Porządki, porządki, porządki! Rrzec można wielkie. Dla odmiany jesienne. Gdzie? Na terenie dawnego obozu “Płaszów”, o którym pisałam na blogu już parokrotnie, chociażby przy okazji corocznych Marszów Pamięci, ale nie tylko.
Nie wiem, czy to projekt sam w sobie, czy tylko wstęp do czegoś większego. Nie od dziś toczą się w Krakowie dyskusje nad godnym upamiętnieniem tego miejsca. Miejsca pochówku zmarłych i męczeństwa żywych - tak, w takiej właśnie kolejności, wszak okupant zlokalizował obóz “Płaszów” na terenie dwóch żydowskich cmentarzy.
Wiele się już zmieniło, a zarazem nie są to zmiany drastyczne, co mnie osobiście cieszy i to bardzo. Wykarczowano drzewa, trawy, odsłonięto obozowe pozostałości, wysypano żwirowe ścieżki, odnowiono tablice informacyjne. Dobry i obiecujący początek.
Zatem chwalmy i pokazujmy, pokazujmy i chwalmy...
Ruiny dawnego Domu Przedpogrzebowego - teraz widoczne nawet z oddali. Nieco bliżej - pod daszkiem - symboliczna macewa zasłużonej dla edukacji żydowskich dziewcząt Sary Szenirer.
Dawny plac apelowy.
Żydowskie groby.
Podmurówka jednego z obozowych baraków.
Obozowe latryny.
Oczywiście okoliczni mieszkańcy (i nie tylko) nadal tu imprezują, śmiecą, wyprowadzają psy (patrz post “Czas zbezczeszczenia II”), ale śmiem twierdzić, że już z pewną taką nieśmiałością. Widać, że coś się dzieje, że to nieprzypadkowe miejsce, nie służące rekreacji. Poza tym na odsłoniętym terenie jest się bardziej widocznym i niejednemu brakuje dotychczasowej “odwagi”.
Uszanowanie i upamiętnienie dawnego obozu “Płaszów” szczególnie leży mi na sercu, zatem planuję śledzić kolejne ew. zmiany i informować Was o nich na bieżąco.
Na koniec niespodzianka i po trosze zagadka, także dla mnie samej. Na jednym z grobów zauważyłam klucz francuski i kawałek drutu kolczastego. Wyglądają na stare, czyżby... poobozowe?