niedziela, 1 maja 2011
Wadowice
Dom przedpogrzebowy, a zarazem główne wejście na kirkut. Po lewej dawne mieszkanie dozorcy cmentarza.
Tablica z napisem w języku hebrajskim: "Cmentarz założony w roku [brak daty], Wadowice".
Widok ogólny kirkutu, w głębi dom przedpogrzebowy. Macewy - zgodnie z żydowską tradycją - ustawione są w kierunku wschodnim, główne wejście (właśnie przez sień domu przedpogrzebowego) jest od strony zachodniej. Odwiedzający cmentarz widzi więc najpierw "plecy" nagrobków.
Pamiętacie posta "Goj na kirkucie"? Wspominałam w nim o ohelach. Spotykane na niektórych kirkutach niewielkie budynki to ohele (z j.hebr. namiot). Wznoszone są nad grobami rabinów, bądź cadyków. W ten sposób wyróżnia się, a także honoruje wybitnych zmarłych. Czasami funkcję ohelu pełni ozdobne ogrodzenie, a nawet niski murek. Nie w przypadku nagrobka j.w., a także kilku innych na wadowickim kirkucie. To znak, że obok siebie pochowani zostali członkowie jednej rodziny. Resztki wątpliwości rozwiewa zawód zmarłego: adwokat.
Dariusz Rozmus w "De Judeorum arte sepulcrali..." pięknie napisał: "Cmentarze żydowskie kojarzą się dzisiaj przeważnie z szarością zwietrzałych kamieni." To prawda, ale są wyjątki. Polichromowane macewy to rzadkość, a więc i duży atut wadowickiego kirkutu.
Kirkut został założony pod koniec XIX wieku. II wojnę światową przetrwał w dobrym stanie, zapewne dlatego, iż Niemcy sprzedali grunt, na którym się znajdował bawarskiemu przedsiębiorcy. Ów nieznany z nazwiska inwestor jeszcze po wojnie miał nadzieję na odzyskanie swojej własności (!)
Dwudziesty pierwszy kwietnia tego roku. Druga nasza wizyta na wadowickim kirkucie. Tym razem obiecałam sobie solennie, że "jakoś" muszę wejść na teren ogrodzonego i zamkniętego cmentarza. Mur sprawiał solidne wrażenie, ale to mnie nie zraziło. Ciepły, suchy dzień, niezbyt gęsta roślinność i skoszona trawa skutecznie dopomogły w podjęciu decyzji o obejściu całego cmentarza wzdłuż muru. Ruszyłam przodem, a Piotr - chcąc, nie chcąc - za mną. Byliśmy mniej więcej w połowie drogi, gdy zaczął narzekać i namawiać mnie do powrotu. Żarliwie przekonywałam, że skoro już tu jesteśmy, to cóż nam szkodzi sprawdzić, że w najgorszym razie zrobimy sobie mały spa... Przerwałam, nie mogąc uwierzyć własnemu szczęściu. Od strony wschodniej, gdzie dawniej było drugie wejście na kirkut, mur był niższy, jego górna część rozebrana (cegły pozostawione od strony cmentarza pełniły funkcję schodków), zaś pod murem zrobiony wąski (na szerokość ustawionej bokiem stopy) nasyp. Popatrzyłam na Piotra, który powiedział tylko: "Jeśli wchodzimy, to właśnie tędy". Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać.
Jak zobaczyłem tytuł posta, to pomyślałem, że będzie coś o beatyfikacji papieża :))) Ale dobrze, że u Ciebie na blogu jest normalny klimat ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia. O tym, że Twój blog jest bardzo pouczający i ciekawy, to nawet nie będę wspominał, bo to oczywista ;)
Dobrej niedzieli ;)
Gustaw Studnicki w książce "Cmentarz parafialny w Wadowicach" podaje rok 1892 jako datę założenia Cmentarza Żydowskiego w Wadowicach przez miejscową gminę żydowską. Wcześniej zmarłych chowano w Zatorze.
OdpowiedzUsuńCiekawy blog.
Pozdrawiam
Dlaczego na wadowicki cmentarz trzeba się "włamywać"? Nie jest udostępniony do zwiedzania?
OdpowiedzUsuńMi żydowskie cmentarze kojarzą się raczej z tajemniczością i niesamowitym spokojem, na pewno nie z szarością i zniszczeniem...
Piękny jest twój blog, po prostu piękny... Ja mieszkam na Mazurach, na dawnych terenach poniemieckich i tu takich miejsc nie ma. Wciąż myślę o motylach z posta o holokauście. Zamierzam przedstawić tę akcję w szkole, w której pracuję, mamy wiele haftujących dzieci. Co ty na to?
