodzi pijak - temu nawet uchlać się wolno - za oknami w normalnie urządzonych mieszkaniach krzątają się kobiety przy gospodarstwie, na ulicy widać ludzi śpieszących za różnymi, jakże w tej chwili dla nas błahymi sprawami (...) Po dwóch czy trzech godzinach uciążliwego marszu dochodzimy do kresu naszej wędrówki. Normalnie drogę tę można przebyć w 20 minutach. Skręcamy na ulicę Jerozolimską (...) Idzie nas około ośmiu tysięcy. Rok temu tych osiem tysięcy siedziało przy uroczyście nakrytym stole i życzyło sobie wzajemnie uświęconą rytuałem formułkę: "Od dziś za rok w Jerozolimie". Marzenie wieków ukazuje nam się zniekształcone jak w krzywym zwierciadle, jako ulica Jerozolimska i cmentarz żydowski." (fr. wspomnień Felicji Bannet, "Ostatni pochód")




Idziemy. Sześćdziesiąt dziewięć lat później.

sobota, 17 marca 2012

Zakątek żydowski


Nie muszę pisać, jak bardzo lubię takie zakątki, prawda? :) Jeden z nich odnalazłam w Jarosławiu, uroczym, nieco sennym miasteczku Podkarpacia. Dwie synagogi - blisko, bliziutko siebie i jakże piękny adres: Plac Bożnic. Duża i Mała, jedna z początku XIX, druga XX wieku. Obie przebudowane, ale z zewnątrz wciąż synagogalne. Charakterystyczne, półokrągło zwieńczone okna, Tablice Dekalogu na północnej ścianie Małej Synagogi.

W bezpośrednim sąsiedztwie stara kamienica, kiedyś pewnie żydowska. Dziś rudera, z pustymi oczodołami okien. Na próżno wypatrywać chłopców wracających z chederu i mężczyzn z synagogi.

Jarosław. Duża Synagoga.

Jarosław. Mała Synagoga.

Jarosław. Stara kamienica, ściana południowa, z widokiem na obie synagogi.

Jarosław. Stara kamienica, ściana północna, od strony cichej uliczki. W głębi z prawej "rąbek" Dużej Synagogi.

środa, 14 marca 2012

Sprawka cadyka


Jak nic sprawka cadyka! ;)

W komputerze Piotra znalazłam poniższe zdjęcie i pomyślałam: to czas, kiedy przypada rocznica śmierci Elimelecha z Leżajska. Wrzuciłam stosowne hasło w internetową wyszukiwarkę i... własnym oczom nie mogłam uwierzyć, że tak bardzo, tak bardzo trafiłam!

Na zdjęciu spokój, na zdjęciu pustka, a dziś w leżajskim ohelu tłumy chasydów z całego świata i setki migoczących świec. Szept modlitw, szelest kwitelech, radość, taniec i śpiew. Zostawmy wiernych sam na sam z cadykiem, uszanujmy ten ważny dla nich moment, zanurzmy się w ciszę tego miejsca sprzed i po jorcajt.

Tu dzisiaj płoną setki świec...

sobota, 10 marca 2012

"I suknie, jasne suknie..."


"Non omnis moriar - moje dumne włości,
Łąki moich obrusów, twierdze szaf niezłomnych,
Prześcieradła rozległe, drogocenna pościel
I suknie, jasne suknie pozostaną po mnie.
Nie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica,
Niech więc rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera,
Chominowo, lwowianko, dzielna żono szpicla,
Donosicielko chyża, matko folksdojczera.
Tobie, twoim niech służą, bo po cóż by obcym."

/fr. wiersza "Non omnis moriar", Zuzanna Ginczanka/


piątek, 2 marca 2012

Płomień


"Na dnie kufra rzucony tkwi lichtarz;
On płomienia od wieków nie widział,
Ale w środku mu płonie modlitwa,
Co mówili w Szabas ją Żydzi."

/fr. "Przysłuchujcie się starym przedmiotom", Rafał Kmita/


Ponowna wizyta w Bielsku-Białej i ponowne odwiedziny bielskiego kirkutu. Od mieszkającego na terenie cmentarza dozorcy pożyczamy klucz i zaglądamy do wnętrza domu przedpogrzebowego. Wielkie, puste pomieszczenie, w którym niesie się głos. Pod jedną z pamiątkowych tablic dostrzegam menorę z malowniczo wypalonymi świecami. Zmarznięte dłonie wciskam w kieszenie kurtki. W jednej z nich mam pudełko zapałek. A gdybym tak... a gdybym tak na kilka minut zapaliła te świece, a Piotr uwiecznił je na zdjęciu? Przechodzę do działania. Zgrabiałe palce stawiają opór, a myśli krążą wokół pewnego wyjątkowego nagrobka, na którym nie udało się zostawić światełka pamięci. Tego dnia w Bielsku hulał wiatr.