Nie boję się koronawirusa. Boję się
paniki, prymitywnej psychologii tłumu, który rzuca się na sklepy, wykupuje
maseczki i żele antybakteryjne, mydła i produkty spożywcze. Powoli staje się to
zauważalne.
Ludzie, idźcie po rozum do głowy! Wy
wykupujecie, a producenci i sprzedawcy podnoszą ceny. Zarabiają krocie na
waszej (naszej) głupocie! (zawsze miałam talent do rymowania).
Dwa przykłady z życia… Mądrości, luzu,
dystansu i… spiskowej teorii dziejów.
Podobno na drzwiach wejściowych jednej z
krakowskich aptek pojawiła się kartka z tekstem: “Maseczek i żelu
antybakteryjnego brak, mamy za to spory zapas Nervosolu.” :)
Sprzedawca soczewek kontaktowych -
kontaktowy :) i - zdawałoby się - rozsądny najpierw narzeka na panikarzy,
histeryków, używa nawet słowa “wariaci”, a potem… nagle… stwierdza, że co do
samego wirusa, to na pewno nie pochodzi od nietoperzy, tylko został sztucznie
rozpylony.
Wy decydujcie, do której grupy chcecie
należeć, a ja obstawię, ile czasu minie, gdy usłyszę, że koronawirus to sprawka
Żydów. Od wieków oskarżani o zatruwanie studni i roznoszenie zarazy, co im tam!
2020 rok, komputery, postęp, globalizacja, social media i inne takie...
Wszystko znika, gdy włącza się panika (wspominałam, że umiem rymować?), a
ludzkim mózgiem zaczyna rządzić prymitywna psychologia tłumu.
Oprócz indywidualnych demonów, które…
pogonić może tylko psychoterapia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz