sobota, 20 lutego 2010

Mamy siłę zmieniać świat!


Moim ulubionym opowiadaniem Icchaka Lejbusza Pereca jest "Bońcie Milczek".


Bońcie Milczek wiódł żywot gorszy od Hioba. Miał złą i okrutną macochę, która go biła, morzyła głodem i zmuszała do pracy ponad siły. Nawet w chederze nie mógł odpocząć, bo go do chederu nie posłano. W pewną mroźną noc ojciec pijak wygnał syna z domu. Bońcie najął się do ciężkiej i źle płatnej pracy tragarza. Niejeden raz został oszukany, lub w ogóle mu nie zapłacono. Żona opuściła Bońcie i ich maleńkie dziecko, które - gdy dorosło - wyrzuciło ojca z jego własnego mieszkania.

Wszystkie przeciwności losu znosił Bońcie z pokorą i w milczeniu. Nie skarżył się, nie złorzeczył.

Odszedł tak, jak żył - cicho i niezauważalnie. Potrącony przez pędzący powóz trafił do szpitala, gdzie ani stróż, ani lekarz nie zajęli się nim należycie. W trzy dni po śmierci Bońcie grabarz nie pamiętał, gdzie go pochował, na mogile biedaka nie stanęła macewa, a drewnianą deszczułkę poniósł wiatr.

Śmierć Bońcie zauważono tylko w niebie. Za to jak! Sam praojciec Abraham wyszedł mu na spotkanie. W sali sądu ostatecznego przygotowano szczerozłoty fotel na kółkach i koronę wysadzaną najdroższymi klejnotami, wszak proces miał być zwykłą formalnością. Jako pierwszy zabrał głos obrońca. Mówił długo i wzruszająco. Przypomniał zebranym każde najdrobniejsze upokorzenie, jakiego Bońcie doznał w życiu; pochwalił postawę zmarłego. Oskarżyciel nie miał nic do dodania.

Prezes trybunału postanowił sowicie wynagrodzić Bońcie. Mógł on zażądać, czego tylko zapragnie. Do dyspozycji miał nieprzebrane niebiańskie zasoby i anielskie zastępy, gotowe spełnić jego każde, choćby najbardziej wyrafinowane życzenie. Czekano na słowo, słówko, gest. W końcu Bońcie, przełamując wrodzoną nieśmiałość, poprosił o... codzienną gorącą bułeczkę ze świeżym masłem.

Sędzia, obrońca i aniołowie poczuli się zawstydzeni, a oskarżyciel? Oskarżyciel wybuchnął gromkim śmiechem.

.................................

Pod koniec XIX wieku we Francji wybuchła tzw. Afera Dreyfusa. Alfred Dreyfus - francuski oficer żydowskiego pochodzenia został niesłusznie posądzony o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Zanim sprawa została wyjaśniona, a oskarżony zrehabilitowany, we Francji doszło do zamieszek antysemickich. Zamiast "Precz ze zdrajcą!" krzyczano "Precz z Żydem!". Świadkiem tych wydarzeń był austriacki dziennikarz - Teodor Herzl - komentator prasowy Sprawy Dreyfusa. Ostatecznie zwątpił w sens asymilacji, skoro wciąż byle pretekst wystarczał do wzniecania antyżydowskich wystąpień. Wtedy to zaczął pisać swoje dzieło "Państwo żydowskie". Tak narodził się syjonizm - świecki ruch propagujący żydowską suwerenność polityczną. Na I Kongresie Syjonistycznym, zorganizowanym w 1897 roku w Bazylei, padły słynne słowa: "Za 50 lat państwo Izrael stanie się rzeczywistością". Choć u schyłku XIX wieku brzmiało to jak przepowiednia szaleńca, Teodor Herzl pomylił się tylko o rok. Sam nie dożył daty 14 maja 1948 - stanowiącej ukoronowanie jego marzeń i dążeń, zmarł kilkadziesiąt lat wcześniej. Gdyby jednak nie syjonizm, gdyby nie Herzl - z pewnością nie doszłoby do proklamowania Izraela.

