sobota, 30 czerwca 2012

Wczoraj


W setną rocznicę śmierci pradziadka Andrzej zapalił świecę i położył kamyk na jego nagrobku. 


Przesłał mi również takie oto zdjęcie...


wraz z opisem: "Babcia Gogo, czyli Regina - żona mego pradziadka Ernsta. Lisa - ich córka. Młodszy chłopiec to Oswald - mój dziadek. Starszy - Walter - jego brat. Ale można też tak... Gogo spalona w Oświęcimiu, Lisa zatłuczona kolbami na Gestapo, Oswald zamęczony w obozie przez NKWD, Walter zaszczuty przez SB. Losy nasze..."

piątek, 29 czerwca 2012

Prawnuk


Przynajmniej jedna osoba odwiedzi dzisiaj bielski kirkut i przynajmniej na jednym nagrobku zapłonie świeca. O przypadającej 29 czerwca 2012 roku setnej rocznicy śmierci Ernsta Brülla pamięta jego prawnuk - Andrzej.

Skrawki informacji w internecie o założonej pod koniec XIX wieku wraz z Fryderykiem Plützarem niewielkiej fabryce sukna. Żadnych przekazywanych z pokolenia na pokolenie opowieści, żadnego zdjęcia w rodzinnym albumie.

Na nagrobku ślady po usuniętych niemieckich napisach, data narodzin, data śmierci (żył tylko 58 lat), wzmianka o zgładzonych w Auschwitz żonie i córce. Tradycyjne formuły: “tu pochowany...” i “niech jego dusza...” w jidysz, którego pewnie nawet nie znał.

Syn Ernsta - Oswald wraz z żoną Herminą i synem Tomaszem we wrześniu ‘39 ratował się ucieczką do Lwowa. Aresztowany przez NKWD zmarł z wycieńczenia w ciężkim obozie pracy w Kazachstanie. Jego bliskim udało się wrócić do Bielska i tu doczekać końca wojny.

Andrzej to syn Tomasza.

“Nic właściwie nie wiem o pradziadku, ale pójdę i położę kamyk (...) 100 lat... Giną żywota w mrokach czasu...”


Andrzej - prawnuk Ernsta.


Kirkut w Bielsku-Białej. Zdjęcia z lutego 2012 roku.

wtorek, 26 czerwca 2012

Taszlich i kaparot


Żydowskie rytuały symbolicznego oczyszczania się z grzechów: taszlich i kaparot.

Taszlich - hebr. wyrzucisz

Pierwszy dzień Rosz ha-Szana. Chłodne popołudnie z kroplą słońca - złota aszkenazyjska jesień. Nad pobliską rzeczką gromadzą się Żydzi. W zamyśleniu wytrząsają do wody okruchy z kieszeni chałatów. Karmią ryby swoimi grzechami. Odpłyną hen, daleko, by w końcu przepaść w morskich odmętach.

To taki inny Nowy Rok... Rozmodlony, refleksyjny, może nawet trochę smutny? Chwile zadumy nad sobą, rachuba dobrych, złych uczynków i życzenia: “Obyś został zapisany do Księgi Życia”.

Kaparot - hebr. pokuty

Po Rosz ha-Szana nastały Straszne (Groźne) Dni zakończone Jom Kipur - Dniem Pojednania. Wypogodziło się niebo i ludzkie dusze. Wcześniej tylko wiatr, deszcz i ziąb - jak na prawdziwe dni skruchy i pokuty przystało.

W rękach Żyda biały kogut, w rękach Żydówki biała kura. Trzymanym mocno za nogi ptakiem trzy razy kręcą nad głową, przenosząc nań swoje winy. “To w moim zastępstwie, to w zamian za mnie, to moja pokuta. Niech ten kogut (ta kura) idzie na śmierć, a ja wejdę w pokoju w dobre, długie życie.” Czeka już szojchet, by ptaka zabić. Czekają biedni, by się nim posilić.

Niektórzy rabini postulują, by ptaka zastąpiły zawinięte w chusteczkę pieniądze.


