poniedziałek, 24 stycznia 2011
Post scriptum
Post scriptum do ostatniego posta, a więc słów kilka o Ignacym Kriegerze. Przeżył prawie cały XIX wiek. Pracę łączył z pasją, a tą była fotografia. Nad salonowe, czy studyjne portrety przedkładał widoki miasta, jego zabytków, ruin, urokliwych i plugawych zaułków. Po prostu pokazywał Kraków. Co ciekawe, nie tylko ścisłe centrum, a więc mniej więcej od Barbakanu, przez Floriańską, Rynek, Grodzką, aż po Wawel, ale i miejsca takie, jak Zwierzyniec, Nowy Świat, Piasek, Kleparz, Wesoła, czy Kazimierz.
Wyruszał w miasto wcześnie rano, z nieporęcznym i ważącym co najmniej dwadzieścia kilogramów sprzętem. Uwieczniał fasadę potężnego kościoła, lub drobny tej fasady detal. Długo i cierpliwie naświetlał klisze, powlekane emulsją o niskiej czułości. Gdy nie robił zdjęć w plenerze, ściągał do pracowni pyszne krakowskie typy: przedstawicieli prostych zawodów (druciarz, szklarz, piekarz), mniejszości narodowych (Żydzi, Romowie), wieśniaków spod krakowskich wsi, przekupki, mieszczan i żebraków.
Świetnemu dokumentaliście, który nie chciał fotografować "kontuszowych panów" zawdzięczamy dziś ponad pięć tysięcy klisz Krakowa. Krakowa, którego już nie ma.
Jedną ze wspanialszych książek, jakie kiedykolwiek udało mi się kupić, jest wydany w 1989 roku "Album fotografii dawnego Krakowa z atelier Ignacego Kriegera". Miałam wtedy szesnaście lat :) Panie Krieger, czy Pan nam wybaczy to, co teraz robimy z Pana zdjęciami? ;)
Ignacy Krieger zmarł w Krakowie, 17 czerwca 1889 roku. Spoczywa na kirkucie przy ul. Miodowej.
Myślę,że byłby zadowolony:) Dajecie im drugie życie. Ciekawa postać. Album zapewne nie do dostania, ale poszperam:)
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru, Olu:)
Jesteś niesamowita! Odkrywam dzięki Tobie Kraków na nowo:-)
OdpowiedzUsuńPolubiłem Pana Kriegera :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe!
OdpowiedzUsuńNo wlasnie, to Wam sie naleza slowa uznania i podziekowania, ze pokazujecie i wspominacie Wielkich ludzi dla Krakowa waznych, a po trosze juz zapomnianych! Na pewno Pan Krieger bylby kontent!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
No proszę, a u mnie akurat właśnie pan Krieger na tapecie. Nie on sam jedynie, także jego córka Amalia, która przejęła misję oraz spuściznę ojca. W zeszłym tygodniu bezskutecznie poszukiwałam macewy na Miodowej.Gdyby nie Ignacy Krieger nie mielibyśmy pojęcia, jak wyglądał Kraków 150 lat temu. Dla dokumentacji dziedzictwa kulturalnego ma zasługi nieocenione. Z czystej przyzwoitości należy się choćby pamiątkowa tablica w mieście, które sobie ukochał.
OdpowiedzUsuńChodzimy wyraźnie tymi samymi ścieżkami
Pozdrawiam serdecznie
Kaprysiu, drugie życie... ponad sto lat później i w innej technologii... Dreszczyk emocji.
OdpowiedzUsuńBejlo, do usług :);)
Logos Amicus, i o to chodziło :)
Raf, dzięki :)
Wildrese, skoro tak mówisz... :)
Krulenko, to jeszcze o synu Natanie można by wspomnieć... Pamiątkowa tablica, albo nazwa ulicy. Zgadzam się, że to postać zapomniana :(
Wszystkich serdecznie pozdrawiam.
Zainspirowany Twoim wpisem poszperalem po sieci i znalazlem strone z jego zdjeciami. Czy pozwolisz, ze umiescimy link na Twojej stronie?
OdpowiedzUsuńhttp://www.wawel.net/krieger-1.htm
U mnie fascynacja Kriegerem rozpoczęła się od albumu jego fotografii, zakupionym w czasach późnej szkoły podstawowej, lub wczesnego liceum :)
Usuń