“Pogłoski o żydowskim pochodzeniu mojej Mamy nie mają potwierdzenia w żadnych faktach. Nazwisko Rottermund należało do osiadłej w Krakowie niemieckiej rodziny kupieckiej, już chyba w XVI wieku spolonizowanej (...) A tak na marginesie - czasami sobie myślę, że dobrze by było narodzić się z małą bodaj domieszką krwi tego niezmiernie utalentowanego narodu. Może bym była zdolniejsza, pisała więcej, lepiej i z mniejszym trudem…” /fr. listu Wisławy Szymborskiej do Roberta Stillera, za Michał Rusinek “Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej”/
Och, muszę napisać! Uwielbiam Szymborską, od 15ego roku życia, tak ciasno uwielbiam jak nikogo innego Piszącego :)
OdpowiedzUsuńI już kiedy byłam dzieckiem, zawsze miałam nadzieję na, choćby nikłe, żydowskie pochodzenie. Nie wiem, skąd to się we mnie wzięło. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Miałam kilka lat...
Kiedyś mój mąż poznał w pracy Francuza, któremu nie wiedzieć czemu o tym opowiedział. O tym moim dzięcięcym pragnieniu :) Nasz Francuz miał tak samo! Także nie potrafi tego wytłumaczyć, chyba że fascunacją bogactwem żydowskiej kultury. Musi być w tym jednak coś jeszcze...
I jeszcze pani Szymborska.
I chyba nie tylko ona :)
Gorące pozdrowienia,
M.