.................................

"Moje dziecko - zwrócił się do Bońcie Milczka prezes niebiańskiego trybunału - ty sam nie wiedziałeś może, że potrafisz krzyczeć i że od twojego krzyku mogłyby zadrżeć i zwalić się mury Jerycha! Sam nie wiedziałeś o swojej uśpionej sile..." /I.L.Perec "Bońcie Milczek"/


18 komentarzy:

  1. Olu! Podziwiam Twój entuzjazm!
    Opowieść o Bońciu wzruszająca.
    Ślę Ci moc serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj...czytam wszystko, co piszesz..nie zawsze jednak pozostawiam po swej "bytności" ślad..nie mniej jednak jestem pod ogromnym wrażeniem "klimatu" refleksyno-literackiego Twojego bloga..Poezja W.SKaczkiewicza dotycząca tematu Holokaustu jest szczególnym wołaniem o pamięć..i dobrze. I dobrze też..że Twój blog po prostu JEST..cokolwiek napiszę otrę się o banał.
    Pozdrawiam serdecznie i DZIĘKUJĘ :)
    Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki skromny Boncie... goraca bułeczke z maslem!

    A co do Izraela, jednak mozna bylo nawet w Afryce w krotkim czasie stworzyc silne, cywilizowane panstwo, gdzie ludzie zyja dostatnio, pracuja nie ogladajac sie na innych i sa szczesliwi!
    Szczerze podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Olu!
    Skąd to się bierze w tym narodzie, że mają tylu geniuszy, tyle talentów we wszystkich możliwych dziedzinach. Że tak trwają. Że po prostu niezniszczalni są, na przekór wszystkiemu.
    To musi okropną zazdrość innych wywoływać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłem, jestem - czytam. :)
    #
    Margott, serdeczne dziękuję, tym bardziej, że temat niechciany - niemodny. Dla mnie ważny, i cieszy mnie, że w radościach codzienności, od czasu do czasu - wspomnimy. Niech to nie zabrzmi mentorsko - dla naszego dobra.
    #
    ma.ol.su, poruszasz problem WIELKIEJ wagi. Napiszę najkrócej jak można: 1. Sądzę, że "geniusz" w każdym NARODZIE jest mniej więcej równo rozłożony. 2. Z żalem konstatuje, iż są narody /generalizuje, czego nie lubię/ u których występuje taka przywara, że szczególnie nie lubią, gdy temu co mieszka za miedzą lepiej się powodzi. By nie szukać daleko, zobacz sytuację emigrantów wśród rodaków. 3. Z zazdrością konstatuje, że są narody, w których indywidualna mądrość, umiejętność, zaradność jest szanowana i doceniana.
    Jeszcze słów kilka: mam taką intuicję, zbyt świeżą, by ją już rozwijać, lecz zasygnalizuje: Chodzi mi o stosunek do autorytetów. Może Ola, przy okazji, coś napisze o tym, kim jest RABIN w gminie?

    Serdecznie pozdrawiam
    w.

    OdpowiedzUsuń
  6. Margott, witam Cię serdecznie i dziękuję za te słowa... Są dla mnie bardzo ważne.

    ma.ol.su, wypowiedź na temat, który poruszyłaś doprowadziłaby do opublikowania posta w formie komentarza :)

    Witoldzie, temat wprowadzony na moją "tajną" listę, pod pozycją "zamówienia" ;)

    Serdecznie pozdrawiam wszystkich odwiedzających i życzę Wam miłego poniedziałku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Swoimi tekstami pozwalasz poznać naród i ludzi.
    Pozdrawiam gorąco i pisz jak najwiecej
    Marek

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam...Chcę Ci Bobe Majse podziękować za wizytę i przesympatyczne komentarze..."rymem pisane". Nie jestem osobą Wyznania Mojżeszowego (nie wiem, czy jest to właściwe określenie przynależności religijnej i...czy nikogo nie urażę), nie mniej jednak od ponad 20 lat interesuje mnie historia tego Narodu. Na pewno znasz "Lalkę" Prusa i wiele innych pereł klasyki literatury polskiej, gdzie (taki był i jest mój osobisty "odbiór") Autorzy pokazali, tak po prostu "piórem" pokazali, że oba Narody żyły ze sobą - w pełnym rozumieniu tego słowa, bez antagonizmów...Kiedy w późnośredniowiecznej Europie nasilały się niechęć i prześladowania religijne w stosunku do Narodu żydowskiego, to jednak Polska, czy I Rzeczypospolita, jak to się wówczas "określało" wolna była od antagonizmów i raczej liberalna...Więc CO stało się później?!
    To "później" - mam na myśli...rok '39 w Polsce i...'34...w Niemczech! Tu gdzie mieszkam...w Regensburgu (nawiasem mówiąc piękne miasto o przebogatej kulturze i architekturze, sięgającej czasów Marka Aureliusza), jest mnóstwo sklepów z...antykami...tak...Ja kocham antyki, jednak...tu, gdzie jestem nie kupiłam żadnej biżuterii ani zabawek (choć w Polsce bardzo szukałąm starych lalek...) - Jak myślisz, dlaczego? Ilekroć spojrzę na któryś z wyżej wymienionych przedmiotów mam tylko jedno skojarzenie co do źródła ich pochodzenia...Chore?...możliwe..Dlatego wiersze takie jak np. "Miałem mieć na imię Chaim"..zostają w pamięci na zawsze....zwłąszcza, kiedy ma się dziecko...
    Odbiegłam od tematu. To prawda, że wśród Narodu Żydowskiego ( wiem, przymiotniki małą literą - nie mogę) jest i było najwięcej geniuszy...Talent plus bardzo ciężka praca, plus skóra słonia - ponieważ czasy tylko trochę się zmieniły.....i nadal słyszy się i widzi niechęć (ja to nazywam : zawiść) w stosunku do Żydów. Mam ciągle pytania, na które nie mam odpowiedzi. Albo mam tak banalne, że dziwią mnie samą. W mojej rodzinie nie było NIGDY antysemityzmu. Niedaleko Białegostoku jest miasteczko...Tykocin...a tam synagoga...która mnie urzekła. Spodziewałam się może więcej sprzętów...pamiątek....Mąż mój jest Niemcem. Był w Oświęcimiu. Nie potrafi ze mną rozmawiać na temat holokaustu - powiedział mi.Nie mówię więc. Ale czytam nadal....Pani Roma Ligocka...TA dziewczynka w czerwonym płaszczyku...mieszka w Monachium...Stolicy Bawarii...Katolickiej od prawie zawsze Bawarii....gdzie narodził się Nazizm..Nic więcej nie powiem...Podziwiam..
    Rozpisałam się. Przepraszam.
    Serdecznie pozdrawiam i raz jeszcze dziękuję za istnienie tego bloga.
    Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
  9. To piękna i... zmuszająca do myślenia przypowieść. Dziekuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. Markos, Asiu, Wojtku - dziękuję za odwiedziny i ciepłe słowa. Z Wami łagodniej przechodzę zimę...

    Margott - wzruszyłaś mnie powodem niekupowania antyków w Niemczech... Podobna historia: kolega wspomniał, że meble ma po cioci, która nabyła je od Żydów. Na końcu języka miałam pytanie: W czasie wojny? Tyle wątków poruszyłaś... ważnych, ciężkich. Nie sposób odpowiedzieć krótko, nie spłycając tematu. To może tylko tyle, że do Tykocina wybieramy się w te wakacje. Do "korony" synagog polskich brakuje mi jeszcze kilku, m.in. tykocińskiej. "Plon" podróży na pewno pokażę na blogu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Twój blog jest bardzo interesujący! Opowieść o Bojce wzruszajaca i poruszajaca do głębi! Gratuluję entuzjazmu i zyczę dalszych sukcesów w tworzeniu tego bloga:)))Dzięki za Twoje u mnie odwiedziny!:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Asymilacja... nie znoszę tego słowa. Jakoś mam wrażenie, że ogromnie mu blisko do pojęcia eksterminacja... Niby dlaczego nie można mieszkać obok siebie, na tej samej ziemi, pozostając sobą? Skąd to oczekiwanie, że ktoś się "zasymiluje" czyli dokona kulturowej autokastracji? Z niczym nieuzasadnionego zadufania w sobie? Z zawiści właśnie? Ze strachu?
    Coraz mniej mam sił by zmieniać świat, bo widzę, jak jałowe są to próby. Ale jednocześnie nie umiem na taki świat się zgodzić...
    Tak, mam "doła" - po udziale w pięknym spotkaniu, jakim było zbiorowe zdjęcie w ramach akcji "Tęsknię za Tobą, Żydzie", w dawnej poznańskiej synagodze, przerobionej przez Niemców na basen, weszłam nieopacznie w komentarze na gazeta.pl pod relacją z tego wydarzenia. I dostałam mdłości. Te najbardziej nienawistne, chamskie, prymitywne zgłosiłam do usunięcia. Ale to, co pozostało i tak jest wystarczająco ohydne. Nie wiem, czy chcę do końca życia mieszkać w takim świecie. Nie wiem, czy chcę, aby moje dzieci tu mieszkały... Ja nie-Żydówka, ja - katoliczka, czuję się tu kompletnie obco...
    Dzięki Ci Olu za Bobe Majse :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Slavkosnip - witam na Bobe Majse, dziękuję za odwiedziny i dobre życzenia.

    Pasjonatko - zmieniasz świat będąc sobą, żyjąc w zgodzie z sobą i swoimi przekonaniami. Tylko tyle i aż tyle możemy. "Róbmy swoje" z pełnym przekonaniem, co do słuszności owych działań. Co inni z tym zrobią - to już indywidualna sprawa każdego. Jeśli zaaprobują i przyłączą się - wspaniale, jeśli nie, to nie... po prostu. Zdecydowanie stawiam na indywidualizm. Asymilacja to tylko ładniejsze określenie podporządkowania się. Na słowo konformizm mam alergię.
    Gratuluję udziału w "Tęsknię za Tobą, Żydzie"! Co do "wypowiedzi" w internecie... Kiedyś w miejscach publicznych były spluwaczki, teraz jest opcja anonimowego komentowania.
    Mocno Cię ściskam i serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. No. Jakiś indywidualista zastąpił w Poznaniu napis "Tęsknię za Tobą, Żydzie" napisem "Nie zażydzicie nam Polski". Już od dawna nie jestem dumna, że jestem Polką, od niedawna nie jestem dumna, że jestem katoliczką, a teraz będę się jeszcze wstydzić, że jestem z Poznania :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Pasjonatko, że tak zacytuję: "Nie ma dobrych i złych narodów, są dobrzy i źli ludzie". Na religię mam wpływ, dlatego jestem ateistką :) Na pochodzenie wpływu nie mam, a na miejsce zamieszkania tylko połowiczne. Odpowiadam więc nie za Polskę, nie za Kraków, a za samą siebie.

    OdpowiedzUsuń
  16. JESTEM i czytam z uwagą.

    Serdecznie pozdrawiam
    w.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja także zostałam poruszona i ujęta parabolą o Bońcie. Wspaniała opowieść. Już się zdążyłam zorientować, ile jeszcze książek mam do przeczytania. Twórczości Pereca nie znam, niestety. Do nadrobienia. :) Raz jeszcze dziękuję za Twojego bloga. Serdeczności. Jola

    OdpowiedzUsuń
  18. Jolu, dziękuję za ciepłe słowa. I.L.Perec to jeden z trzech klasyków polskiej literatury jidysz (fajnie to brzmi, prawda?:) Od razu polecam także dwóch pozostałych: Szolem Alejchem i Mendele Mojcher Sforim. Jeszcze... Szalom Asz - też warto przeczytać. Tylko... pożyczyć ich książki jest baaardzo trudno, o kupieniu nie wspomnę. Życzę powodzenia!

    OdpowiedzUsuń