OdpowiedzUsuńAdullamito, dziękuję za miłe słowa. Na Bobe Majse jest zawsze po prostu po bobemajsowemu ;)
OdpowiedzUsuńAnonimowy, dziękuję.
Bejlo, pewnie jest jakiś opiekun cmentarza, a u niego klucz, ale nie zawsze łatwo dotrzeć do takiej osoby. Szarość zwietrzałych kamieni nie wyklucza piękna. A ten niesamowity spokój to prawda. Klimat czytanego w dzieciństwie "Tajemniczego ogrodu" w dorosłości odnajduję tylko na kirkutach.
Moja Pasjo, dziękuję :) A co do akcji "Motyle" w Twojej szkole... Byłoby wspaniale! Po prostu wspaniale! Daj proszę koniecznie znać, jak ten projekt zostanie przyjęty, czy dzieci zechcą wziąć w nim udział itd. itp.
Pozdrawiam Was u schyłku długiego weekendu. Pada, więc ja posyłam słońce.
Pięknie zachowany kirkut. Mało takich zostało.
OdpowiedzUsuńTe polichromowane macewy to rzeczywiście rzadkośc, widziałam tylko szare i zmurszałe. To dobrze, że nie zrezygnowałaś z okrążenia cmentarza wzdłuż muru, możemy teraz twoimi oczami zobaczyc kirkut w Wadowicach. Bożena
OdpowiedzUsuńPięknie zachowany kirkut. Na Podlasiu rzadko takie się trafiają. Ostatnio odwiedziłem cmentarz żydowski w Jasionówce. Stan podobny do opisywanego kiedyś przeze mnie kirkutu w Tykocinie.
OdpowiedzUsuńMnie, podobnie jak Bejlę dziwi, że na kirkut trzeba się "włamywać". Odwiedziłem ich już wiele i z taką sytuacją się nie spotkałem.
Pozdrawiam
Danielu, na południu Polski jest wiele dobrze zachowanych kirkutów, w dodatku z nagrobkami o bogatej symbolice. To cieszy, zwłaszcza taką ich miłośniczkę, jak ja :)
OdpowiedzUsuńDbałość o kirkuty oznacza najczęściej (poza koszeniem trawy) ich grodzenie i zamykanie. Nie zawsze wiadomo, kto jest opiekunem i u kogo wypożyczyć klucz. Zaś zamykanie - wiadomo - ma zapobiec dewastacji i profanacji. Kirkuty to zazwyczaj ulubione miejsce spotkań lokalnych pijaczków :(
witam , mieszkam niedaleko tego cmentarza żydowskiego , a mój przyjaciel dokladnie obok niego ( biały dom) . Od młodości interesował nas ten cmentarz , na początku mieliśmy nadzieje że znajdziemy jakies " nietypowe rzeczy , lub cokolwiek związane z tym miejscem " , lecz niestety nic nie znaleźliśmy oprócz starej świeczki żydowskiej... W 1szej klasie gimnazjum odwiedzaliśmy to miejsce prawie codziennie , rozmawiając o histori polski , kończąc na żydach i ich ciężkim życiu w Polsce , spowodowanym 2 WŚ
OdpowiedzUsuńA , zapomniałem dodac że w póżniejszym czasie poznaliśmy człowieka który ma klucz do bram cmentarza ( pan ...Maślanka ) , pomagaliśmy mu wypielęgnowac cmentarz , czyli głownie wykosic trawę i spalic ją , największe wrażenie zrobiło na mnie pomieszczenie wewnątrz , gdyż uwielbiam stare budynki , a ten mi imponował ( zanim poznałem właściciela próbowaliśmy się tam włamac ) gdy znaleźliśmy sie w środku - odlot , miejsce nie do opisania i charakterystyczny zapach staroci , w jednej części ( po lewej stronie ) normlanie ludzie mieszkali , widzialem dawne WC ( ale trudno to nazwac wc ) i inne rzeczy które tkwią mi cały czas w pamięci , po prawej stronie pomieszczenie inne od wszystkich jakiby taki mały magazym , i wyjscie na góre po drabinie , jednak nie wyszedłem , a chciałbym zobaczyc co jest na górze... Jakby ktoś chciał czegoś pokładniej się dowiedziec bo źle napisałem , piszcie na gg 7966059 lub na FaceBooku "" http://www.facebook.com/profile.php?id=100001308754657 "" pozdrawiam ,
OdpowiedzUsuńDawidzie, dziękuję za opowieść. To w jakimś sensie niezwykłe, że trafiłeś na tego posta, mieszkając nieopodal kirkutu. Też bym chętnie zajrzała do mieszkania przedwojennego opiekuna cmentarza. Dziękuję, że dbacie o to miejsce. Podczas naszych odwiedzin trawa była pięknie skoszona. Serdecznie Cię pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń