niedziela, 27 czerwca 2021

Raport z oblężonego miasta

 
Tytuł posta to aluzja do wiersza Zbigniewa Herberta pod tym samym tytułem.

“Oficjalnym powodem podawanym przez Niemców, by uzasadnić tworzenie gett, było chronienie obywateli między innymi przed roznosicielami chorób zakaźnych, zwłaszcza tyfusu plamistego, który rzekomo szerzył się wśród ludności żydowskiej.”

/”Dzieci getta”, Magda Łucyan/


“Niemcy regularnie organizowali w warszawskim getcie “parówki”, czyli dezynfekcję ludności, która przebiegała niezwykle brutalnie. Jako oficjalny powód jej przeprowadzania podawano walkę z epidemią tyfusu, nie brak jednak opinii, że był to kolejny element przemocy wobec Żydów.”

/”Dzieci getta”, Magda Łucyan/


“Wróciłyśmy z pracy, weszłyśmy na blok. Na bloku były komisje. Było powiedziane, że chcą nas ratować przed durem brzusznym. I że będą nam robić zastrzyki.”

/”Klub Auschwitz”, Agnieszka Dauksza/


“Aby usprawnić przebieg akcji, pod koniec lipca na murach getta zostają rozlepione plakaty informacyjne o przydziale żywności dla “podróżnych”. Oferta darmowych trzech kilogramów chleba i kilograma marmolady w sytuacji panującego głodu przynosi zamierzony efekt. Tysiące ludzi dobrowolnie przychodzą na plac.”

/”Gela. Skarb z Archiwum Ringelbluma”, Monika Libicka/


Wszelkie podobieństwa do obecnej sytuacji pandemicznej nieprzypadkowe...

 

poniedziałek, 7 czerwca 2021

Elegancik

 
Kolejny piękny bliskowschodni ptaszek - nektarnik palestyński. Poetycka nazwa, opalizujący “gajerek”. Niebiesko-liliowy połysk spotykany tylko u panów. Samiczka? Szaro-bura kura domowa.

“Nie jest zagrożony wyginięciem” - ku pokrzepieniu serc.

 


poniedziałek, 31 maja 2021

Kubeczek i tor saneczkowy

 

Najpierw herbata w wymownym (upamiętniona firma przodków gospodarza) kubeczku, do tego wspaniały chleb i jeszcze lepsza oliwa prosto od chorwackiego chłopa. Na deser kwaśne mleko domowej, a jakże roboty.

Potem ruszamy w drogę - do Cygańskiego Lasu - bielskiej enklawy zieleni i odpoczynku. Naszym celem jest powstały w XIX wieku tor saneczkowy - dziś nieczynny i mocno zniszczony, lecz wciąż jeszcze robiący wrażenie - pięknem nieoczywistym.


Wąski, kręty, niebezpieczny, niegdyś jeden z najtrudniejszych w Europie. Dziś intrygująca leśna ścieżka spacerowa. Docieramy nią na szczyt Koziej Góry, do starego schroniska turystycznego.


Kubeczek i tor saneczkowy… tak naprawdę liczy się dobre towarzystwo! A że potomka zacnej żydowskiej familii, to już tylko miły dodatek.
 
 
 
 


 


 
 

niedziela, 30 maja 2021

Czerwony Kapturek


Bielsko-Biała, Cygański Las. 

Budynek powstał w II połowie XIX wieku, mieściła się w nim restauracja Bernarda Blocha. Po I wojnie światowej Maria Huppert przejęła i rozbudowała obiekt. To właśnie wtedy hotel z restauracją otrzymał nazwę “Czerwony Kapturek”. Do dziś zachował się oryginalny szyld. 
 
“Wujek Edwin - kuzyn taty, mógł ubarwić opowieść, że mieścił się tam dom czerwonych latarni :) Gdy 1 września 1939 roku wracał nad ranem z lokalu, zorientował się, że wybuchła wojna. Może zobaczył samoloty na niebie, może ktoś powtórzył to, co mówili w radiu… 
 
W każdym razie kilka godzin później z częścią rodziny - moją babcią Herminą, dziadkiem Oswaldem i tatą siedzieli w aucie kierowanym przez Edwina. Podążali na wschód, docelowo docierając do Lwowa.” 
 
To kolejny puzzelek w historii pewnej zasłużonej dla Bielska żydowskiej familii...
 


Czerwony Kapturek na przedwojennej pocztówce

środa, 19 maja 2021

Gil w jarmułce

 

Kilka dni temu mój mąż powiada: “W radiu leciał wywiad z autorem książki - nowości Czarnego o ptakach. Podobno istnieje gatunek, który występuje tylko w Polsce i Izraelu, jakiś gil w jarmułce - tak wygląda.”


Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać. Żądna super posta na bloga przejrzałam Nowości czarne.com.pl, uznałam, że chodzi o “Wszystkie okna dla oknówek”, znalazłam podcast (widocznie nie ten, co trzeba), przesłuchałam. Ciekawa rozmowa, pełen uroku i pasji Autor wciągnął mnie do swojego świata…


O gilu ani słowa.


Rozpoczęłam poszukiwania na własną rękę, w przepastnych zasobach Internetu. Jakich to ja słów-kluczy nie wpisywałam! Owszem - bywało, że otrzymywałam ciekawe wyniki, szkoda, że nie na temat.


Dorotka, została mi już tylko Dorotka! - zaprzyjaźniona osoba kontaktowa z Czarnego, moja ostatnia deska ratunku. Ja do Dorotki, Dorotka do Autora “Oknówek…” Odpowiedź przyszła błyskawicznie:


“Domyślam się, że Słuchaczowi chodziło o bliskowschodnią odmianę naszej sójki, czyli Garrulus glandarius atricapillus. W książce piszę, że widok izraelskich sójek od razu nasuwał mi na myśl jarmułkę. Nie przypominam sobie bym, kiedykolwiek zestawiał tak gila, a jeśli już, i miałby to być nasz rodzimy gatunek, to byłby to nie gil w jarmułce, a kapturka - tak samiec, jak i samica mają kolorowe nakrycie głowy (samiec - czarne, samica - brązowe).” /Paweł Pstrokoński/


Garrulus glandarius atricapillus - ptasi trel dla moich uszu! Mąż pomylił sójkę z gilem - grunt, że wszystko skończyło się dobrze.


Szanowni Państwo, voilà!

 


Źródło


poniedziałek, 26 kwietnia 2021

Patrol

 

Prywatna relacja, na wyłączność Bobe Majse:


“Wychodzę z domu, a tu patrol podjeżdża. W środku dwie panie i jeden pan - bez masek. Uprzejmie i z takim delikatnym uśmiechem pytają, czy wiem dlaczego ta kontrola? Ja, że za Twarz (no, niezła dystopia nam się zrobiła, ale ok).


Recytuję formułkę, że mam zakaz, nie wolno mi... To działa, ludzie są już tak wytresowani zakazami, nakazami, że odbierają takie słowa ze zrozumieniem.


Mówię, że mam odpowiedni dokument… czy mam pokazać... i tu niespodzianka: nie, dziękujemy.


Prawie odjechali, ale postanowiłem głosić antycovidową ewangelię pośród zbłąkanego ludu i pytam, czy słyszeli o najnowszym wyroku sądu, którym żyje dziś cały internet? Nawet grudniowa nowelizacja przepisów jest niekonstytucyjna. Nie można powiedzieć, że wszyscy są zagrożeni, chorzy, podejrzani (bo już mi taką sugestię pani policjantka wysunęła). Skąd mamy wiedzieć, że jestem chory, bezobjawowo oczywiście?! Słowo wytrych, jak w ZSRR schizofrenia bezobjawowa, jako powód zamykania opozycjonistów w psychuszce.


Dodaję, że tak mówili również hitlerowcy, obarczając urojoną winą zachorowania na tyfus wszystkich Żydów. Tak nie wolno, jest to bowiem powielanie antysemickiej mowy nienawiści rodem z III Rzeszy.


Policjantka aż otworzyła szerzej oczy. No to jeszcze doładowałem nokautująco, czy zna oficjalny powód utworzenia warszawskiego getta? Nic innego, jak dobroduszna chęć zapobieżenia zarazie.


Szkoda, że nie pokazałem im zdjęcia tamtego historycznego ogłoszenia, jednak sytuacja nie sprzyjała dłuższej rozmowie ;)


Summa summarum myślę, że i tak zaniosłem kaganek oświaty pod policyjne strzechy.”


Źródło


Źródło


Źródło

środa, 21 kwietnia 2021

Bo tak to właśnie się zaczyna...

