Wystarczy przejść przez most na rzece, aby z Podgórza – miejsca  kaźni krakowskich Żydów dostać się na Kazimierz – do ich przedwojennego  domu. Potem można już godzinami przesiadywać w synagogach, błąkać się po  wąskich uliczkach brukowanych wyślizganą kostką, pochylać nad  ornamentyką macew z cmentarza Remu.
Spacer śladami Bałabana. Od  bramy do bramy żydowskiego miasta, od synagogi do synagogi. Mykwa,  rytualna rzeźnia drobiu, Gimnazjum Hebrajskie, liczne domy modlitwy... a  to przecież tylko część żydowskiej spuścizny w grodzie Kraka.
Spacer  legendami Kazimierza. O biednym Żydzie Ajzyku, który skarbu szukał  daleko, a tymczasem skarb był blisko. O nie przestrzegającej szabatu  świeżo poślubionej parze, którą Bóg srodze pokarał. O stale płonącej  świecy w oknie kabalisty Natana Naty Spiry – latarni Kazimierza dla  spóźnionych przechodniów.
Długo by tak jeszcze można...
/Majer Bałaban - historyk, autor m.in. "Historii Żydów w Krakowie i  na Kazimierzu"/
 
 
 
 
 
Przodzik, załóżka, napierśnik. Wszystkie trzy słowa opisują ten sam,  tyleż ciekawy, co niepozorny element stroju ortodoksyjnej Żydówki.  Wyglądem najbardziej przypomina niemowlęcy śliniaczek. Jest to podłużny  kawałek tkaniny, raczej z gatunku sztywniejszych, a więc aksamit,  adamaszek, lub brokat, wycięty półokrągło przy szyi, zakończony dwiema  tasiemkami. Tasiemki związuje się na karku, a dolną część materiału  wkłada za pasek spódnicy, lub fartucha. Ponieważ drobiazg ów jest  zazwyczaj bogato haftowany, można pomyśleć, że pełni wyłącznie funkcję  ozdobną. Nic bardziej mylnego. Ma zasłaniać dekolt koszuli, na wypadek  gdyby rozpiął się guzik, a także maskować zarysowujący się kształt  biustu. Pobocznie pełni rolę mini mufki dla ogrzania dłoni, lub  "kieszeni", w której można przenieść, bądź schować niewielki przedmiot.
Według  surowych reguł religii żydowskiej kobieta powinna być skromna, tak w  wyglądzie, jak i zachowaniu. Podobnie jak napierśnik z kirysu zbroi,  który chroni rycerza przed ciosami nieprzyjaciela, tak haftowany  napierśnik ortodoksyjnej Małki, Estery, czy Chai strzeże przed  pożądliwym męskim okiem.
Przodzik z pozbawioną zdobień końcówką. Ta właśnie część wsuwana jest za  pasek spódnicy, lub fartucha.
Zdjęcia pochodzą z książki "Dawna sztuka żydowska w Polsce" I.Rejduch-Samkowej i J.Samka.
 
 
 
 
 
Dzień wybuchu powstania w getcie warszawskim był zarazem pierwszym dniem  Pesach - święta wolności. Niegdyś Żydzi zrzucili jarzmo niewoli  egipskiej, teraz chwycili za broń przeciwko nazistowskim mordercom. Przy  całej optymistycznej symbolice daty, bojownicy getta nie liczyli na  zwycięstwo. Chcieli tylko i aż zginąć w walce. Dziewiętnasty kwietnia  1943 roku. Minęło 67 lat. W dni takie jak ten czytam Miłosza i... myślę o  samotności ginących.
"W Rzymie na Campo di Fiori
Kosze oliwek  i cytryn,
Bruk opryskany winem
I odłamkami kwiatów.
Różowe  owoce morza
Sypią na stoły przekupnie,
Naręcza ciemnych winogron
Padają  na puch brzoskwini.
Tu na tym właśnie placu
Spalono Giordana  Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A  ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i  cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.
Wspomniałem Campo di  Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy  dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna  melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.
Czasem  wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali skrawki w  powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten  wiatr od domów płonących,
Śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej  warszawskiej niedzieli.
Morał ktoś może wyczyta,
Że lud  warszawski czy rzymski
Handluje, bawi się, kocha
Mijając  męczeńskie stosy.
Inny ktoś morał wyczyta
O rzeczy ludzkich  mijaniu,
O zapomnieniu, co rośnie,
Nim jeszcze płomień przygasnął.
Ja  jednak wtedy myślałem
O samotności ginących.
O tym, że kiedy  Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani  jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która  zostaje.
Już biegli wychylać wino,
Sprzedawać białe  rozgwiazdy,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli w wesołym gwarze.
I  był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na  jego odlot w pożarze.
I ci ginący, samotni,
Już zapomniani od  świata,
Język nasz stał się im obcy
Jak język dawnej planety.
Aż  wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di  Fiori
Bunt wznieci słowo poety."
/Cz.Miłosz "Campo di Fiori"/



 
 
 
 
 
"Mój Holokaust jest o cioci Goldzie, której mąż, bogaty przemysłowiec,  przyjechał do Palestyny w lecie 1939 roku i stracił kontakt z żoną Goldą  i z dwoma synami. Zabrało mu półtora roku, aby załatwić paszporty  południowo-amerykańskie. Pewnego dnia dwóch gestapowców i dwóch  przedstawicieli Czerwonego Krzyża przyszło do cioci Goldy. Wręczając jej  paszporty, powiedzieli: "Masz dwie godziny, ażeby być na stacji  kolejowej. Ostatnia kolej". Gorączkowo zaczęła szukać starszego syna,  którego nie było w domu. Nie można go było znaleźć. Trzeba było  decydować. Nie było czasu. Wzięła ze sobą młodszego syna i syna  sąsiadów. Jej syn zginął, a syn sąsiadów został członkiem Izraelskiego  Parlamentu i ambasadorem." /fragment wspomnień Menachema Sterna z  książki Aleksandra Skotnickiego i Władysława Klimczaka "Społeczność  żydowska w Polsce"/

 
 
 
 
 
 
Co najgorszego może się  przydarzyć ortodoksyjnemu Żydowi? Bezżenność. Co najgorszego może się  przydarzyć żonatemu ortodoksyjnemu Żydowi? Bezdzietność.
Regina  Lilientalowa przeprowadza czytelnika przez świat żydowskiego dziecka od  chwili, gdy pojawia się ono w łonie matki, do momentu osiągnięcia wieku  dorosłego (trzynastoletni chłopiec, dwunastoletnia dziewczynka). Od  sypialni rodziców, poprzez kołyskę, na chederze (elementarna szkoła  religijna) skończywszy.
Jaki jest świat żydowskiego dziecka?  Zaczarowany, czy może raczej zabobonny?
Przed stosunkiem kobieta  powinna oczyścić się w mykwie (rytualna łaźnia). Wracając do domu ma  unikać spotkania z niektórymi osobami, np. księdzem, oznaczałoby to  bowiem, iż poczęte tej nocy dziecko w przyszłości mogłoby się wychrzcić.  Żeby dziecko nie urodziło się głuchonieme, rodzice nie mogą rozmawiać  podczas stosunku. Spokoju i bezpieczeństwa nowonarodzonego i położnicy  strzegą przed demonami wieszane nad łóżkiem talizmany – karty ze słowami  - zaklęciami, lub treścią modlitw; itd. itp.
Przykro czytać, iż:  „Lepiej mieć syna – łaziebnego aniżeli córkę – rabinową”, „Gdy siedmiu  synów wnosi rodzicom krzesło do raju, to siedem córek wnosi je do  piekła”, „O córkę, jak i o nędzę, nikt nie prosi”. Radość z narodzin  chłopca podkreśla rozbudowany ceremoniał brit mila (obrzezania),  świętowanie w synagodze i w domu. Potem trzeba już tylko dbać o ochronę  dziecka przed „złym okiem”, co wymaga nieustannej czujności i  przestrzegania wielu rytuałów.
Czy sytuacja żydowskiego chłopca  poprawia się z chwilą, gdy idzie on do chederu? Po pierwsze jest wtedy  jeszcze malutki, edukację religijną rozpoczyna bowiem już w trzecim,  czwartym roku życia. Po drugie nauka w chederze jest żmudna i trudna  (hebrajski, Tora, Talmud). Po trzecie melamed (nauczyciel w chederze)  częściej karze niż nagradza.
Nielekki los dziecko żydowskie, jak  każde inne dziecko na świecie, osładza sobie zabawą. Figle płatane  nauczycielowi, wyliczanki, rymowanki, często utrwalające świeżo nabytą  wiedzę, gry i składanki papierowe, bajki łańcuszkowe – to tylko niektóre  przykłady aktywności – niewielkiej, przyznajmy – dziecka uwięzionego na  długi dzień w szkolnej ławie. Szczególnie ciekawe wydają się zagadki  talmudyczne, ćwiczące bystrość umysłu i zdolność logicznego myślenia.  Oddzielną grupę stanowią zabawy przypisane do poszczególnych świąt  żydowskich.
Jaki jest świat żydowskiego dziecka? Zaczarowany, czy  może raczej zabobonny? Poznawać go należy z etnograficzną ciekawością,  pamiętając, że autorka gromadziła materiały do swojej książki ponad sto  lat temu.
Byłabym zapomniała o najważniejszym - rozwiązaniu  tytułowej zagadki. Głowa bez włosów, mleko bez wymion. Co to takiego?  Śledź, Drodzy Państwo, śledź. Wie to każde żydowskie dziecko.
