niedziela, 1 kwietnia 2012
Fotograf z Auschwitz
Szef Wydziału Politycznego Maximilian Grabner wzbudzał strach nawet w innych oficerach SS, a jednak fotograf więzień zwrócił się do niego słowami: "Bardzo proszę zająć miejsce i niech pan nie będzie taki spięty (...) Niech pan nie myśli o obozie, niech pan pomyśli o Alpach." Udało się i morderca zza biurka na zachowanej fotografii wygląda po ludzku.
Wciąż żyje człowiek, który pamięta to zdarzenie. Jest nim ów fotograf więzień - Wilhelm Brasse. Fotograf z Auschwitz. Robił zdjęcia katom i ofiarom, a czasami bratkom w wazonie. Reprodukowane w tysiącach egzemplarzy służyły oprawcom spod krematoryjnych kominów do wysyłania pozdrowień rodzinom w Rzeszy.
Zdjęcia więźniów zna cały świat. Policyjne w trzech pozach: z profilu, en face, z półprofilu w nakryciu głowy, oraz dokumentujące zbrodnicze eksperymenty medyczne, w tym na tzw. bliźniętach Mengelego. Wychudzone nagie ciała kilkunastoletnich dziewczynek i ich przerażone oczy prześladowały Brassego jeszcze wiele lat po wojnie. Odszedł z zawodu, a przecież był świetnym portrecistą. Znał wszystkie tajniki swego fachu i miał talent. Dzięki niemu (nie bez znaczenia był także wyniesiony z domu biegły niemiecki) przeżył Auschwitz, nie będąc bitym i głodzonym, mógł też pomagać innym. To dużo.
Gdy wybuchła wojna, Wilhelm Brasse wraz z kilkoma kolegami usiłował przedostać się na Węgry. Tuż przed granicą uzbrojona grupka Łemków aresztowała uciekinierów. Po więzieniach w Sanoku i Tarnowie trafił do Auschwitz. W 1940 roku. Syn Austriaka i Polki kilkakrotnie otrzymał propozycję - jak sam to określił - niehonorowego opuszczenia obozu. Nigdy nie podpisał folkslisty i nie wstąpił do Wehrmachtu. Wyzwolony przez Amerykanów w Ebensee wrócił do rodzinnego Żywca, gdzie mieszka do dziś.
Prawie pięć lat w Auschwitz... Był taki moment, kiedy przeklął Boga i matkę. Zbyt często słyszał od swojego szefa: "Brasse, ja widzę czarno dla ciebie" i był świadkiem zbyt wielu zbrodni. Prawie pięć lat w Auschwitz, prawie pięćdziesiąt tysięcy fotografii więźniów. Umęczonym ludziom nie mógł powiedzieć: "Niech pan nie myśli o obozie." Może to bolało najbardziej? Może to boli do dziś?
Wilhelm Brasse na spotkaniu autorskim w MOCAK-u. Październik 2011. Promocja książki "Wilhelm Brasse. Fotograf. 3444. Auschwitz 1940 - 1945"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Morderca wygląda po ludzku, bo więzień okazał się człowiekiem...
OdpowiedzUsuńNie, to tylko banalność zła H.Arendt...
UsuńZnow swietny wpis i kawal waznej historii nam przyblizylas. A ten film promujacy ksiazke mozna gdzies zobaczyc?
OdpowiedzUsuńWspomniany przez Ciebie film to dodatek do książki.
UsuńPolecam dostępnego on-line "Portrecistę":
http://www.youtube.com/watch?v=3QlpGQ9EAdc
Bardzo dobry.
UsuńA ten pan ma 95 lat. I mieszka tak nie daleko
Bolesny kawałek historii...
OdpowiedzUsuńDziękuję
Ela
Olu, dziekuje.
OdpowiedzUsuń