wtorek, 26 października 2010
Ostatni
Czas szybko płynie... Od wizyty w Oświęcimiu minęły dwa miesiące, a ja pokazałam jedynie Panny Haberfeldówny. To może dzisiaj opowiem o jego ostatnim żydowskim mieszkańcu - Szymonie Klugerze?
Urodził się w 1925 roku w biednej, wielodzietnej rodzinie. W czasie wojny był więźniem obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Po wyzwoleniu na krótko wrócił do miasta, skąd niebawem wyjechał do Szwecji. Z licznej rodziny, oprócz Szymona, wojnę przeżyli tylko brat Mojżesz i siostra Bronia. Swe powojenne losy związali ze Stanami Zjednoczonymi. Wydawałoby się... typowa historia.
Nieoczekiwanie dla wszystkich, na początku lat 60-tych Szymon Kluger wrócił do Oświęcimia i zamieszkał w rodzinnym domu. Zaniedbanym, bez wygód. Wodę nosił z pobliskiej rzeki. Żył w bardzo trudnych warunkach, wspomagany przez opiekę społeczną, bielską i krakowską Gminę Żydowską, rodzeństwo. Niejeden raz Mojżesz i Bronia namawiali Szymona do opuszczenia Polski, on jednak obstawał przy swoim.
Dom rodziny Klugerów sąsiadował z synagogą Chewra Lomdei Misznajot (Bractwa Studiujących Misznę), która po wojnie krótko służyła ocalałym Żydom jako modlitewnia, potem przez lata stała opuszczona, w końcu zaadoptowano ją na hurtownię dywanów. Oba budynki prawie stykają się ścianami. W każdy Szabat - za sprawą Szymona "Strażnika Pamięci" - mury synagogi oświetlały nikłe płomyki świec. Ostatniemu żydowskiemu mieszkańcowi Oświęcimia marzyło się przywrócenie temu miejscu pierwotnej funkcji.
Odnowioną synagogę uroczyście otwarto we wrześniu 2000 roku, Szymon Kluger zmarł kilka miesięcy wcześniej. Spokojny, że oto powoli spełnia się jego życzenie. Za życia był ostatnim żydowskim mieszkańcem miasta, po śmierci - ostatnim Żydem pochowanym na lokalnym kirkucie. Szymonowi Klugerowi - niczym wybitnemu rabinowi, czy cadykowi - postawiono ohel.
A oto, jaką historię z pierwszej ręki usłyszałam od Mirka Ganobisa - miłośnika Ziemi Oświęcimskiej i kolekcjonera związanych z nią pamiątek.
Mirek próbował nawiązać kontakt z Szymonem Klugerem. Ten często nie wpuszczał go do domu, albo otwierał drzwi, uśmiechał się i po chwili bez słowa je zamykał. W końcu Mirek stwierdził, że nie będzie go więcej nachodzić, że może sobie nie życzy. Zostawił tylko swoją wizytówkę ze słowami: "Słuchaj Szymon, tu masz moje dane. Jeśli będziesz czegoś potrzebować - daj znać." Sporo wody upłynęło w Sole, aż pewnej niedzieli, ok. siódmej rano matka obudziła Mirka słowami: "Masz gościa." Mirek oniemiał, bowiem w drzwiach stał nikt inny, tylko... Szymon Kluger. Przyszedł z kawą i czekoladą. Wiele wizyt wyglądało podobnie: Mirek mówił, Szymon milczał, czasami wypowiadał pojedyncze, urywane zdania. Nigdy słowem nie wspomniał o wojennych przeżyciach.
Przez wiele lat mieszkałam w Oświęcimiu "razem" z Szymonem Klugerem, nawet nie wiedząc o Jego istnieniu...
Synagoga Chewra Lomdei Misznajot.
Na budynku obok zachowana "reklama" mieszczącej się niegdyś w synagodze hurtowni dywanów.
Dom rodzinny Szymona Klugera.
Dom Szymona Klugera. Drzwi wejściowe.
Dom Szymona Klugera. Na framudze drzwi wejściowych ślad po mezuzie.
Ohel Szymona Klugera na oświęcimskim kirkucie.
...bo historie naszych ścieżek zataczają kręgi... po prostu... hmmm... czasem Ludzie pojawiają się w życiu Innych na mgnienie, na chwilę... a czasem na dużo dłużej... na wieczność...
OdpowiedzUsuńJak toczą się ludzkie losy... Piękna historia:)
OdpowiedzUsuńDla takich historii warto czytać tego bloga.
OdpowiedzUsuńWzruszająca historia życia Szymona Klugera- pewnego Żyda z Oświęcimia, który miał odwagę zmierzyc się z traumą swojego życia wybierając na zamieszkanie miejsce, które mu ciągle o tym przypominało. Rozumiem twój Olu żal z powodu tego, że nie zdążyłaś go poznac osobiście. Jestem przekonana, że udałoby ci się z nim zaprzyjaźnic.Bożena
OdpowiedzUsuńOlu dziękuję Tobie za piękną historię o CZŁOWIEKU.Przeżyć traumę, i z nią żyć,dbając o PAMIĘĆ o bliskich,o swoich braciach w wierze.Tym bardziej piękna w tych dniach gdzie i my mamy w pamięci swoich bliskich.Bardzo lubię Twoje historie.Zawsze czułam sentyment jeżeli można tak powiedzieć do narodu żydowskiego,do jego historii,ale dopiero Ty Olu przybliżasz nam wszystkim Twoim czytelniczkom życie naszych Starszych Braci w wierze. Ola
OdpowiedzUsuńMiałam okazję poznać Szymona, również przez Mirka. Za wielki honor poczytuję sobie, że podczas jednego ze spotkań uścisnął moją dłoń. Bardzo czekał na powrót synagogi. I szkoda, że nie doczekał...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wszystkie ciepłe słowa...
OdpowiedzUsuńElu, to naprawdę wielka sprawa ten uścisk dłoni. A jakie wrażenia ze spotkania?
Olu, wkrótce odezwę się na maila, którego podałaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.