sobota, 28 listopada 2009
"Co nam szepcze zegar stary..."
"Co nam szepcze zegar, ma-ko maszme-lon?
Modlitwy czy Kabały?
Jakie słowa tajemnicze skryte są
W mechanizm doskonały?
Tylko zegar stary imię zna,
Jakie Anioł Czasu ma -
Imię zapomnianych lat i dni:
Chaim, Mosze, Aron, Oszer, Lejb,
Baruch, Nachum, Zelik, Ber,
Izi, Rachel, Naftali...
Jakie imię nadasz mi?
Co nam szepcze zegar, ma-ko maszme-lon?
Modlitwy czy Kabały?
Jakie słowa tajemnicze skryte są
W mechanizm doskonały?
Tylko zegar stary imię zna,
Jakie Anioł Czasu ma -
Imię biedne niczym wdowi grosz:
Szolem, Binem, Pejsach, Elchanam,
Dora, Motel, Abraham,
Szifra, Miriam, Jehejosz...
Zbiorę imion pełen kosz.
Co nam szepcze zegar, ma-ko maszme-lon?
Modlitwy czy Kabały?
Jakie słowa tajemnicze skryte są
W mechanizm doskonały?
Tylko zegar stary imię zna,
Jakie Anioł Czasu ma -
Imię, które wielką ciszą brzmi:
Icyk, Bejnisz, Dawid, Eliasz, Szem,
Jeszajahu, Menachem,
Ethel, Sara, Mani, Cwi...
Te imiona nadaj mi."
/piosenka J.Steczkowskiej "Ma-ko maszme-lon"/
Czy po tym pięknym i nostalgicznym wierszu Romana Kołakowskiego wybaczycie mi tekst o ratuszu? Jeśli uzbroicie się w odrobinę cierpliwości, to... wybaczycie, a może nawet uda mi się Was nieco wzruszyć? Kto wie.
Ratusz to dla jednych siedziba władz miejskich, dla innych siedlisko walki o władzę. Dla niepolitycznych - budynek, który zdobi, lub szpeci rodzinne miasteczko. Dla historyka sztuki - renesans, barok, lub eklektyzm. Styl czysty, lub mieszany. Dla romantyka - serce miasta. To chyba najbardziej poetyckie, co można powiedzieć o ratuszu; a co, gdyby okazał się kryjówką ratującą czyjeś życie? Poważna sprawa, prawda? Jest ratusz w Polsce, o którym z czystym sumieniem można tak powiedzieć. Jeden na pewno, nie wiem tylko, czy jedyny. Ratusz w Nowym Sączu.
Obecny gmach powstał w końcówce XIX wieku. W 1901 roku na wieży ratuszowej zainstalowano zegar. Trzydzieści osiem lat później wybuchła II wojna światowa i - jak wszędzie w okupowanej Polsce - nastały czarne dni dla ludności żydowskiej. W 1941 roku w mieście utworzono getto, rok później rozpoczęła się zagłada nowosądeckich Żydów. To właśnie wtedy Stefan Mazur - pomocnik zegarmistrzowski wyprowadził z getta i ukrył w wieży ratuszowej młodą Żydówkę - Bertę Kormun. Kobieta przez długie tygodnie leżała pod - na przemian - tykającym i dzwoniącym, dzwoniącym i tykającym mechanizmem zegara. Omal nie postradała zmysłów. W końcu - z pomocą swego opiekuna - w męskim przebraniu opuściła ratusz. Przeżyła wojnę.
Ma-ko maszme-lon to talmudyczne wyrażenie, które oznacza: "czego ma to nas nauczyć?"
Nie dość, że już był piękny ten ratusz to zyskał jeszcze.
OdpowiedzUsuńJak mało wiemy. Jak i łatwo i trudno zarazem mieć gotową receptę na dany dzień. Chyba trzeba po prostu życie sercem odbierać i nie kalkulować przyszłości. Żyć dniem dzisiejszym i ważyć się na dobro.
Wyobrażam sobie tę biedną dziewczynę schowaną w sąsiedztwie nieustająco hałasującego zegara. Albo nie - nie wyobrażam sobie, to trudne a nawet niemożliwe wczuć się w pełni w to, co przeszła. Ale warto próbować. Choć na chwilę zatrzymać się i zadumać nad jej losem. Czytając takie historie człowiek czuje się zawstydzony, że narzeka czasem na brak tego czy owego lub na jakąś pomniejszą niedogodność. To ustawia właściwe proporcje - tego co jest naprawdę istotne.
OdpowiedzUsuńJaka wzruszająca opowieść. I Olla dokładnie ujęła moje odczucia.
OdpowiedzUsuńA wiersz który zacytowałaś należy do moich ulubionych. I uwielbiam tę płytę.
A czy jest szansa na przepis a karpia z poprzedniego postu? Z rodzynkami i migdałami :D
Pozdrawiam serdecznie
Dziewczyny, dziękuję za komentarze.
OdpowiedzUsuńOlla, masz rację co do właściwych proporcji.
Jo-hanah, o płycie jeszcze będzie, gdyż też ją uwielbiam :) Przepis na gefilte fisz z rodzynkami i migdałami j.n. Niebawem będzie też o zupie berdyczowskiej, zwanej czasami Jankiela :)
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, Ola - Bobe Majse
1 kg karpia, 2 ugotowane ziemniaki,1 duża cebula , 1 marchewka ugotowana, 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej, 1 łyżeczka mąki macowej, pieprz, sól, surowe jajko, 1 łyżka płatków migdałowych, garść rodzynek, 1/2 łyżeczki cukru.
Rybę umyć, oskrobać z łusek, usunąć wnętrzności. Oddzielić mięso od ości i skóry. Zmielić dwukrotnie kawałki ryby wraz z cebulą, marchwią i ziemniakami (gotowanymi). Dodać pozostałe składniki. Formujemy pulpety. W dużym, płaskim garnku zagotowujemy wodę z dodatkiem cukru i soli, marchewki i rodzynek. Pulpety do wrzątku wkładamy delikatnie cedzakiem. Gotujemy na małym ogniu (w zależności od pulpetów) do 10 minut. Ugotowane pulpety wyciągamy cedzakiem i układamy na półmisku. Wywar na galaretę: 3 szklanki wody, skóra, kręgosłup, marchewka, cebula, pieprz (ziarna), pietruszka, sól, głowy karpia (usuwamy oczy i skrzela).Tak ugotowany wywar gdy przestygnie nalewamy do półmiska z pulpetami a między nie wkładamy rodzynki, płatki migdałów i talarki marchewki z wywaru na galaretę.
przepiekny,zawsze wzdycham do tego rodzaju budowli :)
OdpowiedzUsuńOlu, pozwole sobie na pewien lokalny patriotyzm: http://www.zydziwlodzi.pl/
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za link, Maćku. Żydowska Łódź jest wspaniała. Byłam, podziwiałam, a nawet nocowałam w hotelu Gminy Żydowskiej na ul. Pomorskiej. Pozdrawiam, Ola
OdpowiedzUsuń"Czego to ma nas nauczyć?" No nie wiem. A Ty wiesz? Próbuję odpowiedzieć na to pytanie od kiedy je zadałaś, a może i dłużej...
OdpowiedzUsuńTo w gruncie rzeczy pytanie o sens, prawda? Zrodzone z takiego przekonania, że we wszystkim co się wydarza taki głębszy sens tkwi, jakiś cel. Że "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło".
Ale to są przekonania sprzed Zagłady. Po Niej już nic nie jest takie jak wcześniej...
Co nam mówi ta historia? Że wola przetrwania nie zna granic - wyobrażalnych i niewyobrażalnych? Że, jak mówi mój 5-letni synek "Najważniejsze jest życie, prawda mamo"?
Całuję Cię, z głębi niewiedzy, P.
Pasjonatko, zgadzam się, że po Zagładzie nic już nie jest takie, jak przedtem. Stąd chyba moja pasja i silny emocjonalny stosunek do judaizmu. Sens mojego posta był właśnie taki, żeby każdy mógł się zastanowić i sam sobie odpowiedzieć na to pytanie.
OdpowiedzUsuńŻe wola przetrwania nie zna granic? Gdy się czyta wspomnienia ludzi, którzy przeżyli Holokaust - czuje się to mocno, odbiera wszystkimi zmysłami. Byli jednak i tacy, którzy nie wytrzymali - popełnili samobójstwo. To Wielka Tajemnica i niech tak zostanie.
Na najbardziej podstawowym poziomie historia uczy nas człowieczeństwa - że ktoś pomógł, wyciągnął rękę... no, ale to oczywiste.
Całuję Cię mocno - Ola
Jetem osobą "w latach" - ale jeszcze nie na tyle, bym pamiętała dawne żydowskie życie wokół nas. Mimo to, bardzo brakuje mi tej atmosfery, znanej z opowiadań, literatury, filmu. Jak to dobrze, że są w Polsce młodzi ludzie, którzy mają ten sam głód i starają się go zaspokoić.
OdpowiedzUsuńOlu, spotkałtśmy się ostatnio na Festiwalu - ta (dość) liczna obecność młodzieży napawa otuchą. Tak trzymajcie !!
Im większą różnorodność pomieści nasze społeczeństwo, tym będziemy bogatsi. Przede wszystkim - obecni wśród nas od wieków Żydzi, Ormianie, Litwini,Niemcy, Ukraińcy, ale i ostatni przybysze : Czeczeńcy, Wietnamczycy...... no, jak tu wszystkich wymienić ??? Każdy musi pozostać sobą, ale możemy wzajemnie czerpac ze sweggo dziedzictwa, wzajemnie się wzbogacać. Ale to zadanie przede wszystkim Was, młodych. Otwierajcie się na świat !
Pozdrawiam
Krystyna