niedziela, 28 lutego 2010

Pierścionek na zgodę


Pięćdziesiąt jeden srebrnych, jedno złote, wszystkie w wymiarach 22 x 8 x 8 mm. Krzesełka.

Sześć stojących, lub siedzących na nich postaci: dziadek, babcia, ojciec, matka, chłopiec i dziewczynka.
Ona ubrana w kolory izraelskiej, on - polskiej flagi.
Chłopiec osłania dziewczynkę, Polak - Żydówkę.
Oboje stoją na umieszczonym najwyżej, złotym krześle.
Pozostałe krzesła w bezładzie, splecione ze sobą pod różnymi kątami, w różnych kierunkach.
Jak gałęzie drzewa, jak liście na gałęziach.
Trudno usiedzieć na ruchomym krześle, trudno liczyć na wygodę.
Kilka krzeseł tworzy most. Chwiejny, niepewny.
Jedne mają złote siedziska, na innych umieszczono srebrne i złote litery, układające się w napis "nie zapomnijmy".
Gwiazdy Dawida i złote serce.

Całość to... pierścionek.
Wymiary - wys. 93 mm, dł. 120 mm, szer. 100 mm.
Autorka - Felicity Peters.
Inspiracja - pomnik z krakowskiego Placu Bohaterów Getta (przedwojenna nazwa - Plac Zgody).
Przesłanie - hołd artystki złożony Żydom i Polakom - ofiarom II wojny światowej.


wtorek, 23 lutego 2010

Silny, mężny, opalony


Niewiele młodszy od syjonizmu. Wzorzec, ideał, punkt odniesienia. Nowy obywatel nowego państwa, zanim jeszcze pojawiło się ono na mapie. Sabra. W czasach żydowskiego osadnictwa w Palestynie, człowiek urodzony na ziemi praojców. Swój, tutejszy. Ogolony, opalony, w krótkich spodenkach i sandałach na bosych stopach. Mówiący po hebrajsku. Szanujący tradycję, acz niereligijny. Wyznający kult pracy, głównie fizycznej. Rolnik, lub budowniczy dróg. Silny, odważny, potrafiący władać bronią. Optymista.


Pierwsza alija - fala imigracji Żydów do Palestyny - miała miejsce na przełomie XIX i XX wieku. Ostatnia - siódma - zakończyła się w roku 1948. Różne były przyczyny osadnictwa w Erec Israel. Głównie ideologia syjonistyczna, a co za tym idzie - chęć odbudowy państwa przodków, ale także: antysemityzm, prześladowania, bieda, w końcu Holokaust. Na tle Żydów galutowych (galut - hebr. wygnanie, pogardliwe określenie Diaspory) sabra jawił się jako bohater - wspaniały i wolny od wszelkich obciążeń. Niełatwo było ocalonym odnaleźć się w tej nowej, entuzjastycznej rzeczywistości, w której nikt nie chciał słuchać o Zagładzie. Dla sabry ważne było tu i teraz, budowa i umacnianie młodego państwa, obrona jego granic.

Urodzony po 1948 roku. Wzorzec, ideał, punkt odniesienia. Nowy obywatel nowego państwa. Sabra. Izraelczyk bardziej niż Żyd. Zakorzeniony, swój, tutejszy. Mówiący w iwrit (współczesny hebrajski). Szanujący tradycję, acz niereligijny. Stawiający na pracę i edukację. Budowniczy dróg, lub student. Silny, odważny, potrafiący władać bronią. Optymista?

Sabra jest jak opuncja - z zewnątrz kłujący kaktus, w środku słodki owoc.

Palestyński sabra.

Sabra Izraelczyk.

A tak to wszystko się zaczęło... Pierwsza alija.

sobota, 20 lutego 2010

Mamy siłę zmieniać świat!


Moim ulubionym opowiadaniem Icchaka Lejbusza Pereca jest "Bońcie Milczek".


Bońcie Milczek wiódł żywot gorszy od Hioba. Miał złą i okrutną macochę, która go biła, morzyła głodem i zmuszała do pracy ponad siły. Nawet w chederze nie mógł odpocząć, bo go do chederu nie posłano. W pewną mroźną noc ojciec pijak wygnał syna z domu. Bońcie najął się do ciężkiej i źle płatnej pracy tragarza. Niejeden raz został oszukany, lub w ogóle mu nie zapłacono. Żona opuściła Bońcie i ich maleńkie dziecko, które - gdy dorosło - wyrzuciło ojca z jego własnego mieszkania.

Wszystkie przeciwności losu znosił Bońcie z pokorą i w milczeniu. Nie skarżył się, nie złorzeczył.

Odszedł tak, jak żył - cicho i niezauważalnie. Potrącony przez pędzący powóz trafił do szpitala, gdzie ani stróż, ani lekarz nie zajęli się nim należycie. W trzy dni po śmierci Bońcie grabarz nie pamiętał, gdzie go pochował, na mogile biedaka nie stanęła macewa, a drewnianą deszczułkę poniósł wiatr.

Śmierć Bońcie zauważono tylko w niebie. Za to jak! Sam praojciec Abraham wyszedł mu na spotkanie. W sali sądu ostatecznego przygotowano szczerozłoty fotel na kółkach i koronę wysadzaną najdroższymi klejnotami, wszak proces miał być zwykłą formalnością. Jako pierwszy zabrał głos obrońca. Mówił długo i wzruszająco. Przypomniał zebranym każde najdrobniejsze upokorzenie, jakiego Bońcie doznał w życiu; pochwalił postawę zmarłego. Oskarżyciel nie miał nic do dodania.

Prezes trybunału postanowił sowicie wynagrodzić Bońcie. Mógł on zażądać, czego tylko zapragnie. Do dyspozycji miał nieprzebrane niebiańskie zasoby i anielskie zastępy, gotowe spełnić jego każde, choćby najbardziej wyrafinowane życzenie. Czekano na słowo, słówko, gest. W końcu Bońcie, przełamując wrodzoną nieśmiałość, poprosił o... codzienną gorącą bułeczkę ze świeżym masłem.

Sędzia, obrońca i aniołowie poczuli się zawstydzeni, a oskarżyciel? Oskarżyciel wybuchnął gromkim śmiechem.

.................................

Pod koniec XIX wieku we Francji wybuchła tzw. Afera Dreyfusa. Alfred Dreyfus - francuski oficer żydowskiego pochodzenia został niesłusznie posądzony o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Zanim sprawa została wyjaśniona, a oskarżony zrehabilitowany, we Francji doszło do zamieszek antysemickich. Zamiast "Precz ze zdrajcą!" krzyczano "Precz z Żydem!". Świadkiem tych wydarzeń był austriacki dziennikarz - Teodor Herzl - komentator prasowy Sprawy Dreyfusa. Ostatecznie zwątpił w sens asymilacji, skoro wciąż byle pretekst wystarczał do wzniecania antyżydowskich wystąpień. Wtedy to zaczął pisać swoje dzieło "Państwo żydowskie". Tak narodził się syjonizm - świecki ruch propagujący żydowską suwerenność polityczną. Na I Kongresie Syjonistycznym, zorganizowanym w 1897 roku w Bazylei, padły słynne słowa: "Za 50 lat państwo Izrael stanie się rzeczywistością". Choć u schyłku XIX wieku brzmiało to jak przepowiednia szaleńca, Teodor Herzl pomylił się tylko o rok. Sam nie dożył daty 14 maja 1948 - stanowiącej ukoronowanie jego marzeń i dążeń, zmarł kilkadziesiąt lat wcześniej. Gdyby jednak nie syjonizm, gdyby nie Herzl - z pewnością nie doszłoby do proklamowania Izraela.

.................................

"Moje dziecko - zwrócił się do Bońcie Milczka prezes niebiańskiego trybunału - ty sam nie wiedziałeś może, że potrafisz krzyczeć i że od twojego krzyku mogłyby zadrżeć i zwalić się mury Jerycha! Sam nie wiedziałeś o swojej uśpionej sile..." /I.L.Perec "Bońcie Milczek"/


środa, 17 lutego 2010

Czulent


Bodaj każdy kojarzy tę żydowską potrawę, wpisaną w tradycję cotygodniowego święta Szabat. Choć pojawia się na stołach dopiero w sobotnie południe, przygotowywana jest z dużym wyprzedzeniem. W Szabat nie wolno zmieniać świata, w tym wykonywać jakiejkolwiek pracy (np. palić w piecu, gotować). Żydowskie gospodynie przechowują na wpół surowy czulent w nagrzanym piecu (stąd nazwa szabaśnik), by powoli "dochodził" i był ciepły. Święto rozpoczyna się w piątek, dwadzieścia minut przed zachodem słońca. Ustaje wówczas wszelki ruch, cichnie gwar, rodzina zasiada do uroczystej kolacji, a w garnku bulgocze sobotni czulent. Po domu zaś rozchodzi się taki zapach, taki zapach, że aż trudno skupić się na modlitwie.


Składniki:
- 1 kg wołowiny
- 25 dag fasoli jasiek

- 25 dag kaszy jęczmiennej (pęczak)

- 2 duże cebule

- 3 marchewki
- 4 ząbki czosnku
- 5 szklanek bulionu wołowego

- oliwa z oliwek
- 4 listki laurowe

- 6 ziarenek ziela angielskiego
- sól, pieprz


Przepis:
Fasolę zalać zimną wodą, odstawić na 12 godzin, odcedzić. Wołowinę pokroić w kostkę. Marchewki obrać, pokroić w plasterki. Cebule i czosnek obrać, drobno pokroić. Na patelni rozgrzać oliwę z oliwek, smażyć kolejno: cebulę z czosnkiem, mięso. Do żaroodpornego naczynia włożyć wszystkie składniki (mięso, czosnek, cebulę, marchewkę, fasolę, kaszę, przyprawy), zalać bulionem wołowym, wymieszać. Piekarnik rozgrzać do 170° i wstawić naczynie z czulentem na 4 godziny. Kasza powinna wchłonąć bulion, a cała potrawa zgęstnieć.

Jeszcze zdążycie przed sobotą!



sobota, 13 lutego 2010

"Niech dusza jego..."


Różnie określa się cmentarze żydowskie. Nazwa najczęściej spotykana – „kirkut” – wywodzi się z języka niemieckiego. W języku hebrajskim to „bejt chajim” – „dom życia (wiecznego)” lub „bejt olam” – „dom świata (wiecznego)”, w jidysz – „gute ort” – „dobre miejsce”.


Największych zniszczeń żydowskich cmentarzy w Polsce dokonali naziści w czasie II Wojny Światowej. Po wojnie – świadomie, lub przez zaniedbanie – „dzieła” hitlerowców dopełnili komuniści. Obecnie wiele kirkutów zostało już uporządkowanych i odrestaurowanych, a także – co ważniejsze – przywróconych lokalnej świadomości. Inne czekają na życzliwe zainteresowanie osób władnych, które to zainteresowanie należałoby traktować jako powinność. A przecież kirkuty to nie tylko miejsca wiecznego spoczynku, które – bez względu na wyznanie i szerokość geograficzną – mają status świętych i nienaruszalnych. Kirkuty to nie tylko miejsca pamięci.

Pięknie świadczy o tym książka Dariusza Rozmusa „De Judeorum arte sepulcrali. Motywy artystyczne w żydowskiej sztuce sepulkralnej”. Tytuł i objętość sugerują dzieło „mocno” naukowe. Nic bardziej mylnego. Ambitna to, ale i przystępna pozycja, poświęcona przede wszystkim omówieniu znaczeń licznych symboli zdobiących macewy (nagrobki żydowskie). Do najczęściej spotykanych należą: dłonie, dzban i misa, świecznik, korona, a także wyobrażenia zwierząt, głównie lwa, jelenia i orła.

Tylko dwa symbole nieomylnie wskazują, kto jest pochowany w danym grobie. Uniesione i charakterystycznie ułożone dłonie to symbol kohenów (kapłanów) – potomków arcykapłana Aarona, przedstawicieli najwyższej warstwy społeczności żydowskiej. Dzban i misa (często z motywem dłoni nalewającej wodę z dzbana do misy) to symbol lewitów – potomków Lewiego, posługaczy w Świątyni Jerozolimskiej, przedstawicieli średniej warstwy społeczności żydowskiej. Płaskorzeźba świecznika to w większości przypadków oznaczenie grobu kobiecego, ale nie zawsze. Czasami wątpliwości rozwiewa epitafium, jednak i to nie jest regułą. Pojedyncza świeca, zwłaszcza w otoczeniu ksiąg, wskazuje raczej na grób mężczyzny – uczonego w Torze.

Poza symboliką macew Dariusz Rozmus w swojej książce omawia rodzaje żydowskich nagrobków (mn. stela, obelisk, sarkofag) i ich rozwój na przestrzeni wieków, a także religijne uwarunkowania sepulkralnej sztuki żydowskiej. Charakteryzuje pokrótce kirkuty, które stanowiły punkt odniesienia przy pisaniu „De Judeorum arte...”. Rozważania teoretyczne autor podparł obszernym materiałem wizualnym. Rysunki i zdjęcia macew pozwalają docenić piękno żydowskiej sztuki nagrobnej, a niejednokrotnie kunszt kamieniarza – artysty.

W nazewnictwie żydowskich cmentarzy, a także często spotykanej na macewach sentencji poświęconej pamięci zmarłego: „Niech dusza jego związana zostanie węzłem życia” zawiera się życzenie życia wiecznego. Ktoś inny nazwie to tylko snem. Najważniejsze, aby był on godny i spokojny.


Dzisiaj chcę pokazać dłonie kohena i dzban lewity.

Kraków, kirkut przy ul. Miodowej.

Kraków, kirkut przy ul. Miodowej.

Kraków, kirkut przy Synagodze Remu.

Kirkut w Bobowej.

Kirkut w Szczebrzeszynie.

Kirkut w Szydłowcu.

Kirkut w Żarkach.
Dzban i misa.

Kraków, kirkut przy ul. Miodowej.

Kraków, kirkut przy ul. Miodowej.

Kraków, kirkut przy Synagodze Remu.

Kraków, kirkut przy ul. Miodowej.

Kirkut w Tarnowie.
Dzban przechylony nad misą.

Kirkut w Szczebrzeszynie.

Kirkut w Żarkach.

Dzban przechylony nad misą, z dzbana leje się woda.

Kirkut w Żarkach.


Dwie dłonie trzymające dwa dzbany.

Kraków, kirkut przy Synagodze Remu.

Dłoń trzymająca dzban przechylony nad misą.

Kirkut w Szydłowcu.

Kirkut w Szydłowcu.

Dłoń trzymająca dzban przechylony nad misą, z dzbana leje się woda.

Kraków, kirkut przy ul. Miodowej.

Kirkut w Chrzanowie.

Kirkut w Kazimierzu Dolnym.

Dłoń lewity z przechylonym nad misą dzbanem, przygotowanym do obmycia dłoń kohena.

Kirkut w Kazimierzu Dolnym.

Dłoń lewity z przechylonym nad misą dzbanem, z dzbana leje się woda, obmywając dłonie kohena.

Kirkut w Szydłowcu.

środa, 10 lutego 2010

"Wyobraź sobie, że jesteś Żydem..."


Mój blog otrzymał kolejne wyróżnienie. Tym razem od Teresy z
Terkowego Świata. Serdecznie dziękuję i... już wiem, komu je przekażę. Odkryłam niezwykły poetycki blog Concatenatio Witolda Skaczkiewicza. Poza judaistyczną (Holokaust) tematyką wielu wierszy, wyróżnia się prostą i piękną szatą graficzną.

Wiersze, do których wciąż wracam:
"Obu tych ludzi spotkało się w Winnicy..."
"Czy rozumiesz, co oznacza wyraz WSZYSTKICH?"
"Miałem mieć na imię Chaim"
"Wtedy umarłam"
"Móc zrobić krok w dowolnym kierunku"
"Proszę, pomilcz pięć minut"

Porażające
Ważne
Potrzebne

Tytuł posta to fragment "Czy rozumiesz, co oznacza wyraz WSZYSTKICH?".

poniedziałek, 8 lutego 2010

Bezradny żydowski drobiazg


Posłuchajcie proszę pięknej opowieści Pani Zenony Stróżyk-Stulgińskiej o mezuzie i kuczce.




Nagranie powstało w 2009 roku, w ramach nowego projektu Stowarzyszenia podgorze.pl w nurcie tzw. historii mówionej. Projekt polega na archiwizowaniu wspomnień osób związanych z tą dzielnicą Krakowa. Relacje są oczywiście różne i różnych dotyczą okresów. Wiele przedwojennych i wojennych wiąże się z podgórskimi Żydami.

  • Osadnictwo żydowskie na terenie Podgórza sięga Średniowiecza.
  • W latach 1784 - 1915 Podgórze było samodzielnym miastem.
  • Pierwotnie podgórscy Żydzi podlegali gminie w Wieliczce.
  • Podgórze nie miało swojej synagogi, w mieście istniały jedynie prywatne domy modlitwy. Największy (przetrwał do dziś) wzniesiono w latach 1879 - 1881 dla Dawida Zuckera.
  • Od 1888 r. Podgórze posiadało własny kirkut, na terenie którego w czasie II wojny światowej Niemcy utworzyli obóz "Płaszów".
  • W 1891 r. powstała gmina podgórska, którą przyłączono do krakowskiej w 1937 r.
  • W latach 1941 - 1943 w Podgórzu istniało krakowskie getto.
O getcie i podgórskich judaikach na pewno jeszcze będzie na Bobe Majse, dlatego na razie nie pokazuję zdjęć. Chcę natomiast polecić książkę Pani Zenony Stróżyk-Stulgińskiej "Dziewczynka z tamtych lat". Dziękuję Autorce, a także Pawłowi Kubisztalowi i Melanii Tutak z podgorze.pl za zgodę na wykorzystanie nagrania.


sobota, 6 lutego 2010

Moje "dzisiaj"


Moje "dzisiaj" udało się. Bardzo!


piątek, 5 lutego 2010

Odliczanie


- Z prędkością światła przenoszę się z epoki w epokę.

- Płaczę wraz z Żydami wypędzanymi z Hiszpanii.
- Tańczę z chasydami.
- Podziwiam najstarszą polską macewę.
- Wzruszam się przepowiednią Teodora Herzla.
- Wygrażam postanowieniom Soboru Laterańskiego IV.
- Zwiedzam synagogę reformowaną.

Niejeden pomyśli: "To już koniec Bobe Majse". Nieprawda! To dopiero początek :) Jutro zdaję ostatnie dwa egzaminy sesji zimowej. To wiele tłumaczy, prawda? Także moje milczenie. Na razie tylko daję znak życia i obiecuję judaistyczny wpis. Już niebawem.