Aleksander Gierymski, “Święto Trąbek” (powinno być “Taszlich”, ew. “Rosz ha-Szana”)
Źródło


Maurycy Minkowski, “Kaparot”
Źródło


Israel Rubinstein, “Kaparot”
Źródło


Boris Borvine Frenkel, “Chłopiec z kogutem”
Źródło


Avi Schwartz, “Kaparot”
Źródło

piątek, 22 czerwca 2012

Aniołek


Coraz więcej osób czyta Bobe Majse, a ja otrzymuję przemiłe prezenty - powiedzmy judaistyczne. O niektórych już wspominałam, inne niecierpliwią się w kolejce oczekujących. Nie, to ja się niecierpliwię, wszak każdy z nich zasługuje na wyjątkową fotograficzną oprawę, a ta - jak wiadomo - leży w gestii Piotra.

Dzisiaj jedynie próbka, przedsmak... Prezent od Darka - własnoręcznie przez niego zaprojektowany i wykonany aniołek. Aniołek?! - zapytacie z niedowierzaniem. Przyjrzyjcie mu się uważnie. To aniołek z... Gwiazdą Dawida! :)

Śmiem twierdzić, że jedyny taki w Polsce! :):):)

Gdy zobaczyłam go po raz pierwszy - starannie i uroczo otulonego folią i wstążkami - gwiazdę zakrywały blond loki. Niespodzianka była więc podwójna :)

Jeśli ktoś myśli, że aniołów w judaizmie brak, to się myli. Oprócz stworzonych niegdyś przez Boga istnieją (według chasydyzmu) anioły codziennych ludzkich uczynków. Anioły dobra i anioły zniszczenia.

W języku hebrajskim anioł to malach. Tym samym słowem określa się posłańca, wysłannika. Mój mały aniołek niesie same ważkie wieści: że można kogoś uszczęśliwić drobiazgiem, a towarzysząca aniołkowi gwiazda wcale nie musi być Gwiazdą Betlejemską ;)


wtorek, 19 czerwca 2012

Ktokolwiek słyszał...


Ktokolwiek cokolwiek... Słyszał, wie... o projekcie Aleja Ofiar Szmalcowników, proszony jest o informacje. Na narożnym warszawskim budynku (ul. Biała i Elektoralna) przez krótki czas wisiała tablica j.n. Kto, kiedy, dlaczego ją powiesił? Kto, kiedy, dlaczego ją zdjął?



niedziela, 17 czerwca 2012

Rabin


Rabin - urzędnik gminy żydowskiej. Zatrudniany na kontrakt ekspert od spraw religijnych. Jego autorytet opiera się na wiedzy (studia rabinackie potwierdzone otrzymaniem smichy - certyfikatu rabinackiego) i przykładnym (zgodnym z nakazami Tory) życiu.

Autor bloga M@sechet - judaizm i cała reszta zastrzega: “Wszelkie opinie halachiczne prezentowane na blogu w żadnym wypadku nie są wiążące! Przedstawiają tylko i wyłącznie moje prywatne poglądy. W celu otrzymania wiążącej wykładni prawa żydowskiego każdorazowo proszę skontaktować się ze swoim rabinem!”

Czy w takim razie poszczególni rabini mogą się różnić w swoich sądach? Mogą. Różnić, spierać, konsultować. Konsultacje przyjmują postać tzw. responsów rabinicznych - pytań kierowanych do szczególnie szanowanych uczonych żydowskich i uzyskiwanych na nie odpowiedzi.

Rabin musi znać Tanach (Biblię Hebrajską, której najważniejszą część stanowi Tora), Talmud, kodeksy prawa (np. Szulchan Aruch), a także spisywane na przestrzeni wieków responsy rabiniczne. Jednym z najważniejszych, cytowanych do dziś komentatorów Tory był żyjący na przełomie XI / XII wieku Raszi (Rabbi Szlomo Jicchak). Jego komentarze słynęły z przejrzystości i prostoty.

Boaz Pash - Naczelny Rabin Krakowa. Uroczo roztargniony człowiek, mówiący wieloma językami (czasami kilkoma naraz). Nic dziwnego, skoro posługę rabiniczną pełnił w wielu krajach. Przystępny i - takie jest moje odczucie - wyluzowany, co być może kłóci się ze stereotypowym wizerunkiem ortodoksyjnego rabina, ma za to wielkie znaczenie w kontakcie z ludźmi, których bardziej niż religia łączy tożsamość.

