środa, 8 grudnia 2010

Hirsch polski


Macewa na oświęcimskim kirkucie. Czas, przyroda, niepamięć zrobiły swoje. Zostało to, co najważniejsze - Hirsch polski.



6 komentarzy:

  1. Ależ Ty potrafisz wyszukać!
    Uściski Olu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo nieee, ja tu coraz częściej zaglądam, a przecież (jak bum cyk cyk) nie lubię blogów na temat kultury żydowskiej jako takiej!
    Czary jakieś, czy co?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście , coś w tym jest...
    mnie chyba też "te czary dopadły"

    pozdrawiam - Marzena
    -od niedawna obserwator

    OdpowiedzUsuń
  4. Z innej (ogólniejszej) bajki: napromowałam się dziś Twojego bloga na Facebooku. Mam nadzieję, że znajdzie się wielu nowych czytelników, bo warto.
    Pozdrawiam
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  5. piękny blog... piękne zdjęcia... i równie piękne emocje...
    zawsze otaczała mnie owa kultura, a przemyski zapomniany cmentarz odwiedzam nagminnie pozostawiając kamyczka...
    przyjaciel, który jest Żydem zawsze wtajemniczał mnie w te kręgi :) z bratem często zakańczamy szabat odwiedzając synagogę jak jestem w Krakowie, a przyjaciółka na arch wnętrz broniła się projektem synagogi :)
    zostanę tutaj na dłużej :)
    pozdrawiam z serca

    OdpowiedzUsuń
  6. Magódko, macewę wypatrzył Piotr, ja tylko skrzętnie podchwyciłam.
    Bejla, jeśli ktokolwiek / cokolwiek czaruje, to właśnie ta kultura...
    Marzeno, serdecznie witam kolejną zaczarowaną osobę ;)
    Elu, nie wiem, jak dziękować. Głównie za to małe-wielkie słowo "warto".
    Kimonku, rozgość się, serdecznie zapraszam, dziękując za kamyczki i wszystkie ciepłe słowa. To musiało być piękne, bronić się projektem synagogi... Ja na podyplomowych studiach "Żydowski świat..." broniłam się Bobe Majse :)

    Wszystkich pozdrawiam błogo, sobotnio.

    OdpowiedzUsuń