Zamaszystym krokiem niepokonanego wkracza do kliniki odwykowej i z impetem wpada do sali, gdzie odbywa się terapia grupowa.
Ma na sobie sceniczny, bogaty, oryginalny strój.
Zaczyna opowiadać o swoim dzieciństwie, rozpina koszulę, odrywa rogi od hełmu na głowie, kłamie/tak mu się wydaje/chce w to wierzyć, że był kochany.
Płacze, wpada w szał.
Bez stroju, który leży obok, w szlafroku, ale wciąż w scenicznych okularach.
Ponownie scena wejścia do kliniki - z kostiumu odpadają pojedyncze pióra, cekiny.
Na kolejnej sesji siedzi w zwykłym dresie i zwykłych okularach, wśród zwykłych pacjentów. Nie jest gwiazdą, jest jednym z nich/coraz bardziej sobą.
Dochodzi do konfrontacji z bliskimi, którzy “pojawiają się” na terapii.
W końcu spotyka się z samym sobą - samotnym, skrzywdzonym dzieckiem sprzed lat, które pyta, czy w końcu go przytuli. Przytula.
……………………….
Nie, Elton John nie jest Żydem, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, ale Bobe Majse przytula wszystkich “wykluczonych” (tu homoseksualistów). Film jest świetny, w dodatku pięknie pokazuje istotę psychoterapii w telegraficznym skrócie.
Cóż mogę dodać… Oglądajcie i korzystajcie!
Oglądałam już dawno, podzielam zdanie. Film jest fantastyczny. Szkoda, że tak mało osób miało możliwość obejrzenia. Wstrząsnął i poruszył. Dlugo będę pamiętała. Monika
OdpowiedzUsuń