Rabin Pash-wykładowca mówi ciekawie, obrazowo, a słowa gęsto okrasza humorem. Licznymi pytaniami wciąga słuchacza w swoją opowieść. Może trudno z takiego wykładu sporządzić notatki, ale uczestniczy się w nim przyjemnie.


Nasi rabini... Od lewej: Boaz Pash - Naczelny Rabin Krakowa, Edgar Gluck - Naczelny Rabin Galicji, Eliezer Gurary - Rabin Chabad Lubawicz. 



 
“Na kominku ogień płonie,
W izbie ciepło jest,
Rebe uczy małe dzieci
Pisać alef - bejz.”
 
Fot. Marek Lasyk. Źródło. 

“Uczcie się dzieci bez strachu,
Każdy początek jest trudny.
Szczęśliwy, kto uczył się Tory,
Czy trzeba człowiekowi czegoś
więcej?”


“Kiedy starsze dzieci będziecie,
Same zrozumiecie,
Ile w tych literach płynie łez,
Ile w nich lamentu jest.”

/fragmenty piosenki “Ojfn pripeczik” - “Na kominku”, tłum. z jidysz Przemysław Piekarski/ 

sobota, 16 czerwca 2012

Juta, Bronia i Marla


Historia sióstr Juty i Broni Horn jest niezwykła, nie mniej niż Marla Raucher Osborn. Co łączy te trzy panie? Żydowskie korzenie i dość zawiłe pokrewieństwo, którego bezpośrednio z Marlą powiązać nie sposób. Juta i Bronia były bowiem ciotkami babki Marli, lub - mówiąc inaczej - siostrami jej pradziadka ze strony ojca.

Szczupła, drobna Marla serdecznie wita w progach JCC każdego przybyłego na spotkanie. Dopytuje, czy wykład może odbyć się w języku angielskim, czy też konieczny będzie tłumacz. Nie był, dlatego opowieść płynęła nieprzerwanie, a że była fascynująca, to postanowiłam i Was w nią wciągnąć.

Dalekie koligacje, a jaka siła uczuć! To coś więcej niż tylko rodzinna genealogia; to ciekawość, wręcz głód każdego skrawka informacji, które Marla pieczołowicie skleja, rekonstruując życiorysy obu kobiet. Bliższa jej sercu jest Bronia, o której ciepło wypowiadała się babcia Marli.

Juta i Bronia urodziły się w Rohatyniu (obecnie Ukraina), a koleje losu rzuciły je do Wiednia, Lwowa, Krakowa, Buska-Zdroju, Palestyny, Stanów Zjednoczonych i Izraela. Miała dokąd jeździć kilkadziesiąt lat później Marla i do jakich drzwi pukać.

Dentystka i nauczycielka - wykształcone, obyte. Emigracji do Palestyny zawdzięczały ocalenie. Bronia po skończeniu filologii niemieckiej na Uniwersytecie Jagiellońskim odbyła praktykę nauczycielską w krakowskim Gimnazjum Witkowskiego. Następnie przyjęła płatną posadę germanistki w Busku-Zdroju.

To właśnie wciąż istniejąca w Busku szkoła zrobiła Marli największą niespodziankę. Kilka miesięcy milczenia i nagle posypały się jak z rękawa (czyt. szkolnego archiwum) skarby: nazwisko Broni na liście nauczycieli, wpisy i podpisy w dzienniku lekcyjnym, odręczna rozpiska zajęć. Do tego zdjęcia, przede wszystkim zdjęcia... a wszystko to w 20-tą rocznicę śmierci Broni.

Marla pojechała do Buska, spotkała się z zainteresowanymi historią Broni uczniami obecnego Liceum im. T.Kościuszki, obejrzała ocalałe dokumenty.

Obie siostry były bezdzietne. To Marla podtrzymuje pamięć o nich: jak córka, wnuczka, lub prawnuczka, których nigdy nie miały. Czuję się obdarowana jej opowieścią, a prezent to niezwykły. Wydreptany, wyproszony, wyśledzony, wyszukany... po ludziach, archiwach, uniwersytetach... Dla niej samej, rodziny, dla nas wszystkich.

Marla opowiada o Broni i Jucie, ja opowiadam o Marli.


Marla Raucher Osborn na spotkaniu w JCC, maj 2012. Źródło.
 

piątek, 8 czerwca 2012

Właz


Problem nie minął :) Wszędzie widzę Gwiazdy Dawida. Dziwny, przedziwny właz. Gwiazda i grecki wzorek. Raz jeszcze Kazimierz Dolny.

 

środa, 6 czerwca 2012

Boisko


Kazimierz Dolny - cud-miód miasteczko! Nikt w to nie wątpi, nikt temu nie przeczy. Kto był, wie o czym piszę. Architektura, przyroda, widok z Góry Trzech Krzyży, sławni mieszkańcy, bywalcy, żydowska przeszłość i klimat sztetla...

Rysą na szkle obrazka rodem z galerii jest miejscowe boisko szkolne, w murze którego tkwią fragmenty macew. Od - bagatela! - ponad pięćdziesięciu lat. To jeszcze nie wszystko, wszak boisko powstało na terenie pierwszego - XVI-wiecznego kazimierskiego kirkutu.

W 1995 roku pisano: “Jak tylko więcej popada, to wychodzą. Czasami można zobaczyć całe szkielety, czasami tylko żebra czy pojedyncze kości - mówi jeden z mieszkańców Kazimierza Dolnego. Ludzkie kości można znaleźć na zboczu Góry Trzech Krzyży (właściwie Góry Sitarz), w bezpośrednim sąsiedztwie szkoły przy ulicy Lubelskiej (...) Wszyscy już się przyzwyczaili i na nikim nie robią wrażenia wystające z ziemi kości.” /cytat za/

Ja kości nie widziałam. Niejedna poszybowała pewnie wraz z piłką do nieba, resztę rozwlekły psy...

“Kokokoko Euro Spoko,
Piłka leci hen wysoko...
(...) Nasi dzielni chłopcy to biało-czerwoni...”*

I nikt im nie podskoczy, a zwłaszcza martwi Żydzi. Na co Jaś się napatrzy na szkolnym boisku, z tym Jan pójdzie w świat.

*fr. piosenki w wykonaniu zespołu “Jarzębina”







 

wtorek, 5 czerwca 2012

“To nawet widać po twarzy...”


Mieszkamy w synagodze.* Większość okien wychodzi na ul. Lubelską. Tuż pod murem lubią gromadzić się szkolne wycieczki, słuchające opowieści przewodnika. Chciwie nadstawiam ucho, może dowiem się czegoś nowego. A jakże! Po około pięciu minutach pada taki oto tekst (niezwłocznie przeze mnie zanotowany, dlatego przytaczam w oryginalnym brzmieniu): “Może nie wiecie, ale Seweryn Krajewski pochodzi z Puław. Wychowała go Polka. Uratowała go, bo on jest Żydem. To nawet widać po twarzy, ale to bardzo miły człowiek.”

Przyspieszam swoje wyjście w obawie, co jeszcze usłyszę. Prawdziwy “cyrk” zaczyna się po powrocie do domu. Wchodzę na oficjalną stronę artysty, gdzie czytam, że urodził się 3 stycznia 1947 roku w Nowej Soli. Skąd zatem Puławy, żydowskość i przed czym ratunek ze strony dzielnej Polki? Pomylone nazwisko, a może i nazwisko, i fakty?

Nieważne: Żyd, czy nie Żyd. Ten, czy tamten. Prawda, czy nieprawda. Przecież “widać po twarzy”. To wystarczy.

Pani przewodnik (zapewne certyfikowanej, wszak jej zawodu jeszcze nie uwolniono) radzę porzucić szmalcownicze dywagacje i czym prędzej odświeżyć (lub nabyć) wiedzę (i to właśnie wiedzę, a nie wątpliwej jakości “anegdoty” przekazywać uczniom). Jak dla mnie wystarczy, że “się oczyta”.

*Kazimierz Dolny, Dom Gościnny “Beitenu”.


Kazimierz Dolny. Synagoga. Widok od północy. Ulica Lubelska.