wtorek, 11 stycznia 2011
Konkurs, czyli... Prywata III
Bobe Majse bierze udział w konkursie Blog Roku 2010 w kategorii "Moje zainteresowania i pasje". Już można głosować. Podaję zatem szczegóły i... zobaczymy, co będzie :);)
Na Bobe Majse można zagłosować wysyłając SMS o treści H00435 (bez spacji, znaki 0 to cyfry zero) pod numer 7122
- SMS kosztuje 1,23 PLN brutto
- dochód z SMS-ów zostanie przekazany na turnusy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych
- głosowanie potrwa do 20/01/2011, do godziny 12:00
- do kolejnego etapu konkursu, którym jest ocena jury, przejdą tylko te blogi, które uzyskają największą liczbę głosów (10 blogów w każdej kategorii tematycznej)
Wszystkim, którzy zdecydują się wydać swoje ciężko zarobione pieniądze na cel j.w. serdecznie dziękuję. Jeszcze zdjęcie, które bardzo lubię i chcę się nim z Wami podzielić. Niech i osoby, które nie planują głosować mają jakiś pożytek z tego posta ;):)
Stary kirkut w Cieszynie. Zabrzmi to bardzo górnolotnie, ale to także trochę ja i moje hobby.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Powodzenia:)Kto nie gra nie wygrywa, a na pewno wiele nowych osób pozna Twojego bloga i to świetnie, bo warto:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńGłosujemy i trzymamy kciuki:-)!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością i ja się dołączę.
OdpowiedzUsuńMożesz liczyć na mój głos.
OdpowiedzUsuńBędę Ci kibicować. Pozdrawiam Olu!
ja nie moge glosowac, ale trzymam kciuki:))
OdpowiedzUsuńKasia
Kciuki zaciśnięte, bo trzymam za Ciebie, i SMS w pogotowiu. :) Powodzenia!!!
OdpowiedzUsuńPoooszło:)
OdpowiedzUsuńA zdjęcie bardzo wymowne.
Ewa
Pozdrawiam blogowo rokowo i spieszę dzwonić
OdpowiedzUsuńmaro
Kochani, bardzo dziękuję za wsparcie, trzymanie kciuków i SMS-y. Honorowe dwie kulki już są ;):)
OdpowiedzUsuńWarto Cię wspierać a i przyjemnie :-)
OdpowiedzUsuńZdjęcie przypomniało mi wspomnienia ze starej części warszawskiego Kirkutu z połowy lat 60-tych. Wchodziło się tam przez dziurę w murze gdzieś od ulicy Spokojnej i zaczynał się inny, jakże oddziaływujacy na wyobraźnię świat. Macewy chyliły się, były powalone bądź roztrzaskane porośnięte eksplodujacą dziką roślinością z pokrzywami, splecione jakimiś powojami i innymi dzikimi pnączami, walające się kości ludzkie - wóczas miałem skojarzenia z wizją końca cywilizacji po światowym kolapsie. Już upłynął taki ogrom czasu, a ów obraz wciąż wyraźny. Pozdrawiam - Klu (clou)
Klu, bardzo dziękuję - za dobre słowo, wsparcie w konkursie i to zapadające w pamięć wspomnienie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło. W czasach, gdy zwiedzałam Warszawę miałam bardziej niż mętne pojęcie o judaizmie i... nie byłam nawet pod Pomnikiem Bohaterów Getta :( "Coś" jednak stolicy zawdzięczam. Niebagatelne "coś". Tam obejrzałam po raz pierwszy "Listę Schindlera", która uświadomiła mi, że w Krakowie (w którym od roku studiowałam) było getto. Kropla zaczęła drążyć skałę...
Oj, jak ja się teraz wybiorę do Warszawy...! :)
Zachęcony, wysyłam, popierając Twą sprawę, sms-a z drugiego telefonu ;-)
OdpowiedzUsuńA Warszawa - bardzo pokiereszeowana, tak fizycznie jak i mentalnie, miasto samo w sobie od urodzenia świdruje mnie. Pomyśleć, że w Warszawie skupisko kilkuset tysiecy Żydów żyło, pracowało, tworzyło sztukę, ubierało się po swojemu, czytało książki i gazety oraz oglądało filmy w swoim języku, klepało biedę, bogaciło się, kochało w swoistej "autarchicznej" autonomii narodowej - nie musięli znać j. polskiego by sobie radzić i mieć się dobrze. Żydwskie dzielnice Wraszawy były takim małym Izraelem. Klu(clou)
Klu (clou), takiego wsparcia nie mam nawet od męża :):););) (może dlatego, że ma jeden telefon:);) Bardzo dziękuję! Pomiędzy jednym, a drugim komentarzem, przy obiedzie powiedziałam stanowczo: W tym roku musimy pojechać do Warszawy. W dodatku jakoś tak w maju, czerwcu, żeby i Teatr Żydowski odwiedzić. Ależ Wam tego miejsca zazdroszczę (tak miło i oczywiście pozytywnie:)
OdpowiedzUsuńBobe,
OdpowiedzUsuńja jestem warszawianka z wyboru:))
Nie wien, co nie ciagnelo od malego do lteratury z okresu wojennego, do opisow owjny i obozow, do opisow Getta wreszcie.
W gorach poznalam faceta, okzalao sie narzeczonego, meza, Warszawiaka, przeznaczenie po prostu.
I jedna z pierwszych wycieczek, jesli tak to moge nazwac, zrobilam na Umschlagplatz..
Moj owczesny narzeczony, nawet nie wiedzial, ze takie miejsce istnieje..
Wprawdzie od paru lat, mieszkam daleko od Warszawy, ale mam wielu przyjaciol, gdybys potrzebowala wsparcia(logistycznego np) sluze pomoca:))
Kasia
I przepraszam za liczne bledy, pisze za szybko..
OdpowiedzUsuńKasiu, mnie też tak "ciągnie"... od wielu już lat. Bardzo dziękuję, będę pamiętać :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń