niedziela, 8 listopada 2009
Cynamonowe podziękowania
Dzisiejszym postem chcę podziękować wszystkim, którzy odwiedzają to miejsce: Drogim Imiennym i Anonimom. Niedawno założony licznik z każdym dniem pokazuje większą liczbę Gości, statystyki od początku istnienia bloga są jeszcze bardziej optymistyczne. Magodzie, Olfie i Rafowi dodatkowo dziękuję za serdeczne i wspierające komentarze, od których ciepło się robi na sercu.
Chcę się z Wami - Drodzy Goście - podzielić prościutkim przepisem na rozgrzewającą herbatę - ponoć według tradycyjnej receptury chasydzkiej. Nawet tak drobna sprawa ma swoją historię, a było to tak...
W Krakowie herbaciarni dostatek, ale tylko jedną odwiedzamy (ja i Piotr) regularnie. Lubimy ją za lokalizację (żydowski Kazimierz, w sąsiedztwie Synagogi Starej), zapachy (aromaty herbat z całego świata przemieszane ze słodkim dymem sziszy), muzykę (piękną i spokojną), ciastko zwane "Marlenką" (niebo w gębie) i obsługę, która na dźwięk dzwoneczka wyłania się jak Dżinn z butelki, a potem z dobrotliwym uśmiechem na twarzy spełnia każde (choćby dziesiąte) życzenie. Ja dodatkowo mam słabość do miejsca, które nazwałam "bimą". Drewniany podest wyłożony dywanami, oddzielony od reszty lokalu niską barierką, nad nim coś w rodzaju baldachimu na modłę wschodnią, z lampą-kadzielnicą nad niskim stoliczkiem. Wystarczy zdjąć buty, wejść po dwóch schodkach i... zapaść się w liczne miękkie poduchy w oczekiwaniu na Dżinna.
Od razu może wyjaśnię, czym bima jest naprawdę. W synagodze ortodoksyjnej to podwyższenie z pulpitem w centralnej części sali modlitewnej, z którego odczytuje się Torę. W herbaciarni na "mojej bimie" lubię czytać książki. Po prostu.
Z bogatej karty herbat Piotr wybiera białe lub zielone, ja do niedawna prawie zawsze ową chasydzką, o pięknie dla mnie brzmiącej nazwie (nawet z czasów przed podróżą do Izraela) - "Wspomnienia z Jerozolimy". Pewnego dnia postanowiłam mieszankę zakupić (herbaciarnia to zarazem sklep), by móc nią delektować się także w domu. Podeszłam do lady, poprosiłam o herbatę nadmieniając, jaka to ona pyszna i jak chętnie będę pijać ją na co dzień. Dżinn uśmiechnął się, dyskretnie rozejrzał po sali, a potem nachylił do mojego ucha i osłaniając nieco usta dłonią wyszeptał: "Po co kupować mieszankę... Wystarczy dobra czarna herbata, a do tego zwykły mielony cynamon. I gotowe!".
Jakże mu jestem wdzięczna, ja - która sama na to nie wpadłam!
Najwyższy czas na przepis :) Jako bazy używam dobrej, czarnej, sypanej herbaty, najchętniej Assam. Do jednorazowej torebki-zaparzacza, zwanego czasami filtrem (można kupić zestawy po 100 sztuk, w bodajże trzech rozmiarach) wsypuję 3 łyżeczki na czajniczek o pojemności 1 litra. Parzę 3-4 minuty, wyrzucam. Do drugiej torebki wsypuję mielony cynamon - 5-6 łyżeczek, ale pewnie miara "ile kto lubi" byłaby tu właściwsza, parzę kolejne 9-10 minut, wyrzucam.
I gotowe!
Lubię mieć zapas gorącej herbaty na cały wieczór, dlatego używam czajniczka z podgrzewaczem na zwykłego tea lighta. O cynamonie powiem tak: próbowałam różnych, droższych i tańszych. Nie zauważyłam różnicy w smaku. Za każdym razem herbata była równie dobra.
Jak głosi opis herbaty w karcie: "Typowy aromat cynamonu w połączeniu z mocną czarną herbatą tworzy napój wprawiający w stan lekkiej euforii." Mnie w euforię wprawia Wasza obecność i ciepły doping. Dziękuję!
Herbacianię, o której piszesz poznałem niedawno dzięki Wam. Zdobyła moje serce od razu. Dzięki też za przepis, bo cynamon to moja ulubiona przyprawa. I miło, że dziękujesz stałym czytelnikom. To ja dziękuję za ten blog!!!
OdpowiedzUsuńlubię celebrować parzenie herbaty (i kawy)
OdpowiedzUsuńspróbuję cynamonowej, ja polecam Ci herbatę z kardamonem ;)
dziękuję i pozdrawiam ;)
Dzisiejszy dzień, dzięki Tobie rozkwitł aromatem herbaty. Będzie dobry. lepszy od innych, mimo iż słońce ktoś zgasił.
OdpowiedzUsuńwydaje sie byc ciekawy i smaczny sposob na dobra herbatke trzeba wiec sprobowac :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Olu za wzmiankę o mnie.
OdpowiedzUsuńJednak za Rafem - podziękuję Ci za ten blog, bo zamierzam z Tobą pozostać na dłużej i czekam niecierpliwie na kolejne ciekawe i piękne (te zdjęcia!) posty.
Kardamonową pijam z upodobaniem, cynamonowej spróbuję, bo mnie namówiłaś!
Uściski!
Serdecznie dziękuję za zaproszenie :)) Ja kawiarą jestem ;) Ale owocowej herbatki wieczorem nie odmówię :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Oj jak się ciesze, że prowadzisz ten blog!
OdpowiedzUsuńKultura żydowska zawsze mnie fascynowała, interesowała... Jednak jakoś czasu nie starczało na poznanie, na to żeby wiedza była rzetelna...
Myślę, że dzięki Twojemu blogowi to się zmieni.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję za zaproszenie ... z przyjemnością będę do Ciebie zaglądać ... a herbatki chętnie spróbuję - dziękuję za przepis.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Witaj moja imienniczko:) Wpadam zaproszona przez Ciebie na chasydzką herbatkę i bardzo dziękuję za to zaproszenie, ponieważ kultura naszych starszych braci w wierze od dawna mnie intryguje. Chciałam nawet, korzystając z urlopu wychowawczego, zacząć korespondencyjny kurs nauki hebrajskiego, ale ten projekt upadł, ponieważ hebrajski współczesny jest niekompatybilny ze starotestamentalnym, który mnie interesował przede wszystkim:)
OdpowiedzUsuńPlanujemy z mężem podróż TAM, kiedy tylko najmłodszy będzie niezależny ode mnie - swojej karmicielki:)
Pozwól, że zasiedzę się na herbatce i będę wracać regularnie. Serdecznie Cię pozdrawiam:)
Kochani,
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie i dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa. Bądźcie z Bobe Majse tak długo, jak tego chcecie, w moich marzeniach - do końca świata, a raczej mojego końca ;) że tak sobie pozwolę na odrobinę czarnego humoru :)
Ollu, jedź koniecznie TAM, bo jest pięknie i wzruszająco. Ja bardzo się bałam, czy zdążę. Wiesz, te wojny, konflikty... Zanim wykarmisz maleństwo, ja Ci jeszcze trochę poopowiadam i pokażę co nieco. Szykuję się na posta o... a niech będzie tajemnica :)
Serdecznie,
Ola