 

Ostatnio usłyszałam, że osoby, które odmawiają noszenia maseczki to spryciarze, którym w razie koronawirusa i tak trzeba będzie pomóc, bez względu na ich gadanie; oraz, że gdy już zaczną się dusić, nie powinni dzwonić po karetkę.


Oto moje przykładowe rady dla autorki powyższej wypowiedzi:


  1. Gdy cię zgwałcą - nie idź na policję - po co lazłaś wieczorem źle oświetloną, pustą drogą?

  2. Gdy złamiesz nogę - nie jedź na SOR - dlaczego założyłaś szpilki? W trampkach pewnie byś się nie przewróciła.

  3. Gdy wylądujesz na wózku inwalidzkim - nie oczekuj renty z ZUS - kto ci kazał skakać na główkę w nieoznakowanym akwenie?

  4. Gdy wpadniesz w alkoholizm - nie korzystaj z publicznej psychoterapii - powinna być zarezerwowana wyłącznie na zdarzenia losowe.

  5. Gdy zabłądzisz w górach - nie dzwoń po GOPR - mają poważniejsze sprawy na głowie niż ratowanie laski, która zlekceważyła niekorzystny komunikat pogodowy.


Sama tego chciałaś, twoja wina!


Masz prawo nosić maseczkę, wierzyć, że cię chroni, dusić się i fundować sobie grzybicę, ulegać histerii, ufać politykom, wybranym mediom i medykom. Masz prawo unikać osób, które maseczki nie noszą. Twoja ideologia jest twoją ideologią, nie narzucaj jej innym.


Odmawiając komukolwiek prawa do wyboru, myślenia, leczenia, a co za tym idzie - życia, machasz ręką w skórzanej rękawiczce: na lewo… na prawo… na lewo… na prawo...


Bo tak to właśnie się zaczyna… I tu warto przypomnieć konkluzję przemowy Mariana Turskiego: “Auschwitz nie spadło z nieba”.

 


piątek, 16 kwietnia 2021

Cichy Memoriał

 

Tak nazywa się malarski projekt autorstwa artysty Arkadiusza Andrejkowa, który tworzy murale (deskale) pamięci. Ściany domów, kamienic, stodół, szop zdobi portretami właścicieli, ich bliższych i dalszych członków rodzin.


Są i Żydzi, niewielu, ale są.

 

 Grybów, Źródło



Włodawa, Źródło

 

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Na górze... na dole...

 

“Na górze róże, na dole fiołki / Kochajmy się jak dwa aniołki…”


Na górze klasztor, na dole synagoga - ot, uproszczony obraz Kalwarii Zebrzydowskiej. Miłości na linii j.w. raczej nigdy nie było. Dziś w miasteczku grama Żyda nie uświadczysz, w synagodze mieści się sklep meblowy.


Podziwiam oryginalne zachowane elementy: gzyms, drzwi, półokrągłe okna na parterze, klamkę, ślad po mezuzie...

 







sobota, 10 kwietnia 2021

Cogito ergo sum

 

Prywatna relacja, na wyłączność Bobe Majse:


“Jestem bardzo anty. Nie noszę kagańca od samego początku. Wiosną tylko chusta na szyi i gdy w pobliżu pojawiały się służby, zakładałem na minutę. Teraz już nie. Wychodzę bez chusty, szmatki. Mam zapakowaną w folię maseczkę, tzw. awaryjną, gdy muszę szybko coś załatwić w banku, a nie mam czasu na użeranie się. Dosłownie 2-3 razy byłem zmuszony tak zrobić. Zasadą jest, że chodzę z twarzą i walczę: na argumenty, wyśmiewam, lekceważę uwagi - zależy od sytuacji.


Ostatnio w sklepach mówię: mam zakaz, nie wolno mi (w domyśle: lekarz zabronił). To zamyka usta, bo ludzie są już tak wsłuchani w to, co im nakazuje/zakazuje telewizor, że przyjmują i taką odpowiedź.


W tamten styczniowy dzień zbliżałem się do przejścia dla pieszych, po drugiej stronie stał zamaskowany milicjant. Wytrzymałem spojrzenie, nie założyłem chusty. Gościowi chyba się spieszyło, minęliśmy się. Nabuzowany sukcesem idę dalej, a po kilku minutach widzę zbliżające się ulicą osobowe auto milicyjne. Goście dają kierunkowskaz, zatrzymują się, wychodzą i do mnie: gdzie maska?!


Ja, że nie ma obowiązku, jestem zdrowy, do tego maska jest szkodliwa. Oni na to, że mogę nosić przyłbicę. Ja, że absolutnie nie, bo to też zaburza cyrkulację. No i się uruchomili: mandat! Ja od razu, że sąd. To ich trochę zdziwiło, proszą o dokument. Nie stawiałem się, wręczyłem.


Gość zaczyna połajankę, że jestem egoistą, nie dbam o innych. Ja, że to on jest egoistą, bo ma chory, zatruty oddech, zaraża innych grzybami i bakteriami. I że maska szkodzi, żeby ją zdjął i odważył się swobodnie oddychać. I jeszcze, że nie ma takiego prawa, które pozwalałoby, aby jeden człowiek nakazywał drugiemu ograniczać najważniejszą czynność życiową... że bez jedzenia miesiąc, bez picia tydzień, bez oddychania trzy minuty... A jeśli powiemy, że ludzie są bezobjawowo chorzy, to tak, jakby nie było zdrowych, tylko źle zdiagnozowani. Podobny przykład: nie ma ludzi uczciwych, tylko źle przesłuchani. Czy w takim świecie chcemy żyć?!


Jestem zdrowy, a on nie ma prawa mówić, że roznoszę bezobjawowo, bo to samo słyszał mój dziadek Żyd, który zginął w obozie, bo nie zgadzał się, aby go określali mianem roznosiciela tyfusu. My już przestaliśmy się bać! Goście mnie wyśmiali, że przesadzam.


Spisali, sprawdzili, czy aby nie jestem poszukiwany, pożegnaliśmy się kulturalnie i tyle. Minęły ponad dwa miesiące i... nic, na razie żadnego wezwania do sądu.


Acha, w komisariatach pełna maniana. Byłem w dwóch, trzy razy w ciągu ostatnich kilku miesięcy (jako świadek pewnego zdarzenia) i tam albo w ogóle nie noszą, albo totalnie olewają. Noszą na brodzie, dla samego teatru.


Jestem dumny jeszcze z jednej niedawnej sytuacji. Siedzę sobie przed kawiarnią na rynku, słonko przypieka, koszula rozpięta - ot, wytwarzam witaminę D, a tu na drugim końcu pojawia się suka. Ja nic, kawka w ręku, nawet pozycji nie zmieniłem. Podjechała, odprowadziliśmy się spojrzeniem… Gość, choć sam miał kaganiec na ryjku - odjechał, może dlatego, że był sam.


Trzeba walczyć, nie dawać się, bo oni już przekroczyli granicę. Co następnie: co drugi oddech?! Gdyby to było realne zagrożenie, mógłbym chodzić w gazmasce, ale tak? No pasarán, non possumus!”

 


środa, 7 kwietnia 2021

Inwent-aryzacja

 

Pewnie już nie pamiętacie tego posta, tymczasem służę podobnym przykładem. Pochodzi z filmu “Sklep przy głównej ulicy”. 


Stolarz Tónko Brtko, za sprawą wpływowego szwagra zostaje aryzatorem pasmanterii Rozálii Lautmannovej. W sobotni poranek zastaje sklep zamknięty na cztery spusty. Obruszona kobieta tłumaczy, że w Szabes nigdy nie sprzedaje. Po naradzie z Kucharem Brtko wywiesza na drzwiach pasmanterii kartkę: „Za účelom invent-arizácie zatvorené!!“ - Zamknięte z powodu inwent-aryzacji.


Chyba obok “wszędzie widzę Gwiazdy Dawida…” tworzy nam się druga ciekawa kategoria. Czego? Spostrzeżeń, aluzji, projekcji… Nazwijcie to jak chcecie.
 

wtorek, 6 kwietnia 2021

Dwa filmy

 
Wielkanocna klasyka w TV - “Znachor”, niespodzianka na Netflix - “Sklep przy głównej ulicy”. Dwa filmy, dwie książki. Przedwojenne romansidło i nowela holokaustowa. Młodziutka, śliczna Anna Dymna; fenomenalna Ida Kamińska. 

Dla zachowania równowagi.

 


 

poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Scenka

 
Siedzimy przy stole, po śniadaniu rzec można świątecznym: żurek z kiełbasą i chrzanem, sałatka jarzynowa, jajka… Piotrek wydrapuje jakiś nieprzyzwoity pisankowy wzorek, ja czytam “Klub Auschwitz”, zaczynając - jak nigdy - od Wstępu. W tle leci “Mesjasz” Georga Friedricha Händla.