sobota, 28 marca 2020

Unorthodox


I tak siedzicie na Netflixie, prawda? Wystarczy zatem “przełączyć kanał” na mini serial 'Unorthodox' - inspirowany prawdziwą historią Deborah Feldman i jej książką pod tym samym tytułem.

Dwadzieścia trzy długie lata w wyjątkowo wymagającej satmarskiej społeczności chasydzkiej. Tyle wytrzymała Deborah. Najpierw pod czujnym okiem wychowujących ją dziadków i oschłych ciotek, później wybranego przez swatkę męża. Córka lesbijki i mężczyzny z deficytem umysłowym nie mogła przynieść chluby rodzinie. Nie tego zresztą oczekiwano od kobiety. Jedynie skromnego wypełniania roli żony i matki.

Deborah pragnęła więcej - o wiele więcej, niż potajemnego czytania książek i posiadania ładnych ubrań. Pragnęła “całego świata”, ze wszystkimi jego możliwościami.

Taka już chyba się urodziła. Z wewnętrzną niezgodą na otaczającą ją rzeczywistość i rządzące nią reguły. Z instynktem; płynącą z intelektu, obserwacji, logiki i zdrowego rozsądku mocą; siłą charakteru, by nie ulec, nie poddać się; wolą przetrwania na własnych zasadach. Wiedzą, czego chce, lub przynajmniej czego nie chce. Nic nie mogło pokrzyżować jej planów, stanąć na przeszkodzie tak silnej determinacji.

Pewnego razu wybrała się do centrum Nowego Jorku. Gdy pociąg wjechał na most - spojrzała w dół na szare, brudne ulice i dachy zaniedbanych kamienic Williamsburga - dzielnicy, w której mieszkała. Poczuła wyraźnie, że znalazła się “dość wysoko, by przezwyciężyć płytkość i miałkość tego miejsca”.

Do perfekcji opanowała sztukę chasydzkiej mimikry, a pod peruką zdołała ukryć znacznie więcej niż tylko prawdziwe włosy.

“Nie będę milczeć wiecznie. Pewnego dnia zacznę mówić i nigdy nie przestanę” - obiecała swojemu nowonarodzonemu synowi. Spełniła obietnicę. Jej efekt mamy przed sobą.

Wspomnienia Deborah Feldman to nie tylko przestroga przed opresyjnością religii. To także fascynująca podróż w głąb świata ultraortodoksji, do którego zarówno goje, jak i świeccy Żydzi nie mają wstępu. Wiedza książkowa nie może konkurować z osobistym losem - doświadczeniami, często bardzo intymnymi, którymi Autorka tak szczerze dzieli się z czytelnikiem.

Chasydzka feministka - jak sama siebie nazwała - uświadamia nam, że różnorodność jest wielką wartością, pod warunkiem, że nie łamie niczyjej wolności. Wolności w jej najważniejszym aspekcie - samostanowienia o sobie.

Paradoksalnie, przeklęta przez “swoich” Deborah zastosowała się jedynie do mądrych i pięknych słów z Talmudu: “Jeżeli nie ja dla mnie - kto dla mnie? (...) A jeśli nie teraz - to kiedy?”* /Hilel Starszy, “Pirke Awot” (Sentencje Ojców) - szczególny traktat talmudyczny dotyczący stosunku człowieka do siebie samego/

Gorąco polecam ten wywiad z Deborah.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz