wtorek, 13 sierpnia 2013

Antykwariat runda trzecia


Meil, mitpacha, lub po prostu - sukienka Tory. W “Starym Sklepie” na ul. Brzozowej w Krakowie. Nie jedna - dwie. Ponoć przedwojenne. I parochet. Młodszy, z lat 50-tych.


 Parochet


 Sukienka Tory


 Sukienka Tory (w witrynie okiennej)


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Transport życia



“Z czasem coraz trudniej było wyjechać. Niemcy zaczęli konfiskować majątki żydowskie. USA zablokowało przyjazdy, inne kraje zwlekały jak najdłużej z wydaniem wiz. Z takimi samymi problemami borykali się Żydzi na terenie całej Rzeszy. Organizacje żydowskie próbowały więc ratować choćby dzieci. Po wielu rozmowach Anglia zdecydowała się przyjąć niesprecyzowaną liczbę dzieci do lat 17. Z Konigsberga, Wrocławia, Szczecina, Pragi, Wiednia, Frankfurtu, Monachium, Berlina i Hamburga ruszyły do Londynu Kindertransporty.” 


“Walizka jest mała, tekturowa, wzmocniona na rogach okuciami. Tylko taką wolno zabrać. Mutti wkłada do niej koszulę i zapas bielizny, na dno kładzie świadectwo konfirmacji i świadectwa szkolne syna.”


“Urzędnik wywołuje chłopca z listy dzieci przeznaczonych do Kindertransportu. Przypina mu agrafką do piersi kartonik z nazwiskiem. 

 

“Transport żydowskich dzieci opuszcza na zawsze Wolne Miasto Gdańsk.”


 “Wagon jest trzeciej klasy, w środku są drewniane ławki. Nie ma toalet, brakuje wody. Zamknięto ich na kłódkę, na drzwiach wisi kartka "Achtung, Juden". Jest noc. Chłopiec rozgląda się wokół. Najmłodsze dzieci śpią na ławkach, starsze zbyt zmęczone żeby spać, rozmawiają cicho w grupkach. Słychać jidysz, niemiecki i polski. Chłopiec przymyka oczy, modli się po niemiecku do chrześcijańskiego Boga.” 


 “Tuż obok jakaś dziewczynka w brązowym płaszczyku, szlocha przez sen. Koła pociągu stukają rytmicznie. Chłopiec przez przymknięte oczy przygląda się ślicznej, błękitnookiej blondynce. Uznaje, że to najładniejsza dziewczyna na świecie.”

“Liverpool Station, Londyn. Dzieci są zmęczone. Stoją zbite w grupę przed wejściem głównym. Otaczają ich dziennikarze, fotografują, filmują, przyglądają się im ludzie, którzy zdecydowali się przyjąć ich pod dach. Ci, po których nikt nie przyjechał, trafią na czas wojny do sierocińca. Co ich czeka? Żegnają się szybko, nie wymieniają adresów, bo ich jeszcze nie znają, ktoś się rozpłakał. Nie będą szukać siebie po wojnie.”


“W naszej rodzinie nigdy więcej nie rozmawialiśmy o Gdańsku. To miasto przestało dla nas istnieć. Zapomniałam o nim wszystko.”
 



Kindertransporty - akcja ratowania dzieci żydowskich podjęta po Nocy Kryształowej, a więc pod koniec 1938 roku. Do wybuchu wojny w ramach j.w. udało się wysłać do Wielkiej Brytanii ok. 10000 dzieci. Pomniki Kindertransportów w Gdańsku i Liverpoolu przedstawiają tę samą grupę dzieci: tuż przed wyjazdem i po przybyciu do stacji docelowej. Twórca pomników (jest ich kilka) - Frank Meisler pochodzi z Gdańska, sam ocalał dzięki Kindertransportom.


wtorek, 6 sierpnia 2013

Niebo w kałużach


Czy można mieć dwa nieba? To nad głową i... na przykład odbite w kałuży? Przemykać pomiędzy nimi, podwójnie radując się życiem? Tak, jeśli jest się optymistą; tak, jeśli jest się Anatolem Gotfrydem.

Życie po trosze pieściło go i smagało. Zamożna żydowska rodzina, w tym niezastąpiony dziadzio - przyjaciel i autorytet, dwie mamki, zabawki, lekcje gry na pianinie, narty i prawdziwe spodnie narciarskie. Sielskie otoczenie, oraz błoga atmosfera uroczego miasteczka w “odległej polskiej Galicji”. W takim środowisku wyrósł, takie środowisko go ukształtowało. Miłość, uwaga, beztroska. Do czasu. Wiemy, przeczuwamy, co będzie dalej...

Autor wspomnień dość łagodnie przeprowadza czytelnika przez dramat okupacji w żydowskim wydaniu: kołomyjskie getto, ucieczkę z pociągu do Bełżca, ukrywanie się po tzw. stronie aryjskiej. Niczego nie pomija, ani nie upiększa, skupiając się na pozytywach: dobrych, pomocnych ludziach i łaskawych zrządzeniach losu.

Wraz z końcem wojny powraca życiowy fart: świetnie zarabia, handlując papierosami; spotyka ocalałych krewnych, w tym matkę i ojczyma; kończy stomatologię i poznaje swoją przyszłą żonę; ba! udaje mu się nawet wygrać w totka. Gdy postanawia emigrować, nowy dom i wygodne życie znajduje w Niemczech. Praca w wyuczonym zawodzie zapewnia mu uznanie, środki materialne, a także rzesze niebanalnych przyjaciół - crème de la crème artystycznego Berlina.

“Świat ma różne barwy” - stwierdza Gotfryd. Dlaczego na każdym własnym skrawku ziemi sadzi orzechowe drzewka? Dlaczego mała, plastikowa świnka potrafi wyprowadzić go z równowagi? Dlaczego pomimo entuzjastycznego nastawienia do harcerstwa nigdy nie został harcerzem? Z jakiego powodu pogniewała się na niego szkolna nauczycielka, a po latach akademicki wykładowca? W jaki sposób znalazł się na liście szczęśliwców przyjętych do technikum dentystycznego? Dlaczego mundurek Hitlerjugend wywołuje miłe wspomnienia, a słowa “nikogo tu nie ma” wzruszają?

“Świat ma różne barwy” - stwierdza Gotfryd, ale sam dostrzega tylko te jasne.

Czy można zarazić się optymizmem? Na ten temat lekarze milczą, za to psychologowie powiadają, że można się go nauczyć. Sięgnijmy po “Niebo w kałużach” i pozwólmy, by Anatol Gotfryd został naszym drogim belfrem.



poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Dialog


O artyście Perecu Willenbergu wspominałam w poście “Zraniona polichromia”. Nie mniej sławny okazał się jego syn - Samuel Willenberg - rzeźbiarz i malarz, ale przede wszystkim ostatni żyjący uczestnik buntu więźniów w Treblince. 

Długo by pisać o obu... ale dziś, dziś tylko przytoczę pewien wojenny dialog pomiędzy ojcem i synem. 

PW: Pomyśl Samku, jakie dziwne są koleje życia ludzkiego. Ja, który swoje życie poświęciłem na tworzeniu stylu żydowskiego, stylizując hebrajskie litery. Ja, który malowałem synagogi, dekorując ich plafony w stworzonym przeze mnie stylu. Ja, który lubowałem się w malowaniu typów żydowskich, maluję teraz Jezusy i Matki Boskie.  

SW: Tato, ty nadal malujesz Żydów.


 Perec Willenberg - ten, który Żydów malował... Źródło
 

środa, 31 lipca 2013

Ślady


Wśród grubszych tomów, czy głośniejszych tytułów (“Medaliony” Nałkowskiej, “Pożegnanie z Marią” Borowskiego) “Ślady” mogą pozostać niezauważone, a szkoda, bo to świetna proza i przejmujący opis Zagłady.

Trzy krótkie opowiadania: “Zieleniak”, “Ślady”, “Meta” - pisane na świeżo, tuż po wojnie, z perspektywy świadka wydarzeń. Osobiste doświadczenia (pobyt z rodziną w obozie przejściowym, pomoc udzielana ukrywającym się po stronie aryjskiej Żydom, praca nocnego stróża w garbarni tuż pod murem getta) nie przyjmują formy wspomnień. Autor przekształca je w literaturę, literaturę przez duże “L” - dodajmy.

Głośno i wyraźnie powtarza to, czego tak bała się Alina Margolis-Edelman: porażająco antysemickich opinii ulicy aryjskiej. “Jak winny musi być naród, na który Pan Bóg taką karę zsyła!”, “Tylu królów było - tylu prezydentów i żaden nie dał rady, a on sam jeden...”, “Docenimy to jako rozwiązanie kwestii, której sami, przez sentymentalizm właśnie, nie potrafiliśmy w porę i... obawiam się... nie potrafilibyśmy nigdy rozwiązać”, “To już taki naród, że ich nikt nie chce. Dlaczego Polska ma być lepsza?”, “Chwilami zapominam, że to są Żydzi, i to jest jednak straszne”, “Nawet najgorszy robak też przecież chce żyć”.

“Czekał na Polskę od morza do morza, a tymczasem podziwiał realizację programu wielkiego Adolfa w stosunku do Żydów...” Kto? Inżynier, radca, strażak, policjant, dama z towarzystwa, dostawca, dyrektor i robotnik. Jeśli ktoś współpracował z Żydami przy szmuglu, a potem wspólnie z nimi świętował, to tylko dlatego, że “interesy mają wpływ na uczucia”; jeśli ktoś wspomagał żebrzącą żydowską dziatwę, to tylko dlatego, że chwilowo “zapomniał, że z małego żydziaka wyrośnie dorosły parch”; jeśli ktoś z przerażeniem patrzył na brutalną pacyfikację getta, to tylko dlatego, że przypominało “skrachowany bank”.

Może to właśnie z powodu owej “antypolskiej” szczerości Hering stał się niewygodny, a jako niewygodny łatwo zapomniany?

Czy kiedykolwiek otrzymał medal Jad Waszem? Czy zaistniał jako pisarz? Czy w pełni wykorzystał talent plastyczny, albo teatralny? Dbająca o spuściznę Heringa Ludmiła Murawska-Péju nazwała wuja “drożdżami” życia artystycznego i intelektualnego w Polsce”. Czapski, Białoszewski... Wielu zawdzięczało mu własny twórczy rozkwit, kto wie - może i kariery?

Skromność, świadoma rezygnacja, czy tylko bezsilność? Jak wtedy, gdy próbował ratować kilkuletniego szmuglera, młodą kobietę, albo bojownika getta. Chłopczyk zdążył wrócić za mur na... Wielką Akcję, kobietę zastrzelił policjant, a bojownika zadenuncjowali pracownicy fabryki. Miał dla “wyklętych” tak niewiele: kubek herbaty, opatrunek, dobre słowo. Ono znaczyło najwięcej, bo jako jedyne poszło z “wyklętymi” w zaświaty.     

Ślady... To nie tylko tytuł tomiku, labirynt dróg małych szmuglerów z getta, czy pozostałości po jego pacyfikacji; to przede wszystkim ślady pióra Heringa w naszych sercach i w naszej pamięci.

Źródło
 

czwartek, 25 lipca 2013

Aleje


Machinalnie adresuję kolejną służbową przesyłkę: Aleje Jerozolimskie... Warszawa. Skąd taka, a nie inna nazwa ulicy? Rozwiązanie zagadki okazuje się dość proste: dzięki albumowi “Przedwojenna żydowska Warszawa” Jarosława Zielińskiego, a także niezawodnemu internetowi, w którym - jak wiadomo - można znaleźć wszystko.

Ta arteria była niegdyś wiejską drogą, prowadzącą do żydowskiego osiedla Nowa Jerozolima, istniejącego w XVIII wieku, w dodatku tylko 2 lata. Pozostał ciekawy i cenny nazewniczy ślad. 

Lubię takie ślady... Bardzo!


Przedwojenny widok wybrany ze względu na zażywnego jegomościa w meloniku i z laseczką :) Źródło

piątek, 19 lipca 2013

Cień


Chodzi za mną taki cień... 


Cień w kształcie Gwiazdy Dawida. Wypatrzył (w pewnej gdańskiej kawiarence) i sfotografował Piotr. Niejeden pewnie stwierdzi, że mamy nierówno pod... sufitem. Nie szkodzi, nam z tym dobrze :)