wtorek, 29 grudnia 2009
Zupa Jankiela
Dzisiaj będzie kulinarnie. Poniżej przepis na obiecaną już kilku osobom zupę Jankiela - karczmarza z Berdyczowa. Grunt to dobra, marketingowa nazwa, o co zadbały żydowskie restauracje na krakowskim Kazimierzu. W konsystencji gulaszowa, niezwykłości dodaje jej krzyżówka smaków: kwaśnego (dżem) i słodkiego (cynamon, papryka). Niech Was dżem ten nie przeraża! :) To naprawdę działa: pachnie, smakuje i rozgrzewa. Wielokrotnie sprawdzone.
Składniki:
- 1 kg mięsa wołowego
- 1 kg marchewki
- 200 g pietruszki
- 200 g selera
- 200 g ziemniaków
- 100 g cebuli
- 1 główka czosnku
- słoik dżemu z czarnej porzeczki
- 1 łyżka stołowa cynamonu
- 1 łyżka stołowa mielonego imbiru
- 1 łyżka stołowa majeranku
- 4 łyżki stołowe papryki słodkiej
- 4 liście laurowe
- kilka ziaren ziela angielskiego
- sól, pieprz
Przepis:
Mięso pokroić w kostkę, podsmażyć na oliwie z oliwek, dodać pokrojoną w kostkę cebulę i czosnek, ziele angielskie i liść laurowy. Smażyć około 20 minut. Dodać warzywa pokrojone w kostkę (oprócz ziemniaków), zalać wodą. Dodać sól, pieprz i paprykę. Gotować aż warzywa i mięso będą miękkie. Dodać ziemniaki pokrojone w kostkę, dżem i resztę przypraw. Pod koniec gotowania dodać majeranek.
Zupa jak żydowski los...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
mniam, ale jestem głodny.....
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo apetycznie, choć faktycznie po przeczytaniu składników ma się mieszane uczucia :) Ale skoro polecasz z czystym sumieniem..... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Trafiłaś w dziesiątkę z przepisem! Właśnie dzisiaj wertowałam listę warszawskich knajpek aby znaleźć miejsce w którym można coś z żydowskiej kuchni dobrego zjeść :)
OdpowiedzUsuńmusze sprobowac :)
OdpowiedzUsuńCiekawe miejsce a zdjecia cudowne...
OdpowiedzUsuńzupa z tego co czytam interesujaca, troche mi przypomina wegierski bogracz, mniam mniam i mnie slinka leci!
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)
Życzę dobrego nowego roku :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w Nowym Roku!!!
OdpowiedzUsuńWszystkim życzę apetycznego Nowego Roku! :) Ola
OdpowiedzUsuńTen przepis jest niemal szokujący. Nie wiem, czy nie zadrży mi ręka w trakcie dodawania dżemu do zupy:) Ale jako że lubię wyzwania ekstremalne, wypróbuję z pewnością:)
OdpowiedzUsuńRób Kochana j.w. a szoku nie doznasz ;) Chyba, że pozytywny. Pomyśl, co my przeżywaliśmy robiąc tę zupę po raz pierwszy, z niczyjego polecenia?! :) Ta zupa to mój "chochlik". Nikt w nią nie wierzy, a jak nie robi, to traci :)
OdpowiedzUsuńA czy wiecie, jak bardzo cymes podawany w barze obok synagogi w Tykocinie zbliżony jest do tego prawdziwego?
OdpowiedzUsuńJedliśmy latem, nie wywarł na nas piorunującego wrażenia, ale... owszem smakował. I ciekawe, ile w nim oryginalnego smaku?
W przepisie wyżej widzę wiele przypraw i smaków, ktorych chyba w Tykocinie nie serwują... :)
Pozdrowienia :]
Szy. Witam serdecznie :) W Tykocinie jeszcze nie byłam, a mam wielką chęć, bo... wiadomo ile tam dla Bobe Majse atrakcji. Postanowione, że tego lata jedziemy! O barze słyszałam, nie omieszkam sprawdzić. Ola
OdpowiedzUsuńZaraz jutro spróbuję wyczarować tę zupę!
OdpowiedzUsuńWydaje się wręcz stworzona na zimowy czas...
I przepis brzmi apetycznie. Już mam pobudzone kubki smakowe...
pozdrawiam ciepło i smakowicie ;)
Migoshia, serdecznie witam na Bobe Majse. Życzę smacznego! Zupę polecam zwłaszcza na drugi dzień, gdy wszystkie smaki się "przegryzą". Pozdrawiam ciepło, choć to przecież zima. Ola
OdpowiedzUsuńUgotowałam, zjadłam, oblizałam się i podałam dalej w świat ;)
OdpowiedzUsuńMigoshia, cieszę się :) Zatem smacznego wszystkim Twoim znajomym ;)
OdpowiedzUsuńNiezła zupka. Na drugi dzień lepsza, kiedy już porzeczki przegryzą się z resztą.
OdpowiedzUsuńDoskonała, choć następnym razem zrobię dając 1 paprykę czerwoną zamiast części marchewki i nieco przecieru pomidorowego. Tak czy owak, jest blisko zapamiętanego smaku z Ariela :)
OdpowiedzUsuń