niedziela, 15 listopada 2009
Masada dla silnych kobiet
W Izraelu są trzy miejsca uznawane przez Żydów za święte: Ściana Płaczu, Grób Dawida i Masada. Miałam niewątpliwe szczęście wszystkie te miejsca zobaczyć. Nie zawsze jednak było łatwo.
Aby zrozumieć, czym jest Masada dla Żydów, musimy cofnąć się do roku 43 p.n.e. Judea jest prowincją Imperium Rzymskiego, a namiestnikiem Rzymu w Judei król Herod. To właśnie z jego rozkazu zostaje wybudowana ta niedostępna twierdza, będąca zarazem trzypoziomowym pałacem królewskim. Idealna lokalizacja - prawie 300 metrów nad Morzem Martwym, na płaskowyżu stanowiącym przedłużenie Pustyni Judzkiej - zapewnia majestat i bezpieczeństwo. Tymczasem Żydom coraz bardziej ciąży kolejna w dziejach tego narodu niewola. W 66 r.n.e. wybucha wojna wyzwoleńcza. Grupa Żydów zwanych Zelotami podbija Masadę i czyni z niej miejsce zaciekłego oporu przeciwko Rzymianom. W 70 r.n.e. wojska Tytusa burzą II Świątynię Jerozolimską, przypieczętowując tym samym upadek świętego miasta. Masada będzie się bronić jeszcze całe dziewięć lat. W końcu i na nią przychodzi kres. Rzymianie otaczają twierdzę wałem, zakładają kilka ufortyfikowanych obozów i budują gigantyczną rampę, po której dostają się pod same mury obronne. W środku znajdują leżące w równych rzędach ciała bojowników, którym milsza była śmierć z rąk współbraci niż gorzki chleb niewoli. Mniej niż tysiąc obrońców Masady, w tym kobiety i dzieci, pozostawiło nieproszonym gościom magazyny pełne żywności i cysterny pełne wody, by pokazać, że nie głód i pragnienie pchnęły ich do odebrania sobie życia. Ich akt był wyborem, nie przymusem.
Relację Józefa Flawiusza zawartą w "Wojnie żydowskiej" potwierdziły współczesne badania archeologiczne. Odkryto szkielety bojowników, resztki ich ostatniego posiłku, a także gliniane tabliczki z wyrytymi imionami. Najprawdopodobniej były to losy, przy pomocy których mężczyźni wybrali spośród siebie dziesięciu, którzy zabili współtowarzyszy. Ostatni popełnił samobójstwo.
Masada jest świętym miejscem Żydów, a zwłaszcza współczesnego Izraela, któremu od początku istnienia nie jest dane w pełni cieszyć się pokojem. Może dlatego żołnierska przysięga dzisiejszych obrońców granic brzmi: "Masada drugi raz nie padnie!".
Czy będąc w Izraelu mogłam nie zobaczyć Masady?! Wydawało mi się to niemożliwe, a jednak... niewiele brakowało. Izrael nie jest dużym krajem, dlatego naszą grupę zakwaterowano na stałe w Betlejem (Autonomia Palestyńska), skąd wyruszaliśmy na całodzienne zwiedzanie i dokąd codziennie wracaliśmy na nocleg. Zaczęło się dość niewinnie - od bólu brzucha, w noc przed wycieczką na Masadę (a także do Qumran i nad Morze Martwe). Rano nie było już wątpliwości - ostra biegunka, na szczęście bez gorączki - raczej reakcja na zmianę flory bakteryjnej, niż efekt zatrucia pokarmowego. Jakie to jednak miało wtedy znaczenie?! Był problem: nie bardzo konkretny, ale poważny. Z każdą wizytą w toalecie ogarniała mnie coraz głębsza rozpacz. Piotr, pakując podręczny plecaczek, pocieszał: "Zrobię dla Ciebie mnóstwo zdjęć. Wszystkie sobie potem obejrzysz i to będzie prawie tak, jakbyś tam była". No właśnie, "prawie"! - wycedziłam i czym prędzej wysłałam Piotra na śniadanie. Ja zaś połknęłam maksymalną dozwoloną w ulotce dawkę "Laremidu" i... także zaczęłam się pakować: cztery zmiany bielizny, dwie pary spodni, rolka papieru toaletowego, lek przeciwko biegunce i trzy butelki wody mineralnej. "Zagramy va bank" - pomyślałam, nastawiając się w duchu zarazem optymistycznie i bojowo. Piotr wrócił ze śniadania, zobaczył najpierw wielką torbę, potem moją minę... "Zbiórka za dziesięć minut" - obwieścił.
