poniedziałek, 19 września 2011
Bibliofil
Księgarz, wydawca, bibliofil, czytelnik... Te słowa zawsze budzą ciepłe skojarzenia. Czy pochowany na bielskim kirkucie Salomon Halberstam był człowiekiem spełnionym? To właśnie wyczuwam, w tym jakże ascetycznym, a zarazem wymownym sposobie upamiętnienia go przez bliskich. Uśmiecham się przez moment, ale wiatr nie próżnuje. Nagania ciężkie chmury i równie ciężkie myśli. Kto po śmierci kolekcjonera zaopiekował się jego zbiorem? I co się z nim stało potem...
Kocham książki. Kupuję, czytam i... mam swój własny ex libris.
Etykiety:
Bielsko-Biała,
książki,
tradycja żydowska
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Do czasu wojen z pewnością księgozbiór znajdował się pod opieką rodziny, ale potem.....
OdpowiedzUsuńEch...
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Mocno po czasie, ale dziś podczas oprowadzania po cmentarzu z doktorem Proszykiem dowiedziałam się, że księgozbiór przetrwał. Właściciel chciał pozostawić go w Bialsku, ale uznał, że mimo wszystko nie jest to dobry pomysł i finalnie nakazał po swej śmierci podzielić go na dwie części - jedna trafiła do biblioteki w Oxfordzie, a druga do NY.
UsuńDobra wiadomość, dziękuję! Szkoda tylko, że zbiór nie przetrwał w Polsce, ale... dobrze, że w ogóle przetrwał.
UsuńCzasem dziwnym trafem zbiory mogą przetrwać najgorsze zawieruchy. Piękny masz ex libris:) Dobrej nocy:)
OdpowiedzUsuńPiękny!!!! Kafejka, do której zawsze można zejść z książką, gdy w domu z jakiegoś powodu nie da rady czytać:)
OdpowiedzUsuńPocieszmy się bułhakowowskim: "rękopisy nie płoną", choć to marna pociecha.
A ja właśnie od wczoraj jestem posiadaczką nowego mebla, na którym z namaszczeniem układałam swoje książkowe zbiory. Kiedyś próbowałam swoich sił w linorycie, wykonując właśnie ex librisy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Też mam takie myśli napotykając na drobiazgi po odległych mieszkańcach. Też ciepło się uśmiecham i zastanawiam, gdzie ja jestem, na którym etapie, co ważne, czy warto..... i w tym stylu.
OdpowiedzUsuńStaram się ufać, że przetrwało cokolwiek z pasji tego człowieka, że trafiło w dobre ręce, sama bym tak chciała aby po mnie też z czułością ktoś krzesło moje pokochał czy inne duperele.
I jak to brzmi: Bibliofil! Nie trzeba więcej, to tak dużo.
Kochamy z mężem książki i wybieramy różności na targowiskach, nie możemy przestać.....
Dziękuję za Wasze refleksje.
OdpowiedzUsuńEx libris jest bardzo "krakowski": stara kamienica, uliczna latarnia, kawiarenka, książka... Brakuje chyba tylko dorożki ;) Tyle, że to nie linoryt, a wytwór komputerowy :)
W mojej dużej wsi przed wojną połowę społeczeństwa stanowiła ludność żydowska. Jest również kirkut.
OdpowiedzUsuńRaz jeszcze podsyłam linka do notki "na temat" Cię interesaującej. Uroczyste odsłonięcie w Toruniu tablicy upamietniajacej rabina Zwi Hirscha Kalischera : http://maia14.salon24.pl/345079,piekna-pogoda-i-ludzie-sympatyczni
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Clou
Clou, skoro "raz jeszcze" to czyżby znowu zjadło jakiś komentarz? :) Dziękuję za uśmiechnięty link :)
OdpowiedzUsuńKultekiewiczanko, a jaka to wieś, jeśli można spytać?
OdpowiedzUsuńpodesyłałem już linki ale nie tyczce tej uroczystości...
OdpowiedzUsuńClou
Zainspirowałaś mnie Olu swoim ex librisem, zapragnęłam mieć swój własny. Bożena
OdpowiedzUsuńZainspirowałaś mnie Olu swoim ex librisem, zapragnęłam mieć swój, będę myśleć nad pomysłem.Bożena
OdpowiedzUsuńZainspirowałaś mnie Olu swoim ex librisem, zapragnęłam mieć swój. Bożena
OdpowiedzUsuńBożenko, koniecznie, koniecznie, koniecznie podeślij mi efekt końcowy. Na moim ex librisie jest jeszcze imię i nazwisko, tylko j.w. zostało usunięte.
OdpowiedzUsuń