czwartek, 28 lipca 2011
Bubliczki
Podobno wszystko zaczęło się w Krakowie. Podobno w XVII wieku. Co takiego? Wypiekanie bajgli - żydowskich bułeczek z dziurką, z rosyjska zwanych bubliczkami. Z Europy wyemigrowały do Ameryki, skąd teraz - w XXI wieku - powoli i nieśmiało wracają.
"(...) Ach, kupcie bubliczki, gorące bubliczki, gdy dacie rubliczki, nakarmię was..."
Bagel Stop Art Cafe, Plac Wolnica 11, Kraków, Kazimierz.
"Bubliczki" dla koneserów :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czy to obok Tempel? Jadłam - kilka late temu podczas FKŻ była to maj ulubiona bajglodajnia ( w wersji z hummusem i oliwkami) :) Pozdrawiam . Niebawem zawitam.
OdpowiedzUsuńBubliczki znałam wyłącznie z piosenki;)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam,że to bajgle,które uwielbiam. Najbardziej smakują mi w Krakowie:)))
Śliczne słowo: bubliczki :)
OdpowiedzUsuńJa tez nie wiedzialam, ze bajgle sa bubliczkami:))
OdpowiedzUsuńJak nic padlina na trzeciej fotce od góry to wieprzowina :-) ..
OdpowiedzUsuńco mi tam
się na tym znam
Clou
podoba mi sie Twój blog..:-)
OdpowiedzUsuńHmmm, jak bajgle albo obważanki. Czy może bajgle to o samo co obważanki? :) A może wszystkie trzy nazwy są tylko regionalnymi odmianami.
OdpowiedzUsuńTolorips, obok Tempel była "Bajgelmama", która teraz przeniosła się na ul. Dajwór. Lokal j.w. to nowość, drugi na Kazimierzu i bodajże w całym Krakowie.
OdpowiedzUsuńClou, słowem bubliczki bez Żydów...
Jak się okazuje bajgle i bubliczki to jedno, ale nie to samo, co krakowskie obwarzanki.
Pozdrawiam powakacyjnie :)
NIe koniecznie bez Żydów te bubliczkmi Bobe :-)
OdpowiedzUsuńMój [przyjaciel opowiadał mi anegdotkęprosto z życia jak to w latach 50-tych, gdzieś na ziemiach dolnego Śląska w kolejce do rzeźnika stał starszy Żyd, gdy ekspedientka zapytała go co mu podać (wyraźnie palcem wskazał na wieprzową szynką) prosząć: "proszę tego łosoś w plasytrach". Ktoś z kolejki sprostował pomyłkę "ależ to szynka wieprzowa"...na co klient wyraźnie podirytowany fuknął "a czy ja prosiłem o poradę" i zdenerwoany wyszedł niczego nie kupując... cóż - żydowscy grzesznicy dokazują takze z bubliczkami. ;-)
Pozdrowienia Clou
Też mi to wygląda na szyneczkę... ale no co, nie można se już kupić bublika i ponakładać, co się da? Założę się, że dawniej też tak było! :D
OdpowiedzUsuńNowojorskie bajgle... Marzenie :) Najlepsze - wręcz bajeczne i legendarne - były z "salmon and cream cheese" przywiezione przez ojca rodziny, w której opiekowałam się dziećmi, z jakiegoś specjalnego koszernego miejsca :)
OdpowiedzUsuńZauważyłam już jakiś czas temu, że są wypiekane w Krakowie - do kupienia czasem w jednym małym spożywczym na Zwierzynieckiej. Pewnie w paru innych miejscach też.
Mniam:)
OdpowiedzUsuńmniam...
OdpowiedzUsuńzamawiam! Olu, koniecznie razem... kiedyś... znów Tam... :))
Aneto, może kiedyś bez problemu będzie można kupić (w dowolnym dniu, o dowolnej porze) nie tylko bajgle, ale i chałkę.
OdpowiedzUsuńKasiu, ja myślę! Nie kiedyś, nie kiedyś tylko tej jesieni :) Jak zawsze :)