Czasami spotykam się z niedowierzaniem, czy to, o czym piszę wydarzyło się naprawdę. Tak było np. w przypadku postów “To nawet widać po twarzy…”, “Mord”. Oczywiście długo by można analizować, skąd te zarzuty i dlaczego akurat wobec takich, a nie innych historii… Nie w tym rzecz.
Raz jeden odczułam “pokusę” lekkiej korekty rzeczywistości. Na kazimierskim straganie - ustawiając obok siebie (do potrzeb zdjęcia) orła ze swastyką i opaskę z Gwiazdą Dawida.
- Bez przesady! - wykrzyknął oburzony sprzedawca. Miał rację, ale chyba także świadomość, że sam robi coś niestosownego, handlując (w dodatku łącznie) tego typu “gadżetami”. Bo dla niego to były tylko gadżety, na które akurat jest popyt.
Czy faktycznie tylko? I dlaczego wokół straganu kłębił się tłum ludzi?
Jak słusznie zauważył przyglądający się tego typu zjawiskom (internetowy handel zdjęciami sprawców i ofiar) Martin Pollack: “To coś niebezpiecznego, te zdjęcia są atrakcyjne, bo pachną dymem z komory gazowej, Auschwitz.” (1)
W jednym krótkim poście poruszyłam co najmniej trzy ważne sprawy, ale do rzeczy, czyli tytułowej prawdy.
Otóż tak, wszystko, czym tutaj dzielę się z Wami jest prawdą. Ostrzeżenie oburzonego sprzedawcy wciąż dźwięczy w mojej głowie i… patrząc szerzej - jestem mu za nie wdzięczna.
(1) fr. wywiadu-rzeki autorstwa Katarzyny Bielas - “Tropiciel złych historii”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz