sobota, 2 października 2010
Kugel w wielkim mieście
Przypomniała mi się nasza tegoroczna wyprawa na Podlasie i... Tykocin. Miasteczko nr 2, w moim prywatnym rankingu zaraz po Kazimierzu Dolnym. W restauracyjce "Tejsza" (jid. koza) kosztowaliśmy potraw inspirowanych kuchnią żydowską. Lokal mieści się w piwnicy Domu Talmudycznego i z pewnością nie można go nazwać klimatycznym, ale... gotują przednio. Na ogródek było za zimno, my głodni, weszliśmy więc do środka. Kilka elementów wystroju zraniło moje oczy, jednak nos kazał zostać. Z kuchni dochodziły obiecujące i baaaardzo żydowskie aromaty. Zamówiliśmy kurczaka na słodko, bigos żydowski, kugel.
Tegoroczna jesień nie rozpieszcza słońcem, a ja tęsknię za Tykocinem. Gdzie najlepiej ukoić tęsknotę? Przy stole, nad złocistym jak słoneczko kuglem.
Składniki:
- 1 kg ziemniaków
- 5 białych cebul
- 5 jajek
- 4 łyżki mąki
- 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
- oliwa, masło
- sól, pieprz
Przygotowanie:
Ziemniaki obrać, umyć, zetrzeć na tarce o małych oczkach, przełożyć na sito i pozwolić im swobodnie odcieknąć (nie odciskać). Cebule obrać, połowę pokroić w kostkę i zeszklić na oliwie. Resztę zetrzeć na tarce o małych oczkach. Do osączonych ziemniaków dodać startą cebulę i pozostałe składniki, dokładnie wymieszać. Masę przełożyć do wysmarowanej masłem formy, lub żaroodpornego naczynia. Piec ok. 45 minut w temperaturze 200 stopni. Można jeść solo, ze śmietaną, lub różnymi sosami.
Przepis pochodzi z niedawno zakupionej, uroczej książeczki "Przysmaki żydowskie we współczesnej kuchni" Estery i Malki Kafka.
Brzmi i wygląda smakowicie, na pewno zrobię:) dziękuję za przepis i miłego weekendu:)
OdpowiedzUsuńmniam-mniam... muszę spróbować zrobić, bo ten kugel, który jadłam w Krakowie baaardzo mi smakował... dzięki za przepis :)
OdpowiedzUsuńSpróbujemy!
OdpowiedzUsuńOlu, czyli byłaś w Tejszy? Ja akurat kugla tam nie próbowałem.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak w Krakowie, ale babka ziemniaczana była sporadycznie robiona przez moją babcię w Gorzowie. Jest też bardzo popularna na Podlasiu, z tym, że często dodaje się do środka nie żydowski boczek.
A kiszki ziemniaczanej próbowałaś? Nie jadłem tego nigdy, zanim nie przyjechałem na Podlasie. A smakuję w tej prostej potrawie.
P.S. W Supraślu co roku ma miejsce bardzo popularna tu impreza: mistrzostwa świata w pieczeniu babki i kiszki ziemniaczanej.
Pozdrawiam
POzdrawiam z Podlasia...kiszka i babka ziemniaczana to u nas tradycja i sama co jakiś czas robie na obiad- a Do Supraśla mam 20 km- impreza ziemniaczana przednia :)
OdpowiedzUsuńNie jadlam nigdy tej pychoty ale o niej i podobnych jej babkach ziemniaczanych nieraz slyszalam :)
OdpowiedzUsuńzgodnie z umową daję znać http://odnowiona.blogspot.com/2010/10/po-przyjacielsku.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niedzielnie:)
Wspaniale wygląda, ale dla mnie mógłby wyglądać nawet jak rozjechana żaba a i tak pochłaniałabym go w każdej ilości ;) A jakie detale w knajpce cię zirytowały?? Coś szczególnego?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Kurczak po żydowsku w Tejszy, mniam:) Jeszcze czasem sobie wspominam:)Wystrój może nie zachwyca, ale drobiazgi były urokliwe: firaneczki , stara waga i buteleczki. Miła obsługa, świeże, smaczne i ciekawe w smaku jedzenie dopełnia całości i powoduje,że ciepło wspominam to miejsce. Tykocin jest bardzo urokliwym i ciekawym miasteczkiem. Pozdrawiam jesiennie:)
OdpowiedzUsuńKochani, gorąco polecam i życzę smacznego! Danielu, Urszulo, piękne to Wasze Podlasie, co mam nadzieję jeszcze na blogu pomalutku pokazać. Kiszki nie próbowałam, były natomiast potrawy litewskie (w Sejnach) i tatarskie (w Kruszynianach), tylko nie każcie mi, proszę przytoczyć nazw :) Pamiętam tylko litewskie bliny. W każdym razie wszystko było pyszne! Z kolei Supraśl zapamiętałam ze względu na genialną stałą wystawę w Muzeum Ikon. Gratuluję Wam tego miejsca!
OdpowiedzUsuńIvuś, dziękuję i cieszę się! Twojej córce życzę danego pobytu w Izraelu.
Basiu, najgorszy był chyba bar, dlatego usiedliśmy w drugiej sali. Sama oceń. Knajpka posiada stronkę: http://tejsza.restauracja.w.interia.pl/
Natomiast niektóre drobiazgi urocze. Zgadzam się z Kaprysią.
Niedzielnie i błogo - serdecznie Was pozdrawiam.
Olu, pozwól, że przytoczę trochę tej tatarszczyzny, gdyż w tym roku kilkakrotnie miałem okazję odwiedzać Kruszyniany i próbować ichnich przysmaków:
OdpowiedzUsuńkibiny i jeczpoczmaki różniące się nadzieniem, pierekaczewniki z ciasta makaronowego - są tacy, co bardzo gustują, ja wolę dwa pierwsze specjały.
Na deser polecam listkowca - rodzaj sernika na ciepło, ale jest tak treściwy, że lepiej nie zamawiać po obfitym posiłku.
Pozdrawiam
Mmm, wygląda pysznie. Może się pokuszę... tylko czy się uda!? ;)
OdpowiedzUsuńByłam na stronce i stwierdzić muszę - kurcze nie wiem skąd u mnie się biorą te skojarzenia - że klimacik Tejszy podpada pod białoruskie knajpki X,D Tak powiało wschodem, że aż u siebie poczułam lekki przymrozek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :P
Na gotowaniu zupełnie się nie znam. Jakoś mi nie po drodze do kuchni:) Ale jedno muszę napisać: Kazimierz Dolny jest wyjątkowym miejscem. I nie dziwię Ci się Olu, że jest na pierwszym miejscu Twojej listy. Jeśli więc Tykocin ma choć trochę tego uroku i czaru, to koniecznie trzeba tam pojechać.
OdpowiedzUsuńEwa
Danielu, dziękuję. Przypomniało mi się jeszcze podlaskie ciasto "Marcinek". Mmmmmmmmmm!
OdpowiedzUsuńRaincloud, nie może się nie udać :)
Ewo, pewnie już widziałaś kolejnego posta...
Pozdrawiam wszystkich, Ola
Nie mam cierpliwości do tarcia surowych ziemniaków, ale danie pachnie Tykocinem, więc przez syntyment do miejsca zetrę te ziemniaki na i kugel przygotuję. Bożena
OdpowiedzUsuńBB, można zetrzeć w jakiejś "diabelskiej" maszynie ;) Zrobiłaś? Smakowało?
OdpowiedzUsuńJaka szkoda, że nie przeczytałam tego dwa tygodnie temu, czyli przed pobytem w Tykocinie, bo wstąpiłabym.
OdpowiedzUsuńTrudno, to drugi, obok zobaczenia świeżo odnawianego rynku, powód, żeby pojechać jeszcze raz w tamte strony;)
pozdrawiam z Wrocławia i zapraszam do siebie, może na zdjęcia z... Tykocina?
:)
Ikroopko, z przyjemnością odwiedzę Twoje progi :) Dziękuję za zaproszenie, a Tobie życzę miłej lektury Bobe Majse. No i zazdroszczę Tykocina!
OdpowiedzUsuń