czwartek, 31 marca 2011

Gorzkie dziedzictwo


Nie widziałam tego filmu w całości. Poprzez oficjalną stronę dotarłam do jego trzech fragmentów, a na youtube znalazłam kolejny. Mam na myśli poruszający dokument 'Inheritance' ("Dziedzictwo"), pokazujący trudne spotkanie córki zbrodniarza wojennego z jego ofiarą.

Monika Goeth (obecnie Hertwig) w wieku trzynastu lat odkryła prawdę o swoim ojcu - komendancie obozu "Płaszów", wyjątkowo bestialskim i zwyrodniałym mordercy. Monika urodziła się w 1945 roku jako nieślubne dziecko Amona Goetha i jego kochanki Ruth Irene Kalder. Nigdy nie poznała ojca, skazanego po zakończeniu wojny na karę śmierci.

Helen Jonas przeżyła "Płaszów". Amona Goetha widywała codziennie, mieszkając i pracując w jego willi jako służąca.

"Powrót do willi" - najbardziej poruszający fragment filmu.

Monika była już wcześniej w Płaszowie, ale nigdy w willi ojca, choć wiedziała, że wciąż tam jest. Helen od razu rozpoznaje dom. Z wrażenia wypowiada kilka słów po polsku. Jeszcze w samochodzie wskazuje córce okno swojego pokoju w piwnicy. Potwierdza, że drzwi wejściowe zachowały dawny kolor. Każde pomieszczenie w tym domu niesie smutne wspomnienia, ale chce im stawić czoła. Helen, jej córka i Monika wchodzą do dawnej kuchni. Helen wspomina, że był w niej duży stół. Za kuchnią mieścił się jej pokój. Stała przy oknie i obserwowała maszerujących do pracy więźniów. W drodze do zakładów Madritscha* przechodzili obok willi. Helen słyszała kroki Goetha nad głową i bała się ich. O szóstej rano wychodził z domu i strzelał. Miał zwierzęcą potrzebę zabijania. Na klatce schodowej Helen pokazuje, jak przeskakiwała po kilka stopni naraz, żeby jak najszybciej znaleźć się na piętrze. Nie potrafi zliczyć, ile razy Goeth zrzucił ją z tych schodów. W salonie wskazuje miejsce, gdzie stał duży stół, przy którym bawili się oficjele SS, napomyka, że na podwórku komendant obozu tresował psy. Miał dwa duże psy: czarno-białego nakrapianego Ralfa i beżowo-brązowego Rolfa. Ralf był ulubieńcem Goetha, szkolonym do rozrywania ludzi. Helen była świadkiem tych przerażających scen. Kolejne pomieszczenie to dawna sypialnia Amona i Ruth. W obszernym pokoju stało okrągłe łóżko, na którym kochanka Goetha często leżała z maseczką na twarzy. W opinii Helen dom obfitował w mięso, świeże owoce, wino, alkohole. Monika z niejaką dumą stwierdza, że jej matce niczego nie brakowało, że Amon wszystko był jej w stanie zapewnić. Broni matkę, powtarzając jej słowa, że niczego nie widziała, że po prostu była w domu. Obóz leżał w dole, niewidoczny. Wyprowadzona z równowagi Helen stwierdza stanowczo, że matka Moniki wszystko doskonale widziała i słyszała strzały. Z przerażeniem pyta Monikę, czy zdaje sobie sprawę z tego, ile tysięcy ludzi tu zginęło?!

*Julius Madritsch - przemysłowiec z Wiednia, jeden z tzw. dobrych Niemców, który wprawdzie nie ratował (jak Schindler) zatrudnionych u siebie Żydów, ale traktował ich po ludzku, dożywiał i w miarę swoich możliwości chronił. Odznaczony medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

Zwiastun filmu
"Komendant obozu "Płaszów"
"Śmierć Ruth"
"Monika Hertwig o swoim ojcu"


niedziela, 27 marca 2011

Małe wielkie blogowe radości


Dlaczego blogowe? Bo wydarzające się za sprawą bloga. Napływające w komentarzach, mailach, pocztą, przybywające samochodem, pociągiem, a nawet samolotem, stawiające na mojej drodze dobrych i ciekawych ludzi. Odkąd piszę bloga, otwieram komputer z niespotykanym dotąd entuzjazmem i ciekawością. Otrzymuję od Was wiele ciepła, wsparcia dla tego, co robię, cenne linki i spostrzeżenia. Pilnie nasłuchuję, uważnie czytam, skrzętnie przechowuję... Byliście, lub będziecie moją inspiracją, kompasem blogowych tematów. Dziękuję!

Trochę się wzruszyłam, a coś jeszcze chcę napisać. Komuś jeszcze imiennie podziękować. Otrzymałam ostatnio dwa wspaniałe upominki: książkę i książkę w formie ksero. Ta pierwsza to "Ze złości" Irka Grina - prezent od Pani Dominiki z księgarni "Czytanie", a druga... "Żydowski bard" Natana Grossa - prezent od Roberta z Opola. Robert dowiedział się (pewnie stąd), że od dawna poszukuję tej pozycji i postanowił pospieszyć z pomocą. Skserował i wysłał, a wszystko to zrobił tak błyskawicznie, że zanim otrząsnęłam się z wrażenia (pozytywnego, więc niespieszno było mi się otrząsać:), listonosz już pukał do moich drzwi.

Kupiłam cebulki dwóch hiacyntów w kolorach nieprzypadkowych, wyhodowałam całkiem przyjemne okazy, a trzeba Wam wiedzieć, że tzw. zielonej ręki to ja nie mam, oj nie mam! Na końcu poprosiłam Piotra o wyjątkowo piękne zdjęcie.

Niebieski dla chłopca, różowy dla dziewczynki:) Dla Roberta dodatkowo z najserdeczniejszymi życzeniami urodzinowymi!

sobota, 26 marca 2011

Złoty rosół


Gold jojn znaczy w jidysz "złoty rosół". Spod chupy - wprost do stołu. Na pierwszy wspólny posiłek świeżopoślubionej pary.
A jak rosół, to koniecznie z knaidlach - kulkami macowymi.
Na wskroś żydowski zestaw.
Z pewnością nie zaszkodzi mu gałązka lubczyku :)

Składniki na rosół:
- kilka kurzych skrzydełek
- włoszczyzna
- kilka ząbków czosnku
- cebula w łupinie
- liść laurowy
- ziele angielskie
- sól
- pieprz

Składniki na knaidlach:
- 1,5 paczki macy naturalnej
- 1 jajko
- kilka łyżek posiekanej natki pietruszki
- sól
- pieprz
- oliwa z oliwek

Przepis:
Wszystkie składniki rosołu włożyć do garnka z zimną wodą. Zagotować, od czasu do czasu zdejmując szumowiny. Gotować przez ok. godzinę na zmniejszonym ogniu. Ten czas wystarczy, by przygotować knaidlach. Macę zawinąć w ściereczkę i rozbić na drobne kawałki. Wsypać do miski, dodać tyle wody, by maca nasiąknęła, ale nie była rozmoczona. Odczekać ok. 15 minut, dodać jajko, pietruszkę, przyprawy i dobrze wygnieść ciasto, żeby się nie kleiło. Formować kulki wielkości dużego orzecha włoskiego. Za każdym razem rękę zwilżyć oliwą z oliwek, żeby kulki łatwiej się formowały. Wrzucić do wrzącej wody i gotować, aż napęcznieją i nie będą surowe w środku.


Zdjęcia - jak zwykle - autorstwa mojego Kochanego Męża :)

wtorek, 22 marca 2011

Zwój Estery


Dopiero co wybrzmiało święto Purim. Niektórym pewnie jeszcze procenty szumią w głowie, a nogi same rwą się do tańca. Suknia Estery, królewska szata Achaszwerosza, a może i plugawa Hamana jeszcze nie powędrowała do szafy, ale wino już wypite i smakołyki zjedzone. Może właśnie w takim momencie warto się czegoś dowiedzieć o głównym bohaterze żydowskiego karnawału - Zwoju Estery.

- Księga Estery jest jedną z ksiąg Tanachu (Biblii Hebrajskiej), zaliczaną do Ketuwim (Pism)
- nie wspomina się w niej imienia Boga, stąd protesty wielu autorytetów żydowskich przeciwko włączeniu jej do kanonu
- jedyna ilustrowana, właśnie z powodu j.w.
- nieznanego autorstwa
- jedyna, której nie było wśród zwojów z Qumran
- tradycyjnie funkcjonuje w formie pergaminowego zwoju (Megilat Ester), umieszczonego na jednym drążku (Tora jest rozpięta na dwóch drążkach), przechowywanego w specjalnej, dekoracyjnej puszce
- Megilat Ester rozwija się w całości i w trakcie czytania składa warstwami jak list (pierwsza forma Księgi Estery), stąd jeden drążek
- to trudny tekst, choć z pozoru opowiada prostą historię uratowania przez Esterę Żydów od zagłady
- przesłanie Księgi Estery: Bóg działa z ukrycia, czasami poprzez to, co wydaje się przypadkowe
- Księgę Estery w synagodze odczytuje się w sposób charakterystyczny, odpowiednio intonując smutne fragmenty, imiona synów Hamana wymawiając na jednym oddechu (zginęli równocześnie), opis wyniesienia Mordechaja powtarzając dwukrotnie; imię Hamana jest każdorazowo zakłócane przez zgromadzonych Żydów (hałasowanie kołatkami purimowymi, tupanie nogami itp.)
- dwukrotne wysłuchanie Megilat Ester jest jednym z czterech szczególnych przykazań na Purim i obowiązuje także kobiety
- religia katolicka nawiązuje do Księgi Estery, z uwagi na analogie pomiędzy Esterą (łączy lud żydowski z królem Achaszweroszem), a Maryją (łączy lud chrześcijański z Jezusem)


sobota, 19 marca 2011

To, co pozostało


Bazy dla maszyn - pozostałości baraku metalurgicznego.

"Model piekła, któremu na imię "Płaszów"... Obóz ten już nie istnieje dziś. Niemcy w panicznej ucieczce z Krakowa rozebrali i wywieźli ze sobą wszystkie baraki. Zwłoki dziesiątek tysięcy pomordowanych zdążyli jeszcze wyciągnąć z masowych mogił i spalić (...) Okrutny KL "Płaszów" został wymazany z powierzchni Ziemi - pozostał on tylko wyryty we wspomnieniach jego ofiar." /J.Bau, "Czas zbezczeszczenia"/

Szary Domek - obozowy karcer. Przed wojną budynek należący do Chewra Kadisza (Bractwo Pogrzebowe).

"Kto dostał skierowanie do tego fachowego zakładu, nie wychodził już o własnych siłach; ciągnięto go za nogi, prosto do masowej mogiły, gdzie oczekiwali go towarzysze wspólnego losu, którzy tego dnia zakończyli beznadziejną walkę o byt." /J.Bau, "Czas zbezczeszczenia"/

Ruiny wysadzonego przez Niemców domu przedpogrzebowego (w tradycji żydowskiej miejsce przygotowywania zwłok do pochówku).

"Dzień wyznaczony na wykonanie eksplozji był pogodny i słoneczny (...) Przed godziną 13:30 w krótkim odstępie czasu zadźwięczał dwukrotnie sygnał dany trąbką, znak, że zbliża się moment, kiedy naciśnięcie guzika wyzwoli iskrę, od której ekrazyt spłonie wybuchem. Trzeci sygnał, tuż po nim - blask setek płomieni, ogłuszająca detonacja, łomot walących się murów, a nad rozległą ruiną ugodzonego śmiertelnie gmachu wzburzone fale gęstego jak smoła dymu, rosnącego pod sklepieniem bezchmurnego horyzontu w niebotyczną kolumnę." /R.Kiełkowski, "Zlikwidować na miejscu"/

Kolorowe bloki zbudowane na fundamentach dawnych koszar SS.

"Ustawianie koszar było makabryczne. Panowała zima, wiały mroźne i gwałtowne wiatry, padał śnieg zmieszany z deszczem... a budynek wznoszono na spadzistym terenie, na mokrej i błotnistej ziemi (...) Kiedy już stała część budynku, nagle wózek pełen cegieł trącił jedną ze ścian... i cały ten interes zawalił się jak domek z kart. Esesman Hujar (...) oskarżył inżynier Dianę Reiter, że spowodowała katastrofę i zaczął ją biczować (...) Na zakończenie wystrzelił serię kul..." /J.Bau, "Czas zbezczeszczenia"/

Ocembrowane doły - pozostałości obozowych latryn.

"W latrynie można było spotkać znajomych i robić poważne interesy: zamienić chleb na papierosy albo cukier... i jeżeli ktoś posiadał gotówkę, ów szczęśliwiec mógł nawet kupić twarde jajko, masło albo lepkie i miękkie cukierki z podejrzanej i tajemniczej fabryki "Krówka"." /J.Bau, "Czas zbezczeszczenia"/

Panorama obozu w kierunku placu apelowego.

"Ktoś mnie pociągnął gwałtownie, o mało się nie przewróciłam, to mamusia, przesunęła mnie na swoje miejsce (...) Idzie Niemiec wzdłuż szeregu, liczy do dziesięciu, dziesiątą wyciąga za szyję uchwytem zakrzywionej laski (...) Znowu poczułam szarpnięcie. Myślałam, że to już. Nie, przesunęła mnie któraś z kobiet, miała prawie obłęd w oczach, chciałam się z nią szarpać, za późno (...) I nagle: "Rrraus!" Ktoś uczepił się mego rękawa, nie szyi. Otwarłam oczy. Ciągnie opierającą się kobietę, która w ostatniej chwili przestawiła mnie na swoje miejsce." /S.Muller-Madej, "Dziewczynka z Listy Schindlera"/

Jedyny ocalały nagrobek Chaima Jakuba Abrahamera - pradziadka ze strony matki Romy Ligockiej.

"Znaleźliśmy też grób mojego pradziadka. To chyba ostatni kamień nagrobny, jaki pozostał, gdy Niemcy zbezcześcili cmentarz i urządzili na nim obóz w Płaszowie. Teraz leży tu sam jeden. Pojedyncza płyta nagrobna na brązowym, wilgotnym polu." /R.Ligocka, "Dziewczynka w czerwonym płaszczyku"/

Willa Amona Goetha - widok od ulicy.

"Goeth, przed wojną skromny urzędnik prywatny, żył w obozie płaszowskim w luksusowych warunkach, rażących szczególnie na tle bezbrzeżnej nędzy więźniów stłoczonych w przeludnionych barakach. Zajmował pięknie urządzoną willę z pływalnią i natryskami w ogrodzie, zatrudniał złożoną z więźniów liczną służbę żeńską i męską, dla przyjaciół wydawał często wystawne uczty, na których rolę gospodyni spełniała jego przyjaciółka, znana w obozie pod imieniem Majola." /R.Kiełkowski, "Zlikwidować na miejscu"/

Willa Amona Goetha - widok od ogrodu. Balkon, z którego komendant obozu strzelał do więźniów.

"Gdy widzisz Goetha, widzisz śmierć" /"Lista Schindlera"/

C-Dołek - miejsce masowych egzekucji, oraz zbiorowa mogiła (do momentu likwidacji w 1944 roku). Obecnie w tym miejscu znajduje się Pomnik Wyrwanych Serc.

"Widziałam przyjeżdżające auta, przeważnie z Montelupich. Byłam świadkiem, jak wyszła z auta elegancka pani z walizami, wyjęła szczotkę z neseseru i oczyściła zakurzony płaszcz. Nie wiedziała, że to jej ostatnia wędrówka." /N.Karakulska, Archiwum ŻIH w Warszawie/

H-Górka - miejsce masowych egzekucji, oraz zbiorowa mogiła (do momentu likwidacji w 1944 roku). Obecnie w tym miejscu znajduje się krzyż.

"Dzisiaj przyjechała znowu ciężarówka na Górkę (...) W tym transporcie jest dwoje dzieci, chłopczyk, sądząc po wzroście, może ma dziesięć, może dwanaście lat, dziewczynka nie więcej niż cztery. Chłopczyk rozbiera się pierwszy, szybko, bardzo szybko, potem rozbiera dziewczynkę. Objął małą, przycisnął jej główkę do swojego brzucha, stoją bez ruchu." /S.Muller-Madej, "Dziewczynka z Listy Schindlera"/

Pozostałości macew z dwóch cmentarzy żydowskich, na których rozpoczęto budowę obozu.

"Na przeciwległym wzgórzu pasiaci ludzie kruszyli nagrobki na małe kamyki, aby budować szosy. Uderzenia młotów tłukły mi się w uszach nierównym pulsem." /J.Bau, "Czas zbezczeszczenia"/

Współczesna macewa upamiętniająca pochowaną na tym terenie w 1935 roku Sarę Szenirer - założycielkę sieci szkół Bejs Jakow dla dziewcząt z ortodoksyjnych domów.

"Ty przypuszczasz, że dusze, które zostawiły wyschnięte kości pod tymi rozłupanymi kamieniami, idą teraz poskarżyć się przed Wiekuistym? Ty czekasz na cud, albo na reakcję z góry?" /J.Bau, "Czas zbezczeszczenia"/

poniedziałek, 14 marca 2011

Marsz Pamięci


13 marca 1943 - 13 marca 2011.
Sześćdziesiąta ósma rocznica likwidacji krakowskiego getta.
Marzec '68 - antyżydowska nagonka i haniebne wypędzenie Żydów z Polski.
Przemieszanie dat i skojarzeń.

Rozstrzeliwani.
Rozdzielani.
Gnani do obozu.
Uciekający kanałami.
Popełniający samobójstwa.
Ukrywający się.

Myślę o Was.

Leopold Kozłowski - ostatni klezmer Galicji.

Pamiątkowa tablica na fasadzie kamienicy, w której mieściła się siedziba ŻOB.

Janusz Makuch - dyrektor Festiwalu Kultury Żydowskiej.

Złożenie kwiatów pod ocalałym fragmentem muru getta.

Rabin Boaz Pash za chwilę odmówi kadisz.


W miejscu, gdzie stoi radiowóz była jedna z bram prowadzących do getta.


Rabin i goście z Izraela. W tle po lewej dawna willa komendanta obozu Płaszów - Amona Goetha.

Złożenie kwiatów pod pomnikiem na terenie dawnego obozu Płaszów. Po prawej Tadeusz Jakubowicz - przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie.



Izraelski chór pod batutą Maestro Leopolda Kozłowskiego.

czwartek, 10 marca 2011

Marzec


"Czy w Polsce są żydowscy nacjonaliści, wyznawcy ideologii syjonistycznej? Na pewno tak (...) Przypuszczam, że ta kategoria Żydów wcześniej lub później opuści nasz kraj. W swoim czasie, towarzysze, otworzyliśmy szeroko nasze granice dla wszystkich, którzy nie chcieli być obywatelami naszego państwa i postanowili udać się do Izraela. Również i dziś tym, którzy uważają Izrael za swoją ojczyznę, gotowi jesteśmy wydać emigracyjne paszporty." (fr. przemówienia Władysława Gomułki - I sekretarza KC PZPR, 19/03/1968)

"Zezwoleń na wyjazdy emigracyjne do Izraela udziela się obywatelom polskim, którzy określają swą narodowość jako żydowską. W tych przypadkach, biorąc pod uwagę więzy i samookreślenie narodowe, nie czyni się trudności w wyjazdach. W związku z powyższym petenci składają określone przepisami dokumenty, a ponadto podanie o zezwolenie na zmianę obywatelstwa polskiego, skierowane do Rady Państwa. Osobom tym wydaje się zamiast paszportu dokument podróży tak jak dla bezpaństwowców." (informacja Biura Paszportów MSW, 16/05/1968)

"Dostałem ja żonę z żon wszystkich najlepszą,
Żyjemy więc sobie: i zgodnie, i ciepło.
Wokoło nas kręci się dzieci gromada,
A każde rumiane jak chałka na szabas.
I można powiedzieć, żem w łaskach jest nieba,
Bo czegóż mi więcej od losu potrzeba?
Lecz kiedy zaczynam na skrzypkach mych grać,
To w strunach coś płacze, to w strunach coś łka.

Dlaczego tak wielka pod smyczkiem ta łza?
Skąd w pieśni mych skrzypiec piołunu jest smak?

Mam swoje rzemiosło i chwalę je sobie,
Bo robię, co umiem i lubię, co robię.
I wcale nielichy jest z tego pieniążek,
W sam raz, by bez biedy się w świecie urządzić.
I starcza mi domu: dla swoich i gości,
I nikt oprócz głodu tu u mnie nie pości.
Dlaczego więc kiedy na skrzypkach mych gram,
To żalu w nich tyle i tyle w nich skarg?

Dlaczego tak wielka pod smyczkiem ta łza?
Skąd w pieśni mych skrzypiec piołunu jest smak?

Nie wpadłem ja w łapy żadnemu z nałogów
I wszelkie choroby odganiam od progu.
Bóg wiele mi siły w dobroci swej zesłał,
Sto lat się pożyje i jeszcze dwadzieścia.
Ma człowiek rodzinę i chleb ma, i zdrowie;
I grzechem by było porównać się z Hiobem.
Więc czemu me skrzypki są mokre od łez?
Więc czemu tak smutno: i skrzypkom, i mnie?

Więc czemu me skrzypki są mokre od łez?
Więc czemu tak smutno: i skrzypkom, i mnie?"

(Rafał Kmita)


wtorek, 8 marca 2011

Na niedosyt Chagalla


Na niedosyt Chagalla "Hommage à Chagall". W Teatrze Groteska w Krakowie. Odwołane przez znajomych spotkanie zrodziło potrzebę zagospodarowania piątkowego wieczoru. Czasu zostało niewiele, brakowało pomysłów, ale... nie ma przypadków. W kulturalnym dodatku GW "Co jest grane" przykuło moją uwagę nazwisko Chagalla, a potem sprawy potoczyły się błyskawicznie. Wizyta na stronce teatru, telefon do Działu Rezerwacji, zadane drżącym głosem pytanie o wolne bilety i... wielka radość, i... wielkie niedowierzanie, że tak, owszem, bez problemu. Wprawdzie nie w pierwszym rzędzie i nie czwartym, nie bądźmy jednak drobiazgowi.

"Hommage à Chagall" to spektakl, w którym nie pada ani jedno słowo. Historię życia malarza i jego miłości do żony Belli opowiada muzyka i obraz, tworzony przy pomocy kostiumów, masek, lalek, a także ten multimedialny, wspaniale przenikający do świata scenicznego i współgrający z nim. Oczarowani i zaczarowani wchodzimy w Chagallowski krąg, pełen barw, symboli, niezwykłych postaci i unosimy się nad nieskalaną prawem grawitacji Ziemią.

"Najważniejszym celem sztuki nie jest to, aby sprawiać, żeby ludzie śmiali się lub płakali, nie chodzi o to, żeby nas podekscytować, lub rozłościć. Sztuka powinna działać na nas tak samo, jak natura, czyli sprawiać, abyśmy marzyli." /Gustaw Flaubert/

Na niedosyt Chagalla "Hommage à Chagall".

Dla tych, którzy tęsknią za Chagallem, a nie będą mogli wybrać się do teatru... słowo (Wojciech Młynarski), muzyka (Leopold Kozłowski) i obraz (Marc Chagall).



wtorek, 1 marca 2011

Tydzień Kultury Izraela


"TaMaR i Ambasada Izraela zapraszają na Tydzień Kultury Izraela w salonach Empik.

23 lutego - 8 marca 2011

Podczas Tygodnia Kultury Izraela polscy czytelnicy będą mieli okazję poznać twórczość pisarzy izraelskich i przyjrzeć się przedstawionemu w literaturze codziennemu życiu Izraelczyków. W 16 największych salonach Empik w głównych miastach Polski (Warszawa, Wrocław, Kraków, Łódź, Szczecin, Katowice) izraelskie książki wydane po polsku będą zgromadzone w jednym miejscu. Klienci Empiku będą mogli również w tych dniach znaleźć broszury poświęcone kulturze izraelskiej, a do kupionej książki otrzymają chorągiewkę Izraela.

Tydzień Kultury Izraela będzie miał miejsce w tym samym czasie, co odbywające się w Jerozolimie historyczne spotkanie rządów Izraela i Polski.

Projekt realizowany ze wsparciem Ambasady Izraela."

Przeczytałam, ucieszyłam się i oczywiście wybrałam. Do niemałego salonu Empik w krakowskim centrum handlowym Bonarka. Gdyby nie wspomniane chorągiewki z flagą Izraela, nie przyszłoby mi na myśl, że ustawiony z boku malutki stoliczek uświęca obchody j.w. Na nim zaś "pięć książek na krzyż" i nie więcej nazwisk autorów, w dodatku tak dobrze znanych, jak Amos Oz, czy Dina Rubina. Do tego jeden (JEDEN!) przewodnik po Izraelu i jedna (JEDNA!) ulotka na temat teatru izraelskiego. "Tylko tyle?!" - wyrwało mi się ze zgrozą. Przechodząca ekspedientka odparła lekko: "Mamy więcej książek izraelskich pisarzy, ale na regałach. Trzeba by szukać po nazwisku." Brawo! W trakcie szumnie zapowiadanego Tygodnia Kultury Izraela w salonach Empik tematyczne książki trzyma się na półkach, czyli tam, gdzie stoją na co dzień! Brawo! (klawiatura spływa sarkazmem)

Może tylko ten jeden salon Empik się nie spisał? Może tylko pracownicy tego jednego sklepu nie przyłożyli się do narzuconego odgórnie projektu? Oby. Mam nadzieję, że w Waszych miastach i Waszych Empikach było lepiej.


Na pocieszenie...