Warto było ryzykować. Nic złego mi się nie przydarzyło. Żołądek wygrywał wprawdzie jakieś burczane symfonie, ale piękno i symbolika Masady zagłuszyły wszystko. Domagał się pewnie - niepomny na szaleństwa pozostałej części przewodu pokarmowego - zaległego śniadania, a potem przepisowego obiadu. Nic nie dostał! Zalewałam go tylko litrami wody mineralnej, szepcząc czule, iż jest bardzo dzielny i już niedługo zostanie mu to wynagrodzone (co rzeczywiście się stało, już po powrocie do hotelu, na tzw. tryumfalnej kolacji). Zwiedziliśmy Masadę, Qumran... Przerwę obiadową spożytkowałam na uważne zakupy i udało mi się znaleźć cudny wisiorek w kształcie menory (pokazywany kilka postów wcześniej)... I tylko taplając się w błotku największej depresji świata, w nastroju po prostu szampańskim pomyślałam, że z całego tego morza to ja jestem najbardziej martwa. Roześmiałam się głośno, do siebie i swoich myśli, wprawiając w niejakie osłupienie gromadkę izraelskich dzieci.
Masada w całej okazałości. Po lewej zaplecze dla turystów, w tym stacja bazowa kolejki linowej.
Wagonik kolejki linowej.
Górna stacja kolejki linowej.
Widok z Masady.
Widok z Masady.
Widok z Masady.
Makieta Masady,
Makieta Pałacu Heroda.
Masada.
Widok z Masady.
Termy.
Synagoga.
Pozostałości rzymskiego obozu.
Rzymska rampa.
Replika rzymskiego tarana.
Niesamowite miejsce! Dobrze, że się uparłaś dzielna kobieto!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Muszę wrócić do Izraela - ten jedyny raz kiedy byłam wydaje się zdecydowanie zbyt krótki. Zobaczę też wtedy Masadę, bo to piękne miejsce!
OdpowiedzUsuńJa też muszę wrócić do Izraela! Nie powłóczyłam się po Jerozolimie, nie widziałam grobu Schindlera, a Mea Szearim tylko z okien autokaru. Będzie post już niebawem o tej dzielnicy jak z przedwojennego planu filmowego. Pozdrawiam, Ola
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo interesujace.
OdpowiedzUsuńNie byłam, ale już wielokrotnie słyszałam i czytałam, że to niezwykły kraj.
ma.ol.su - gorąco polecam Izrael. Wart zwiedzenia, jak zresztą cały świat, prawda? :)
OdpowiedzUsuńNiestety w moim programie nie było zwiedzania Masady. Żałuję, bo coś niecoś wiedziałam na ten temat i chciałam zobaczyć na własne oczy tę twierdzę. Jedne źródła podają, że nikt się nie uratował, inne, że przeżyły dwie kobiety z dziećmi.
OdpowiedzUsuńEwuś, cieszę się, że byłaś, a Masada... Zawsze trzeba mieć po co wracać :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia oddają potęgę twierdzy. Miałaś prawo być wyczerpana następnego dnia, ale dzielna byłaś bardzo:)
OdpowiedzUsuńCzyżby kusiła Cię kolejna podróż do Izraela? Głupie pytanie, pewnie,że kusi:) Pozdrawiam:)
Bardzo chciałabym tam wrócić. Żeby spokojnie się podelektować różnościami, uchwycić wszystkie interesujące mnie smaczki, pospacerować i napatrzeć się do woli. Oczywiście sam temat zwiedzania też nie został jeszcze wyczerpany, ale akurat w Izraelu interesuje mnie wszystko, każdy drobiazg...
Usuń