piątek, 18 grudnia 2009
Jasno, tłusto, radośnie
Tak najkrócej można scharakteryzować Chanukę.
Jasno.
Zapalanie świateł to główny rytuał tego ośmiodniowego święta, które rozpoczyna się 25 dnia miesiąca kislew (nasz listopad / grudzień). Nie wywodzi się z tradycji biblijnej, zostało ustanowione na pamiątkę zwycięskiego powstania Judy Machabeusza, a mówiąc ściślej - na pamiątkę cudu, który miał miejsce w Świątyni Jerozolimskiej. W roku 165 p.n.e. okupujące Judeę wojska króla z syryjskiej dynastii Seleucydów - Antiocha IV Epifanesa zostały pokonane przez Żydów. Sprofanowana świątynia uległa oczyszczeniu: usunięto z niej posągi bogów greckich, których kult narzucił Żydom najeźdźca, odbudowany został ołtarz i odlana nowa, złota menora. By poświęcić świątynię (chanuka znaczy właśnie "poświęcenie") należało zapalić Bogu światło. Tymczasem znaleziono tylko jeden dzban oliwy z pieczęcią arcykapłańską. Wytłoczenie nowej koszernej miało potrwać osiem dni, Bóg uczynił jednak cud i oliwa z jednego dzbana wystarczyła na dni osiem. Dlatego lampka chanukowa ma osiem pojemniczków, a świecznik chanukowy osiem ramion. Dziewiąty to tzw. szames (pomocnik), od którego zapala się właściwe świece: pierwszego dnia jedną, drugiego dwie, trzeciego trzy itd., zawsze od lewej do prawej, najnowszą świeczkę zapalając jako pierwszą. Jest to zadanie dla najstarszego w rodzinie mężczyzny, któremu towarzyszą wszyscy domownicy. Światło chanukiji powinno służyć tylko Bogu, nie może więc oświetlać domu, nie można przy nim czytać, szyć itp. Lampki zapala się na minimum pół godziny, o zmierzchu, a w tym czasie odmawiane są modlitwy. Światło chanukowych świec powinno być widoczne, lampkę umieszcza się więc po lewej stronie zewnętrznych drzwi domu (na prawej framudze jest mezuza), lub na oknie - jak najbliżej ulicy, w ostateczności (np. w sytuacji zagrożenia: prześladowania, pogromy) - na stole.
Tłusto.
W czasie Chanuki spożywa się potrawy smażone na tłuszczu, dla upamiętnienia cudownie rozmnożonej oliwy w Świątyni Jerozolimskiej. Są to przede wszystkim latkes - placki ziemniaczane, racuchy i pączki. Rabin Mojżesz Isserles, zwany Remu, żyjący w XVI wieku wybitny kodyfikator prawa żydowskiego zalecał jadać także ser. Po zwycięstwie Machabeuszy w 165 r.p.n.e. w wolnej Judei bardzo popularne stały się opowieści o bohaterskich czynach z przeszłości. Wspominano mn. Judytę, która zwabiła dowódcę wojsk asyryjskich okupujących Betulię - Holofernesa, nakarmiła go serem, upoiła winem, a następnie skróciła o głowę. Zatknięta na murach obronnych miasta skutecznie odstraszyła najeźdźcę.
Radośnie.
Chanuka to święto radosne. Nie powinno się wtedy pracować, pościć, wygłaszać mów pogrzebowych. Dzieci otrzymują prezenty, zazwyczaj słodycze i drobne pieniądze. Obowiązuje jednak zasada, aby za każdą darowaną sumę można było coś kupić, chociażby bułkę. Dozwolony jest hazard: gra w kości, karty, loteryjkę. Dzieci kręcą tzw. bączkiem (w jid. drejdl). Na jego czterech ścianach widnieją hebrajskie litery: nun, gimel, he, szin i odnoszą się do motto Chanuki: "Nes gadol haja szam" (hebr. "Wielki cud zdarzył się tam"). W zależności od tego, która litera wypadnie, grający bierze całą pulę, nic nie daje i nic nie bierze, dokłada połowę stawki lub całą stawkę.
Można dopatrzeć się analogii pomiędzy cudownie podtrzymanym światłem w Świątyni Jerozolimskiej, a Światłem Tory "przechowanym" przez Żydów w czasach Wielkiej Diaspory (rozproszenia po świecie po utracie państwowości). Stało się to na przekór codziennym niesprzyjającym okolicznościom i jest cudem na miarę tego sprzed wieków.
Na ostatnie chwile w blasku wszystkich ośmiu świec życzę Wam
Chanuka Sameach!
Szczęśliwej Chanuki!
Nie mam tak pięknej chanukiji (właściwie to nie mam żadnej), a bardzo chciałam pokazać klasyczną lampkę tego typu. Na zdjęciu pochodzącym z albumu "Dawna sztuka żydowska w Polsce" I.Rejduch-Samkowej i J.Samka postawiłam świeczki, żeby choć ogień był prawdziwy :)
Natomiast latkes to już nie żadna mistyfikacja. Placki zrobił i sfotografował mój nieoceniony Piotr. Zjedliśmy wspólnie :)
Bardzo pięknie i ciekawie opowiedziałaś o Chanuce. Dziękuję za przybliżenie historyczne i rys tradycji !
OdpowiedzUsuń"Gdyby powstanie nie wybuchło i nie zwyciężyło - judaizm najprawdopodobniej przestałby istnieć, Żydzi poddani zostaliby hellenizacji tak, jak inne ludy, z powierzchni Ziemi zniknąłby jedyny ośrodek monoteizmu etycznego i - mamy podstawy przypuszczać - losy całego świata potoczyłyby się inaczej.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, iż z ocalonego wówczas judaizmu narodziły się w ciągu następnych stuleci wielkie religie monoteistyczne (chrześcijaństwo i islam), kształtujące historię ludzkości (przede wszystkim w obszarze świata zachodniego) przez ostatnie 2 tysiące lat.
Chanuka jest więc także świętem ocalenia samej idei monoteizmu i w tym sensie wykracza swoim znaczeniem poza świat wyłącznie żydowski."
to jeszcze krótkie uzupełnienie z tej strony: http://www.the614thcs.com/index.php?id=26,68,0,0,1,0
Gdyby nie Twoje opowieści pewnie nie zadawałabym sobie trudu ,żeby o tym poczytać.Dziękuję,że zainspirowałaś i mnie do szukania...
Dziękuję za dokładne wyjaśnienie genezy Chanuki i tradycji z tym świętem związanych. O części miałam pojęcie, ale dość chaotyczne, dobrze wiedzieć więcej i po kolei:)
OdpowiedzUsuńNatomiast co do historii Judyty:zaskoczyła mnie wzmianka o serze, bo historia Judyty jest mi oczywiście znana, ale skąd w niej ser? Sięgnęłam ad fontes i rzeczywiście, Księga Judyty wspomina tylko ogólnie,że jedli i pili a Holofernes "wypił taką ilość wina jak nigdy dotąd od dnia urodzenia". No i nie wyszło mu to na zdrowie;)
Ten ser to pewnie tradycja ustna.
PS.Zdjęciami narobiłaś mi apetytu na latkes:)
Placki wygladaja bardzo smakowicie! Czytajac opis Chanuki stwierdzam ze to duzo fajniejsze niz nasze boze narodzenie :-) no ale ja nie wkladam w to duchowego przezywania tej wielkopomnej chwili dla chrzescijan.
OdpowiedzUsuńZachwycałam się dotychczas głośno zdjęciami a napisałam Ci już, że masz świetne pióro?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię o Uzdolniona !
Aploch, Anonimowa, Olla - cieszę się, że mogłam się na coś (przybliżenie, zainspirowanie, wyjaśnienie) przydać :)
OdpowiedzUsuńAploch jako nową czytelniczkę witam serdecznie.
Maćku, przede wszystkim Chanuka trwa dłużej ;)
Magodo, oboje z Piotrem serdecznie Ci dziękujemy - każde za swoją pulę pochwał :) Takie słowa od Ciebie... piękny prezent!
Wszystkich gorąco (na te mrozy) pozdrawiam, Ola
Jak widzisz, czytam Twój blog dokładnie, od końca, a właściwie od początku. Muszę Ci powiedzieć, że zdjęcia są fantastyczne. A placki (latkes) na zdjęciu wyglądają, jak i "żywe". I oczywiście ślinka mi pociekła. Zwłaszcza, że zbliża się pora posiłku, a ja jeszcze tyle spraw mam dzisiaj, więc pewnie zjem dopiero późnym wieczorem.
OdpowiedzUsuńTak mi się przypomniało odnośnie Tykocina. Jeśli dojedziecie tam, to polecam "Tejszę". Nie wygląda zachęcająco na pierwszy rzut oka, ale zjeść tam można smacznie, niedrogo i na pewno wyjdzie się najedzonym. Byłem tam dwukrotnie w odstępie 10 lat i za każdym razem wychodziłem najedzony. Ostatnio z bardzo dużą grupą i większość chwaliła.
Danielu, bardzo nam z Piotrem miło! Dziękujemy. Gdy wchodzę na bloga i widzę 2 zalogowane osoby, to od razu myślę, że tą drugą jesteś Ty:) Mnie też ślinka pociekła, aż pobiegłam do kuchni i wstawiłam wodę na bób:)
OdpowiedzUsuń"Tejszę" chwaliło już kilka osób. Na pewno zajrzę, będąc w Tykocinie. Czy możesz polecić jeszcze jakieś miejsca restauracyjno-noclegowe w swoim regionie? To będzie wędrówka od miasta do miasta, potrzebujemy więcej niż jeden hotel. Lubimy miejsca klimatyczne, ciekawe, zabytkowe...
Olu, pisałaś, że chcesz zawitać do Sejn, Krynek, Tykocina.... Sejn prawie nie znam. Byłem tam raz tylko, stołując się w Domu Litewskim. Polecam soczewiaki, choć spieszyłem się i jadłem w pośpiechu.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jaki przedział cenowy Was interesuje, jeśli chodzi o noclegi i restauracje. Niedaleko Tykocina są Kiermusy, gdzie można smacznie zjeść, a i nocleg mógłby być ciekawy. Choć to dla turystów zamożniejszych miejsce.
Kompletnie nie wiem, jak jest jeśli chodzi o standard pokoi w tykocińskim Alumnacie. Ale jest to budynek zabytkowy, położony w samym centrum Tykocina.
W Krynkach warto zjeść przy rynku w Gospodzie pod Modrzewiem. Wystrój knajpy z czasów realnego socjalizmu. Ale jedzenie bardzo smaczne i bardzo miła obsługa. Innym wyborem są nieodległe Kruszyniany i nocleg w gospodarstwie agroturystycznym u Dżanetty Bogdanowicz. Nie nocowałem tam, ale jadłem specjały tatarskiej kuchni i mogę je polecić.
Jeśli chodzi o najbardziej klimatyczne miejsce dla mnie, zarówno jeśli chodzi o noclegi i jedzenie jest to Ptasia Osada nad Narwią. Magia. Choć nie po drodze do Tykocina, Krynek, czy Sejn. Ale blisko Białowieży, Białegostoku, Bielska Podlaskiego, Zabłudowa, Narwi, Hajnówki.
Danielu, bardzo dziękuję za podpowiedzi. Na spokojnie zajrzę pod podesłane linki. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń