Rzadko zadzieramy głowy i przyglądamy się fasadom kamienic. Prawie nigdy nie robimy tego jako mieszkańcy, rzadko jako turyści. Bardziej niż spostrzegawczości brakuje nam czasu.
Wzrok dwóch małolat powędrował za obiektywem aparatu Piotra.
- Patrz, jakiś napis.
- Nie miałam pojęcia, że istnieje.
Dla mnie zaskoczeniem był współczesny szyld sklepiku na parterze kamienicy - taki sam, jak ten przedwojenny: farby-lakiery. Przypadek, czy zamierzony efekt?
Ciekawostka, urocza analogia, kilka refleksji... Także i ta, że historia zatoczyła koło. Zmodyfikowana o komputerowy dobór kolorów.
Szkoda, że współczesny szyld taki brzydki i ani trochę nie komponuje się z otoczeniem. Takie szyldy i reklamy to bolączka Krakowa :(
OdpowiedzUsuńTo prawda... bolączka i to wielka.
UsuńCieszę się, że znowu możesz publikować :)
Ja też! Chyba w końcu załapałam, o co chodziło :)
OdpowiedzUsuńA ja u Ciebie miewam problemy :( Ale czytam, czytam regularnie.
UsuńO nienienie;)
OdpowiedzUsuńZawsze to robie, gapie sie na budynki, robie zdjecia, porownuje, zapamietuje.... Niewiele tego w Irlandii, niestety...
Masz absolutną rację: dla chcącego nic trudnego :) Wielu wspaniałych odkryć życzę!
Usuń