Szliśmy zrobić zupełnie inne zdjęcie, gdy wpadłam na pomysł, żeby zajrzeć do sklepiku z uroczym szyldem.
- Zapytam o przedwojenne judaika - rzuciłam przez ramię.
Sprzedawca nie miał dobrych wieści, jedynie życzliwe ostrzeżenie przed falsyfikatami w innych sklepach ze starociami na Kazimierzu.
Już mieliśmy się zbierać do wyjścia, gdy… nagle o czymś sobie przypomniał.
- Chwileczkę. Mam tylko… o, tutaj - powiedział, sięgając po jedno ze stojących na podłodze żelazek. Podniósł, uchylił klapkę i naszym oczom ukazała się dyskretna Gwiazda Dawida.
- Wszystkie przedmioty pochodzą z krakowskich domów. Chińska waza? Owszem, jeśli przez lata zdobiła lokalny salon.
Żydowskie żelazko z Krakowa! Tylko tyle o nim wiadomo, ale jest, istnieje, Piotr właśnie robi mu zdjęcia, a ja z dumą zaprezentuję na blogu. Sprzedawca nie widzi przeszkód.
- Teraz to już naprawdę wszystko - kwituje.
- Za to jaki cymes! - dodaję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz